W 2019 r. inspekcja pracy przeprowadziła o 6,9 tys. kontroli mniej niż rok wcześniej. Skuteczność PIP w dochodzeniu uprawnień pracowniczych spada od kilku lat, a firma musi mieć dużego pecha, by trafił do niej inspektor.
DGP dotarł do sprawozdania z działalności Państwowej Inspekcji Pracy (PIP) za 2019 r. Wynika z niego, że liczba wizytacji w firmach zmniejsza się od lat, ale w ubiegłym roku spadek był wyjątkowo duży (o 8,6 proc.). Może to wpływać na efektywność nadzoru nad przestrzeganiem praw pracowniczych. W 2019 r. o 32 proc. spadła liczba osób zatrudnionych na kontraktach cywilnoprawnych, które po interwencji inspektorów otrzymały umowę o pracę (z 5,6 tys. do 3,8 tys.). Sama PIP wskazuje, że zmniejszyła się też m.in. łączna kwota należnych wynagrodzeń i świadczeń wypłaconych przez firmy dzięki jej działaniom (z 76 mln zł do 56 mln zł), wyegzekwowanych świadectw pracy (spadek aż o 89 proc.) i usuniętych nieprawidłowości z zakresu czasu pracy (np. zatrudnienia powyżej limitu nadgodzin). Dane przedstawione w sprawo zdaniu, które wczoraj rozpatrywała Rada Ochrony Pracy (to posiedzenie było niejawne), prowokują pytania o skuteczność nadzoru nad prawem pracy, w szczególności w czasie kryzysu gospodarczego. W tym roku wizytacji będzie jeszcze mniej z powodu obostrzeń związanych z epidemią.

Za mało