To kolejna branża mocno dotknięta przez koronawirusa. Zamówienia są odwoływane, a o nowe jest bardzo trudno.
70 tys. działających w Polsce firm szkoleniowych daje zatrudnienie łącznie 100 tys. osób. Do tego dochodzą dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy współpracowników. Z powodu epidemii koronawirusa wiele z firm musiało zaprzestać świadczenia usług. 43 proc. przedsiębiorców z branży zgłasza problem z wypłaceniem pensji. Jak wynika z najnowszego badania przeprowadzonego przez Polską Izbę Firm Szkoleniowych, 84 proc. firm spodziewa się anulowania zamówień. Tyle samo mówi o utrudnieniach w pozyskaniu nowych. 55 proc. firm widzi opóźnienia w płatnościach za już zrealizowane usługi. Duża część spodziewa się całkowitej utraty dochodów. Efekt: 33 proc. przedsiębiorców z branży przewiduje redukcję zatrudnienia.
– Muszę zapłacić podatek VAT, w przyszłym tygodniu pensje. A od kilkunastu dni nie świadczymy usług. Dlatego nie wykluczam dalszych cięć w zatrudnieniu. Już musieliśmy wstrzymać współpracę z trenerami, których mamy około 30. Nie doszło bowiem do realizacji kilkunastu projektów. Oprócz tego zatrudniamy 12 osób w biurze. Miałam przyjąć dwie dodatkowe. W ostatniej chwili odmówiłam – mówi Marzena Sawicka z Hillway Traning & Consulting. Dodaje, że by przetrwać do następnego sezonu żniw w branży, czyli okresu od września do grudnia, potrzebuje 1,5 mln zł. Bez zleceń takich pieniędzy nie będzie.
Zwolnienia przewiduje też Artur Sokołowski, trener-mentor i właściciel firmy Business Studio.
– Na początek pożegnam się z osobami, z którymi współpracuję – informuje. Dodaje, że chociaż żaden z jego klientów nie wycofał się z umowy na szkolenie, to przesunięcie realizacji usług w czasie też będzie miało konsekwencje: płatności pojawią się później. – Staramy się jednak pozyskiwać nowych klientów. Dostałem zlecenie na opracowanie dwóch ofert. Pozostaje jeszcze pytanie, czy zostaną wybrane. Konkurencja na rynku jest duża – referuje.
Część firm będzie starać się jak najdłużej utrzymać zatrudnienie na dotychczasowym poziomie. Ale jeśli zapaść na rynku potrwa dłużej niż kilka miesięcy, będą zmuszone pójść w ślady konkurencji.
– Dzięki temu, że od trzech lat rozwijajmy ofertę szkoleń online, nasze przychody nie spadły do zera. Wykonujemy 30–40 proc. dotychczasowych zleceń. Dzięki temu mogę zachować zespół, choć liczę się ze stratami rzędu kilkuset tysięcy miesięcznie – wylicza Grzegorz Jachna, właściciel firmy Nowe Motywacje. Dodaje, że sytuacja w branży zmienia się z tygodnia na tydzień. Dlatego, jak uważa, w kwietniu już wszyscy będą musieli brać pod uwagę redukcję zatrudnienia.
Oferowanie usług online nie jest proste ze względu na brak potrzebnej infrastruktury po stronie klientów. – Na dniach zaproponujemy takie rozwiązanie. Na razie bezpłatnie, by wyczuć zapotrzebowanie na rynku – zapowiada Artur Sokołowski.
Piotr Piasecki, prezes Polskiej Izby Firm Szkoleniowych, ocenia, że rozwiązania zaproponowane dotychczas przez rząd w ramach tarczy antykryzysowej są niewystarczające. – Nie tygodnie, a dni dzielą branżę od klęski – mówi.
PIFS uważa za konieczne zwiększenie wsparcia dla samozatrudnionych i mikrofirm. One dominują na krajowym rynku szkoleń, a jednocześnie są najbardziej zagrożone upadkiem. Dlatego PIFS postuluje wprowadzenie pożyczek na poprawę płynności, które byłyby częściowo umarzane. Wnioskuje też o rozszerzenie katalogu podstaw do otrzymania wsparcia o decyzję zakazującą organizacji szkoleń z bezpośrednim udziałem uczestników.