W 2018 r. inspektorzy pracy odwiedzili o 9,4 tys. mniej firm niż cztery lata wcześniej. Rzadziej wydawali też nakazy i polecenia usunięcia nieprawidłowości.
W ubiegłym roku inspektorzy pracy przeprowadzili 80,2 tys. kontroli u 63,3 tys. pracodawców (lub innych podmiotów), którzy zatrudniali łącznie 3,7 mln osób. W porównaniu do 2017 r. liczby te zmniejszyły się nieznacznie, ale jeśli zestawi się je z danymi za 2014 r., to okaże się, że w ciągu czterech lat liczba wizytacji zmniejszyła się o prawie 10 tys. (11 proc.), a ilość skontrolowanych firm o 9,4 tys. (12,9 proc.). Te, które naruszają prawo pracy, mają więc większe szanse na to, że nieprawidłowości ujdą im na sucho. Tym bardziej że inspekcji dodaje się nowe zadania, które skupiają uwagę inspektorów kosztem tradycyjnych celów nadzoru (bhp, czas pracy, wynagrodzenia). Przykładem może być wprowadzony w ubiegłym roku zakaz handlu w niedziele. W 2018 r. inspektorzy wydali wyraźnie mniej decyzji nakazujących np. usunięcie naruszeń bhp (w tym wstrzymania prac ze względu na zagrożenie życia lub zdrowia pracowników), bo musieli sprawdzać, czy właściciele sklepów nie otwierają ich w niedziele.
– To konsekwencja dodawania nowych zadań. Konieczność ich realizowania ogranicza aktywność inspektorów w innych obszarach nadzoru – podkreśla Grzegorz Orłowski, radca prawny z kancelarii Orłowski Patulski Walczak.

Kosztowny zakaz

Ze sprawozdania PIP za 2018 r. wynika, że inspektorzy wydali łącznie 258,3 tys. decyzji dotyczących bhp, w tym 5,9 tys. nakazujących wstrzymanie prac oraz 8,8 tys. tych wstrzymujących eksploatację maszyn ze względu na zagrożenie bezpieczeństwa pracowników. Dla porównania rok wcześniej wydano ich odpowiednio 306 tys. (spadek w ciągu roku o 15,6 proc.), 6,8 tys. (spadek o 14,4 proc.) oraz 10,1 tys. (spadek o 13 proc.). Zmniejszyła się też liczba wydawanych w trakcie kontroli poleceń ustnych (o 9,9 proc.), decyzji nakazujących wypłatę świadczeń pieniężnych (o 11,7 proc.) oraz wniosków o usunięcie nieprawidłowości, zawartych w wystąpieniach inspektorów (o 11,5 proc.). W sprawozdaniu PIP wyraźnie wskazuje, że „mniejsza niż w 2017 r. liczba wydanych decyzji, wniosków w wystąpieniach i poleceń (przy porównywalnej liczbie kontroli) wynika z faktu, że w 2018 r. znaczącą część zadań PIP stanowiły kontrole przestrzegania nowych przepisów dotyczących ograniczenia handlu. Kontrole te (których przeprowadzono 11,4 tys.) w większości przypadków nie skutkowały stosowaniem wyżej wymienionych środków prawnych”. Czyli konieczność sprawdzania, czy placówki handlowe przestrzegają zakazu sprzedaży w niedziele, odbiła się na skuteczności w tropieniu innych naruszeń prawa pracy.
– Nie zdarzył się przecież cud. Pracodawcy nie zaczęli nagle np. skrupulatniej przestrzegać przepisów bhp. Jeśli ustawodawca chce, aby inspekcja realizowała nowe zadania, to powinien z nią to wcześniej konsultować i zapewnić pieniądze na ich wykonanie. Brak takich gwarancji negatywnie odbije się na innych działaniach PIP. A mówimy przecież o ujawnianiu przypadków zagrożenia zdrowia i życia pracowników – zauważa Piotr Wojciechowski z Kancelarii Adwokackiej Piotr Wojciechowski.
Co ważne, sprawdzanie, czy pracodawcy przestrzegają zakazu handlu, to tylko jedno z wielu nowych zadań, które w ostatnich latach musi realizować PIP. Dodatkowe obowiązki wynikają też np. z konieczności kontroli wypłacania minimalnej stawki godzinowej dla samozatrudnionych i zleceniobiorców. Niedoinwestowana i przeżywająca problemy kadrowe inspekcja (przez siedem lat płace w PIP były zamrożone) będzie miała problemy ze zintensyfikowaniem nadzoru.
– Na dodatek szybko rośnie liczba skarg kierowanych do PIP od samych pracowników. Nie wszystkie okazują się zasadne, ale inspektorzy muszą je weryfikować. A to wpływa na realizację planowych kontroli – zauważa Andrzej Radzikowski, wiceprzewodniczący OPZZ.

Co dalej?

Według ekspertów konieczne jest doinwestowanie PIP. Ustawodawca powinien też racjonalniej decydować o celach i zadaniach inspekcji.
– Kwestiami związanymi z zatrudnieniem powinna zajmować się jedna instytucja, czyli inspekcja pracy, ale z wyspecjalizowanymi sekcjami koncentrującymi się na konkretnych zagadnieniach – bhp, czasie pracy, wynagrodzeniach – uważa Piotr Wojciechowski.
Zasadne wydaje się też przeanalizowanie obecnego zakresu zadań PIP.
– Priorytetem powinna być ochrona życia i zdrowia pracowników oraz sprawne egzekwowanie pensji i innych świadczeń na ich rzecz – tłumaczy Grzegorz Orłowski.
Jego zdaniem konieczne jest też uproszczenie procedur działania.
– Dobrym przykładem w tym zakresie jest powództwo do sądu o ustalenie istnienia stosunku pracy dla osoby zatrudnionej bez umowy o pracę. Inspektor może je wnieść, ale wie, że konieczność stawiania się w sądzie negatywnie wpłynie na jego inne zadania. Utrudni mu organizację pracy – dodaje mec. Orłowski.
Partnerzy społeczni zwracają też uwagę na kwestię sankcji za wykroczenia przeciwko prawom pracownika. Inspektor może nałożyć mandat do 2 tys. zł lub 5 tys. zł w przypadku recydywy. Z kolei sąd może orzec grzywnę do 30 tys. zł.
– W porównaniu z innymi krajami unijnymi są one niskie. Inspektor musi poświęcić wiele energii na egzekwowanie swoich decyzji, bo zatrudniający wiedzą, że sankcja, jaka im grozi za naruszenie przepisów, nie jest dotkliwa – podkreśla Andrzej Radzikowski.
Przeciwni ewentualnym podwyżkom sankcji są jednak pracodawcy, którzy od lat podkreślają, że istotniejsze jest raczej stabilne prawo (tak aby firmy nie były zaskakiwane nowymi obowiązkami i karane za brak ich realizacji). Nie ulega jednak wątpliwości, że dyskusja – także partnerów społecznych – na temat możliwości działania PIP jest konieczna.
DGP