Trzeba wprowadzić większe pensum twardą ręką, i to w pierwszych miesiącach rządu – mówi DGP jeden z wysokich urzędników w resorcie edukacji.
Trzeba wprowadzić większe pensum twardą ręką, i to w pierwszych miesiącach rządu – mówi DGP jeden z wysokich urzędników w resorcie edukacji.
Rząd powiedział A w kwestii czasu pracy nauczycieli. Wiele wskazuje na to, że zdecyduje się także na powiedzenie B. Jeżeli wygra wybory – zdaniem części polityków Prawa i Sprawiedliwości – może wrócić do tematu, nie zważając na protesty.
Z analiz wykonanych na zlecenie kancelarii premiera wynika, że zwiększenie pensum mogłoby uchronić polską szkołę przed skutkami exodusu emerytów. Zdaniem rządowych ekspertów średnia wieku pedagogów jest tak wysoka, że w ciągu dekady może zabraknąć rąk do pracy.
– Dawno już mówiliśmy o tym, ile pracują nauczyciele, ale nikt nie chciał drażnić lwa. Nie pałam sympatią do pani, która ogłosiła zwiększenie pensum, ale rzeczywiście jesteśmy na szarym końcu w Europie, jeśli chodzi o liczbę godzin ich pracy – mówi Antoni Jeżowski z Instytutu Badań w Oświacie, były nauczyciel, dyrektor szkoły i samorządowiec. – Rząd powinien przedstawić jednak mapę drogową dojścia do tych zmian. A na razie nie ma żadnych wyliczeń. Jeśli te rozwiązania zostaną wprowadzone tak jak ostatnia reforma – bardzo szybko – to przez następne lata nie uświadczymy w pokoju nauczycielskim żadnego młodego pracownika (bo nie będzie chętnyych do zawodu – red.). Reforma oświatowa, w tym zwiększenie pensum, powinna być rozłożona w czasie na 11–13 lat – dodaje.
Temat będzie należał do najważniejszych podczas obrad oświatowego okrągłego stołu, w których udział mają wziąć nauczyciele, rodzice, dyrektorzy, samorządowcy i związkowcy. Rząd w dalszym ciągu forsuje pomysł, że nauczyciel z najwyższych stopniem awansu zawodowego będzie zarabiał średnio ponad 8 tys. zł brutto, ale warunek jest jeden: musi pracować więcej niż obecnie.
Dyrektorzy placówek oświatowych sprzeciwiają się dodatkowym godzinom lekcyjnym w ramach etatu. Przekonują, że rządowe propozycje to zwykły populizm, którego wdrożenie utrudni zarządzania szkołami i przedszkolami, a dla wielu pedagogów nie musi wcale oznaczać wyższych zarobków.
Nauczyciele tzw. tablicowi w szkołach mają pensum 18 godzin tygodniowo. Rząd proponuje im wzrost liczby godzin do nawet 24 tygodniowo i w zamian oferuje wyższe wynagrodzenie. Obecnie w szkołach samorządowych jest taka zasada, że 18 godzin to pełen etat, ale wielu nauczycieli pracuje w tej samej szkole na półtora etatu. W efekcie tygodniowy wymiar zajęć maksymalnie może wynieść 27 godzin. Dzięki takiemu rozwiązaniu ich wynagrodzenie jest siłą rzeczy wyższe od tego proponowanego na gołym etacie. Przy okazji rządowej propozycji więcej zajęć za wyższe wynagrodzenie mogłoby oznaczać dla takich osób podobne zarobki albo nawet niższe.
Ogólnopolskie Stowarzyszenie Kadry Kierowniczej Oświaty przypomina, że w 2013 r. Instytut Badań Edukacyjnych sporządził raport, z którego wynika, że pedagog przy 18-godzinnym pensum pracuje 46 godzin i 40 minut tygodniowo (choć Karta nauczyciela mówi, że jego ogólny czas pracy może maksymalnie wynieść do 40 godzin).
– W wielu szkołach nauczyciele mają godziny ponadwymiarowe, a po wydłużeniu im pensum będą mogli liczyć na goły etat. W praktyce może się okazać, że na tej zmianie stracą, a nie zyskają finansowo – uważa Jacek Rudnik, wicedyrektor szkoły podstawowej i wieloletni dyrektor gimnazjum w Puławach.
– Największe problemy będą mieć fizycy i chemicy, którzy w małych miejscowościach muszą uzupełniać etat w trzech szkołach, a po zmianach może się okazać, że będą ich potrzebować pięciu – dodaje.
W przypadku polonisty wyższe pensum oznaczałoby w praktyce prowadzenie nie czterech, ale pięciu klas po pięć godzin tygodniowo. A to oznacza, że więcej czasu będą musieli poświęcać na przygotowanie zajęć i na sprawdzanie prac.
– Obecnie nauczyciele wychowania wczesnoszkolnego klas I–III mają w ramach etatu zajęcia z całą klasą. A po zwiększeniu pensum trzeba byłoby szukać dla nich dodatkowych sześciu godzin – zauważa Izabela Leśniewska, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 23 w Radomiu.
Dyrektorzy uważają, że zwiększanie pensum to też zły kierunek z powodu procesu indywidualnego podejścia do ucznia. – Powinniśmy zmierzać do tego, aby było mniej dzieci w klasach, a nie mniej nauczycieli – mówi Marek Pleśniar, dyrektor OSKKO.
Postawa samorządów jest niejednoznaczna.
– Nie wspieramy dość mocno rządu, bo nie mamy wspólnego stanowiska korporacji samorządowych w tym zakresie. Okrągły stół na ten temat powinien być prowadzony, ale bez strajku w tle. O zwolnienia nie ma się co bać, bo już teraz brakuje nam nauczycieli, a przecież część z nich odejdzie na emerytury – przekonuje Marek Olszewski, starosta toruński przewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP.
Dyrektorzy szkół obawiają się też, że jeśli jesienne wybory wygra obecna ekipa rządowa, odegra się na pedagogach za strajk i pod przykrywką okrągłego stołu przeforsuje wyższe pensum nawet za cenę kolejnych protestów.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama