W lipcu udało się zatrudnić 1400 pracowników. Związkowcy domagają się podwyżek i sprawiedliwych wynagrodzeń.
Ponad 20 tys. osób zgłosiło się do pracy w Poczcie Polskiej w ramach wakacyjnej rekrutacji rozpoczętej w końcu czerwca. Operator – z zatrudnieniem ok. 81 tys. i tak będący już największym pracodawcą w kraju – w ciągu miesiąca na umowy o pracę przyjął 1400 kolejnych osób. Większość nowo zatrudnionych – ok. 800 osób – to listonosze miejscy i wiejscy. Pozostali pracują na stanowiskach obsługi klienta i na zapleczu. Najwięcej pracowników zatrudniono w województwach: mazowieckim, wielkopolskim, śląskim i dolnośląskim. Nie wiadomo jeszcze, jaka część nowo przyjętych, którzy dostają takie propozycje, zdecyduje się zostać w firmie po wakacjach.
Załogę Poczty zasiliły też ostatnio osoby przyjęte na umowy-zlecenia – podpisano ich w lipcu 664, najwięcej w wymienionych czterech województwach oraz w Zachodniopomorskiem. Pracują głownie w sortowniach, jako kierowcy i listonosze miejscy. Operator wciąż szuka ponad 200 pracowników do sortowni i poczt w woj. mazowieckim, łódzkim, śląskim i wielkopolskim oraz kierowców w woj. mazowieckim, dolnośląskim i wielkopolskim.
Letnia kampania rekrutacyjna to jedna z trzech takich akcji prowadzonych w ciągu roku w Poczcie Polskiej. Pozostałe odbywają się wiosną i przed świątecznym szczytem paczkowym. Dotyczą przede wszystkim pracy sezonowej, ale nie tylko, bo część osób zostaje na dłużej. Wiosną br. przyjęto w sumie 2300 osób, a latem ub.r. ponad 2 tys.
Obsadzić trzeba nie tylko stanowiska pracowników przebywających na urlopach, lecz także wakaty po odchodzących. Najniższe wynagrodzenie w Poczcie – 2500 zł brutto – jest bowiem niewiele wyższe od płacy minimalnej (2250 zł). Dzięki nadgodzinom, premiom, premii rocznej, nagrodom jubileuszowym itp. średnia pensja listonosza to 3776 zł. Tak wynika z danych za pierwsze cztery miesiące br. publikowanych przez spółkę, ale wielu pracowników nigdy nie osiąga tego pułapu. Dlatego związki zawodowe od miesięcy starają się wymóc na zarządzie podwyżkę płac. Obie reprezentatywne organizacje działające w Poczcie – Związek Zawodowy Pracowników Poczty i NSZZ „Solidarność” Poczty Polskiej – prowadzą z pracodawcą spór zbiorowy i są na etapie mediacji. ZZPP żąda wzrostu wynagrodzeń o 400 zł brutto, a Solidarność – 495 zł. Na początku maja członkowie „S” demonstracyjnie nosili w pracy żółte kamizelki, a w czerwcu wyszli na ulicę. Pod kancelarią premiera – sprawuje funkcje właścicielskie wobec tej spółki Skarbu Państwa – domagali się podwyżek i pomocy. Uważają bowiem, że ponieważ Poczta Polska jako operator wyznaczony wykonuje usługi na rzecz obywateli, to nie powinna być traktowana jak firma, która musi sobie sama radzić na wolnym rynku.
W odpowiedzi na nasze pytania w tej sprawie Centrum Informacyjne Rządu stwierdza jednak, że „organ właścicielski nie ma możliwości wpływania na decyzje zarządu spółki, w tym także dotyczące kształtowania wynagrodzeń”. Jeżeli zaś chodzi o pomoc państwa, to zgodnie z traktatem Unii Europejskiej wszelkie wsparcie, „które zakłóca lub grozi zakłóceniem konkurencji poprzez sprzyjanie niektórym przedsiębiorstwom lub produkcji niektórych towarów, jest niezgodne z rynkiem wewnętrznym”. CIR podkreśla, że ten przepis „w sposób znaczący ogranicza możliwości angażowania się państwa w pomoc finansową” dla Poczty.
Pocztowcom zależy nie tylko na podwyżkach. Kilka dni temu Wolny Związek Zawodowy Pracowników Poczty zwrócił się do zarządu w sprawie nierównego traktowania, podkreślając, że „pracownicy wykonujący te same obowiązki powinni mieć wynagrodzenia w jednakowej wysokości”. Tymczasem szerokie widełki płacowe sprawiają, że pensje zatrudnionych na tym samym stanowisku i wykonujących te same czynności różnią się nawet o 2 tys. zł. WZZPP chce więc zmiany zasad wynagradzania.
Poczta Polska podkreśla, że „faktyczne wynagrodzenia” nie są aż tak zróżnicowane, jak w przykładzie przytoczonym przez związkowców. „Ewentualne różnice mogą wynikać zarówno ze stażu pracy, jak również z zakresu zadań, który przydzielany jest zgodnie z predyspozycjami, umiejętnościami i doświadczeniem pracowników” – czytamy w oświadczeniu spółki.
Wystąpienie pocztowców jest częścią większej akcji Związkowej Alternatywy, do której WZZPP należy. Organizacja domaga się respektowania konstytucyjnej zasady równego traktowania, która – jak powiedział szef Związkowej Alternatywy Piotr Szumlewicz serwisowi PulsHR.pl – „jest łamana tak w instytucjach państwowych i spółkach Skarbu Państwa, jak też w przedsiębiorstwach prywatnych”.