Wtym roku miną trzy dekady od zjednoczenia Niemiec. Trzydzieści lat wysiłków „dociągnięcia” wschodu do zachodu, a mimo to różnice w płacach między byłą Niemiecką Republiką Demokratyczną a Republiką Federalną Niemiec wynoszą 26 proc. (po skorygowaniu o różnice w cenach). Oznacza to, że pracownik z byłego NRD może kupić o jedną czwartą mniej dóbr i usług niż jego kolega z zachodnich landów.
Pracownicy ze wschodnich landów mogliby, oczywiście, migrować na zachód tak długo, aż ten przepływ siły roboczej doprowadziłby do zrównania płac. Ale tak się nie dzieje – zresztą proces wewnętrznej migracji z biedniejszych peryferii do bogatszego centrum nie zachodzi w wielu krajach. U nas jest podobnie. Pracownik z województwa mazowieckiego, w którym średnie wynagrodzenie jest najwyższe w kraju, zarabia o 43 proc. więcej niż pracownik z woj. warmińsko-mazurskiego (22 proc., gdy z woj. mazowieckiego wyłączymy Warszawę) – a nie obserwujemy masowego najazdu na Mazowsze. Choć przytoczonych dla Niemiec i Polski danych nie można bezpośrednio porównywać – zostały inaczej wyliczone – to i u nas średnie płace są regionalnie bardzo zróżnicowane.
Sebastian Heise (Bank Rezerwy Federalnej w Nowym Jorku) oraz Tommaso Porzio (Columbia Business School) starają się odpowiedzieć na pytanie, dlaczego ludzie z byłego NRD nie migrują do zachodnich Niemiec. Autorzy przejrzeli dane o płacach z ponad miliona zakładów pracy i prawie dwóch milionów osób z ostatnich 25 lat. Tak dokładne informacje pozwoliły im uzyskać szczegółowy obraz historii zatrudnienia badanych.
Okazuje się, że ani zmienne demograficzne pracowników, ani różnice w strukturze działalności gospodarczej nie wyjaśniają różnicy płac między landami. Bo mogłoby być przecież tak, że pracownicy na zachodzie są bardziej doświadczeni, a co za tym idzie – lepiej wynagradzani. Okazuje się jednak, że większość (60 proc.) różnicy w pensjach wynika z cech charakterystycznych przedsiębiorstwa: zakłady pracy na zachodzie są wydajniejsze, więc lepiej płacą.
Dlaczego więc mieszkańcy wschodnich landów nie przeprowadzą się na zachód? Migracja jest kosztowna? Nie, jej całkowite koszty wynoszą ok. 150 proc. rocznych zarobków, niewiele w porównaniu ze wzrostem wynagrodzenia w każdym roku (26 proc. więcej) – a więc inwestycja w przeprowadzkę zwraca się już po sześciu latach. Ludzie po prostu lubią mieszkać i pracować tam, gdzie się wychowali.
Heise i Porzio porównują także dwie polityki gospodarcze o podobnym koszcie fiskalnym: dotowanie przeprowadzek ze wschodu na zachód Niemiec oraz prowydajnościowe dotacje dla wschodnioniemieckich firm, bez konieczności migracji. O ile z perspektywy gospodarki PKB i płace są wyższe w przypadku mobilności, o tyle dobrobyt jest wyższy, gdy ludzie mogą zostać w preferowanych przez siebie regionach.
/>
Również w Polsce rynek pracy pod względem płac jest mocno zróżnicowany, zaś czynniki, które na to wpływają, bywają nieoczywiste. By więc móc odpowiedzialnie kształtować politykę, trzeba o nim bardzo dużo wiedzieć. Zdecydowanie więcej niż dziś. Musimy zacząć zbierać tak szczegółowe dane jak nasi zachodni sąsiedzi. Może za 25 lat będziemy wiedzieli tyle, co oni.