Związki zawodowe chcą, by pracodawcy przestali badać trzeźwość zatrudnionych za pomocą metod zagrażających zakażeniem koronawirusem. Problemy może wywoływać też planowane wysyłanie do pracy zdalnej.
Związki zawodowe chcą, by pracodawcy przestali badać trzeźwość zatrudnionych za pomocą metod zagrażających zakażeniem koronawirusem. Problemy może wywoływać też planowane wysyłanie do pracy zdalnej.
Przedstawiciele pracowników reagują na ostrzeżenia związane z ryzykiem zakażenia wirusem COVID-19. Niektóre związki zawodowe wystąpiły do pracodawców np. o zaprzestanie badań trzeźwości pracowników przy użyciu alkomatów, które nie gwarantują odpowiedniej ochrony przed zakażeniem.
– Dbamy o ochronę pracowników, w tym tych przeprowadzających kontrole. Ryzyko jest realne, opieramy się na zaleceniach i informacjach m.in. Ministerstwa Zdrowia – podkreśla Piotr Trempała, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Dołowych KGHM Polska Miedź Oddział Zakłady Górnicze „Rudna”, który złożył już wniosek w tej sprawie.
Problemy mogą wywoływać też uchwalone przedwczoraj przepisy mające zapobiegać rozprzestrzenianiu się koronawirusa. Nieprecyzyjne są m.in. cel i przesłanki polecenia pracy zdalnej, jakie może wydawać pracodawca w celu przeciwdziałania zakażeniom.
/>
Badanie trzeźwości w miejscu pracy już wcześniej wywoływało wiele wątpliwości (głównie co do tego, czy pracodawca w ogóle może samodzielnie dokonywać takich kontroli). W okresie ryzyka zakażeniem COVID-19 będzie to problematyczne także z uwagi na zagrożenia dla zdrowia i życia. Dlatego interweniują w tej sprawie związkowcy. Wspomniana organizacja działająca w KGHM zawnioskowała do pracodawcy o niezwłoczne zaprzestanie obowiązkowej, wstępnej kontroli trzeźwości wszystkich pracowników za pomocą dotychczas stosowanych narzędzi.
Jak podkreśla Piotr Trempała, nie oznacza to, że pracodawca musi całkowicie zrezygnować z nadzoru nad trzeźwością. – Może wprowadzić kontrole wyrywkowe za pomocą alkomatów z jednorazowymi ustnikami. Czyli postąpić tak, jak policja, która w związku z zagrożeniem koronawirusem zadeklarowała, że nie będzie stosować tych bezustnikowych, umożliwiających badanie na odległość – dodaje.
DGP zapytał KGHM o to, czy zastosuje się do wniosku związkowców, ale do zamknięcia numeru nie otrzymaliśmy odpowiedzi w tej sprawie.
– Kwestia ta jest skomplikowana. Stosowanie narzędzi bezustnikowych rzeczywiście może oznaczać ryzyko zarówno dla samych badanych, jak i osób nadzorujących kontrolę. Ale trzeba pamiętać, że te z jednorazowym ustnikiem też nie dają 100-proc. zabezpieczenia – wskazuje dr Dominika Dörre-Kolasa, radca prawny i partner w kancelarii Raczkowski.
Podkreśla, że ktoś musi np. wymieniać jednorazowe ustniki. – Możliwe, że lepszym rozwiązaniem byłoby np. stosowanie alkomatów umożliwiających badanie na odległość i nadzorowanie badania tylko przy użyciu kamer, bez bezpośredniego udziału pracownika nadzorującego. O ile oczywiście takie narzędzie nie stanowiłoby ryzyka dla samych badanych. W tej sprawie nie ma prostej recepty – dodaje.
Firmy powinny więc postawić na dialog.
– Po to są związki zawodowe, aby zgłaszać problemy i wypracowywać z pracodawcą rozwiązania, które godzą w interesy obu stron. Efekty tych negocjacji powinny znaleźć odzwierciedlenie np. w regulaminie pracy – uważa Marek Lewandowski, rzecznik prasowy komisji krajowej NSZZ „Solidarność”.
Wiele wątpliwości związanych z zapobieganiem zakażeniom w miejscu pracy wywołała też ustawa o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych. Zgodnie z nią pracodawca – w celu przeciwdziałania koronawirusowi – może polecić pracownikowi wykonywanie pracy, przez czas oznaczony, poza miejscem jej stałego wykonywania (praca zdalna).
– Ten przepis budzi zaniepokojenie pracodawców. Skoro ustawodawca przewidział dla nich w specustawie tylko takie rozwiązanie, to pojawia się wątpliwość, czy mogą oni – i w jakim zakresie – podejmować inne działania związane ze sferą zatrudnienia, przeciwdziałające COVID-19 i adekwatne do aktualnych ryzyk – wskazuje mec. Dörre-Kolasa.
Podkreśla, że żaden inny przepis nie precyzuje też pojęcia „praca zdalna” (nie jest to telepraca w rozumieniu kodeksu pracy). – Regulacja będzie miała ograniczone zastosowanie, bo nie dotyczy pracowników, którzy muszą świadczyć obowiązki w firmie, np. zatrudnionych przy produkcji oraz tych, którzy z powodów technicznych nie mogą pracować zdalnie, np. ze względu na brak dostępu do wewnętrznej sieci firmowej – dodaje.
Pracodawca powinien też ustalać z zatrudnionym miejsce świadczenia pracy zdalnej (ustawa nie przesądza, że ma się odbywać z domu). Ma to istotne znaczenie, bo ewentualny wypadek w trakcie świadczenia obowiązków w omawianej formie będzie traktowany jako ten przy pracy. Ważne są też przyczyny skierowania do pracy zdalnej.
– Zatrudniony nie będzie miał prawa odmówić wykonania polecenia w tej sprawie. Taka decyzja pracodawcy ma przeciwdziałać koronawirusowi, więc wszystko wskazuje, że powinien on móc uprawdopodobnić powody jej podjęcia, czyli np. posiadać wiedzę o tym, że pracownik mógł mieć kontakt z osobami zakażonymi lub przebywał w miejscu, gdzie rozprzestrzeniał się wirus – wskazuje Robert Lisicki, dyrektor departamentu pracy, dialogu i spraw społecznych Konfederacji Lewiatan.
Przepis budzi też jednak wątpliwości co do samego celu jego stosowania. – Moim zdaniem ma on umożliwić kierowanie osób zdrowych do pracy z domu, aby ograniczyć im ryzyko zakażenia np. w miejscu pracy lub w środkach komunikacji. Osobę, którą podejrzewa się, że już jest zakażona, powinno się kierować do oddziału zakaźnego w szpitalu, a nie do domu, aby tam pracowała i – ewentualnie – zarażała innych. Nie taki jest przecież cel całej ustawy – podsumowuje mec. Dörre-Kolasa.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama