Polska w statystykach dotyczących nierówności w zatrudnieniu wypada lepiej niż inni, ale nadal jest w tej mierze wiele do zrobienia. Politycy prześcigają się w pomysłach: ankiety wśród pracodawców, raporty o równości wynagrodzeń, certyfikaty sprawiedliwych płac, zmiany w prawie. Ideę popierają też eksperci, choć środki jej realizacji już niekoniecznie.
Większość Polaków uważa, że kobiety za pracę na takim samym stanowisku jak mężczyzna są gorzej wynagradzane. Tak wynika z badań kwestionariuszowych przeprowadzanych przez Centrum Badania Opinii Społecznej. Znajduje to potwierdzenie również w raportach międzynarodowych firm. Z raportu firmy doradczej PwC wynika np., że przeciętnie polska kobieta zarabia o 5 proc. mniej niż polski mężczyzna (zakładając tę samą wykonywaną pracę). Jednak to wynik wręcz rewelacyjny.
W większości państw europejskich nierówności są co najmniej dwukrotnie większe. Nie oznacza to wcale, że nad Wisłą nie ma kłopotów związanych z dyskryminacją kobiet w pracy. W praktyce bowiem nierówności płacowe między płciami bywają większe niż statystyczne 5 proc. Ponadto, jak się okazuje, bardzo niski jest udział kobiet w zarządach i radach nadzorczych polskich spółek – poniżej europejskiej średniej. Na problem ten w czerwcu 2019 r. zwrócił uwagę rzecznik praw obywatelskich. W swym piśmie do premiera Mateusza Morawieckiego wskazał na raport Fundacji Liderek Biznesu, z którego wynika, że udział kobiet w organach spółek giełdowych w latach 2012‒2015 niemal się nie zmieniał.
W 2015 r. w zarządach spółek notowanych na rynku głównym Giełdy Papierów Wartościowych było zaledwie 12,05 proc. kobiet (dla porównania w 2012 r. było ich 10,55 proc.), z kolei w radach nadzorczych 14,49 proc. (w 2012 r. ‒ 12,94 proc.). Z raportu „Women in the boardroom: a global perspective” firmy Deloitte wynika zaś, że kobiety w Polsce mają 15,2 proc. udziału w radach nadzorczych i stoją na czele 6,3 proc. zarządów firm spośród ponad 480 spółek giełdowych z rynku głównego.
„Niski odsetek kobiet w zarządach i radach nadzorczych to nie tylko problem socjologiczno-społeczny, ale też wymierna strata dla spółek. Według Peterson Institute for International Economics, jeśli udział kobiet w organach zarządzających wynosi co najmniej 30 proc., to takie przedsiębiorstwa osiągają lepsze o 6 proc. wyniki finansowe. Obecność kobiet w gremiach kontrolujących funkcjonowanie firm poprawia ich przejrzystość finansową oraz wyniki finansowe. Taką prawidłowość widać, gdy w radach nadzorczych kobiety stanowią 20–40 proc.” – wskazuje prof. Adam Bodnar. I sugeruje, by wprowadzić w Polsce regulacje określające obowiązkowe kwoty reprezentowania obu płci w organach decyzyjnych spółek notowanych na giełdzie. A najlepiej byłoby zacząć od spółek z udziałem Skarbu Państwa.
TO TYLKO FRAGMENT TEKSTU. CAŁOŚĆ PRZECZYTASZ W "TYGODNIKU GAZETY PRAWNEJ" >>>>>