Wielu dłużników już odetchnęło z ulgą w przekonaniu, że nie dosięgnie ich komornik. Tymczasem eksperci mnożą wątpliwości i wykazują, że mimo nowych przepisów wcale może nie być tak prosto,
Ustawodawca w ramach dużej reformy komorniczej postanowił zbliżyć prawa zatrudnionych na śmieciówkach do pracowniczych. Cel szczytny, ale ochrona ułomna
Do końca 2018 r. było tak, że komornik osobie pracującej na etacie nie mógł zająć całego wynagrodzenia, ale zleceniobiorcom i biorącym dzieło już tak. Kłopot w obliczu rosnącej liczby elastycznych form zatrudnienia stawał się coraz większy – dłużnikom coraz częściej brakowało środków do życia. Nowo dodany art. 833 par. 21 kodeksu postępowania cywilnego miał to zmienić. Sęk w tym, że jak podkreślają eksperci – nowe przepisy nie uchronią zleceniobiorców przed kłopotami tak, jak by oni tego chcieli. Komornicy nadal będą im zajmować całe świadczenie, a uwolnią jego część dopiero, gdy dłużnik zareaguje i wykaże, że część zajętych środków jest mu niezbędna do życia.
Nie wiadomo też, co z wykonującymi dzieło. Bez wątpienia zamiarem ustawodawcy było to, by i ich objąć przepisem ograniczającym możliwość komorniczej egzekucji. Tak wynika z uzasadnienia projektu ustawy. Tyle że uzasadnienie nie jest źródłem prawa. A konstrukcja przepisu jest niefortunna. Stanowi on bowiem, że ograniczenie w potrąceniach stosuje się do świadczeń powtarzających się, których celem jest zapewnienie utrzymania albo stanowiących jedyne źródło dochodu dłużnika. A przecież osoba wykonująca dzieło nie otrzymuje wynagrodzenia w formie powtarzających się świadczeń, lecz jest wynagradzana za rezultat swojego działania.
– Wykluczone jest objęcie ograniczeniem egzekucji świadczeń z tytułu umowy o dzieło, której wynagrodzenie z istoty rzeczy nie ma charakteru świadczenia powtarzającego się, lecz płaconego za wykonanie dzieła lub określonego etapu prac, czyli inaczej mówiąc po realizacji umówionego dzieła lub jego części za osiągnięty efekt – wskazuje płocki sędzia Piotr Czerkawski. Natomiast jeden z krakowskich sędziów mówi nam, że efekt będzie taki, że ludzie będą różnie traktowani, w zależności od tego, czy w danej apelacji wygra wykładnia językowa przepisu, czy celowościowa.
Na zmianach najprawdopodobniej nic nie zyskają też samozatrudnieni. Choć zdaniem ekspertów intencją ustawodawcy było wsparcie osób na śmieciówkach. – A otwarcie własnej działalności gospodarczej to przecież świadomy biznesowy wybór, a nie konieczność – mrugają okiem nasi rozmówcy
Ustawodawca w ramach dużej reformy komorniczej postanowił zbliżyć prawa zatrudnionych na śmieciówkach do pracowniczych. Cel szczytny, ale ochrona ułomna
Do końca 2018 r. było tak, że komornik osobie pracującej na etacie nie mógł zająć całego wynagrodzenia, ale zleceniobiorcom i biorącym dzieło już tak. Kłopot w obliczu rosnącej liczby elastycznych form zatrudnienia stawał się coraz większy – dłużnikom coraz częściej brakowało środków do życia. Nowo dodany art. 833 par. 21 kodeksu postępowania cywilnego miał to zmienić. Sęk w tym, że jak podkreślają eksperci – nowe przepisy nie uchronią zleceniobiorców przed kłopotami tak, jak by oni tego chcieli. Komornicy nadal będą im zajmować całe świadczenie, a uwolnią jego część dopiero, gdy dłużnik zareaguje i wykaże, że część zajętych środków jest mu niezbędna do życia.
Nie wiadomo też, co z wykonującymi dzieło. Bez wątpienia zamiarem ustawodawcy było to, by i ich objąć przepisem ograniczającym możliwość komorniczej egzekucji. Tak wynika z uzasadnienia projektu ustawy. Tyle że uzasadnienie nie jest źródłem prawa. A konstrukcja przepisu jest niefortunna. Stanowi on bowiem, że ograniczenie w potrąceniach stosuje się do świadczeń powtarzających się, których celem jest zapewnienie utrzymania albo stanowiących jedyne źródło dochodu dłużnika. A przecież osoba wykonująca dzieło nie otrzymuje wynagrodzenia w formie powtarzających się świadczeń, lecz jest wynagradzana za rezultat swojego działania.
– Wykluczone jest objęcie ograniczeniem egzekucji świadczeń z tytułu umowy o dzieło, której wynagrodzenie z istoty rzeczy nie ma charakteru świadczenia powtarzającego się, lecz płaconego za wykonanie dzieła lub określonego etapu prac, czyli inaczej mówiąc po realizacji umówionego dzieła lub jego części za osiągnięty efekt – wskazuje płocki sędzia Piotr Czerkawski. Natomiast jeden z krakowskich sędziów mówi nam, że efekt będzie taki, że ludzie będą różnie traktowani, w zależności od tego, czy w danej apelacji wygra wykładnia językowa przepisu, czy celowościowa.
Na zmianach najprawdopodobniej nic nie zyskają też samozatrudnieni. Choć zdaniem ekspertów intencją ustawodawcy było wsparcie osób na śmieciówkach. – A otwarcie własnej działalności gospodarczej to przecież świadomy biznesowy wybór, a nie konieczność – mrugają okiem nasi rozmówcy
Ustawodawca w ramach dużej reformy komorniczej postanowił zbliżyć prawa zatrudnionych na śmieciówkach do pracowniczych. Cel szczytny, ale ochrona ułomna
Do końca 2018 r. było tak, że komornik osobie pracującej na etacie nie mógł zająć całego wynagrodzenia, ale zleceniobiorcom i biorącym dzieło już tak. Kłopot w obliczu rosnącej liczby elastycznych form zatrudnienia stawał się coraz większy – dłużnikom coraz częściej brakowało środków do życia. Nowo dodany art. 833 par. 21 kodeksu postępowania cywilnego miał to zmienić. Sęk w tym, że jak podkreślają eksperci – nowe przepisy nie uchronią zleceniobiorców przed kłopotami tak, jak by oni tego chcieli. Komornicy nadal będą im zajmować całe świadczenie, a uwolnią jego część dopiero, gdy dłużnik zareaguje i wykaże, że część zajętych środków jest mu niezbędna do życia.
Nie wiadomo też, co z wykonującymi dzieło. Bez wątpienia zamiarem ustawodawcy było to, by i ich objąć przepisem ograniczającym możliwość komorniczej egzekucji. Tak wynika z uzasadnienia projektu ustawy. Tyle że uzasadnienie nie jest źródłem prawa. A konstrukcja przepisu jest niefortunna. Stanowi on bowiem, że ograniczenie w potrąceniach stosuje się do świadczeń powtarzających się, których celem jest zapewnienie utrzymania albo stanowiących jedyne źródło dochodu dłużnika. A przecież osoba wykonująca dzieło nie otrzymuje wynagrodzenia w formie powtarzających się świadczeń, lecz jest wynagradzana za rezultat swojego działania.
– Wykluczone jest objęcie ograniczeniem egzekucji świadczeń z tytułu umowy o dzieło, której wynagrodzenie z istoty rzeczy nie ma charakteru świadczenia powtarzającego się, lecz płaconego za wykonanie dzieła lub określonego etapu prac, czyli inaczej mówiąc po realizacji umówionego dzieła lub jego części za osiągnięty efekt – wskazuje płocki sędzia Piotr Czerkawski. Natomiast jeden z krakowskich sędziów mówi nam, że efekt będzie taki, że ludzie będą różnie traktowani, w zależności od tego, czy w danej apelacji wygra wykładnia językowa przepisu, czy celowościowa.
Na zmianach najprawdopodobniej nic nie zyskają też samozatrudnieni. Choć zdaniem ekspertów intencją ustawodawcy było wsparcie osób na śmieciówkach. – A otwarcie własnej działalności gospodarczej to przecież świadomy biznesowy wybór, a nie konieczność – mrugają okiem nasi rozmówcy
Komorniczy pakiet zmian to wręcz rewolucja. Przede wszystkim dla samych komorników, a w wielu przypadkach także dla dłużników. Dla wielu z tych ostatnich kluczowy jest niepozorny, nowo dodany (na mocy ustawy z 22 marca 2018 r. o komornikach sądowych, Dz.U. poz. 771) art. 833 par. 21 kodeksu postępowania cywilnego. Stanowi on, że art. 87 i art. 871 kodeksu pracy stosuje się odpowiednio do wszystkich świadczeń powtarzających się, których celem jest zapewnienie utrzymania albo stanowiących jedyne źródło dochodu dłużnika będącego osobą fizyczną.
Izabela Bielarz, prawniczka w kancelarii Głowacki i Wspólnicy, tłumaczy, że dodany przepis czyni wyłom w dotychczasowej praktyce komorniczej. Dotychczas bowiem wierzytelności przysługujące dłużnikom w oparciu o umowy cywilnoprawne podlegały zasadniczo zajęciu w całości, gdyż prawo w zasadzie nie chroniło osób wykonujących swoje obowiązki w takiej formie (z małymi wyjątkami takimi jak art. 829 pkt 5 k.p.c.). Podobne argumenty za zmianą przepisów powoływano zresztą w uzasadnieniu projektu ustawy.
– To komornik samodzielnie określał wysokość zajęcia bądź ustalał, jaka część wynagrodzenia będzie podlegała potrąceniu i mógł zająć nawet 100 proc. wynagrodzenia – wyjaśnia Bielarz. I tłumaczy, że aktualnie komornik będzie musiał zlustrować wpływy finansowe dłużnika. W sytuacji gdy ustali, że dany dłużnik ma tylko jedno źródło dochodu, będzie zobowiązany do stosowania przepisów prawa pracy w zakresie granicy możliwości dokonania potrącenia i kwoty wolnej od potrąceń.
– Uregulowanie jest poniekąd przypieczętowaniem poglądów doktryny, orzecznictwa, czy praktyki stosowanej przez komorników już od lat w celu zapewnienia minimum socjalnego dłużnikom, którzy otrzymują świadczenia periodyczne pełniące podobną funkcję jak wynagrodzenie za pracę, czyli osobom zatrudnionym na umowy śmieciowe, wykonujące pracę na umowę zlecenie czy umowę o dzieło – wyjaśnia komornik Monika Janus z Krajowej Rady Komorniczej. Ustawodawca jednak spostrzegł, że praktyka była różna i budziła kontrowersje. Nie brakowało przypadków, gdy komornicy – nie znajdując przepisu ograniczającego możliwość egzekucji – zajmowali całość, zostawiając wówczas dłużnika bez środków do życia.
Cały system był o tyle problematyczny, że w praktyce dłużnicy na umowach cywilnoprawnych albo działali w szarej strefie, albo prosili swych szefów o przekazywanie im pieniędzy z rąk do rąk, a nie na rachunek bankowy.
Nie wiadomo do kogo
Z nowym przepisem wiąże się wiele wątpliwości. Kwestia podstawowa dotyczy tego, do kogo w ogóle będzie można go zastosować. Oczywiste jest, że do zleceniobiorców. Ale czy ochroną są objęte także osoby wykonujące dzieło? Czy skorzystają samozatrudnieni?
– Wydaje się, że zamysłem ustawodawcy było przyjęcie, że ochroną objęte są te świadczenia powtarzające się, które posiadają charakter quasipracowniczy, czyli świadczenia określonego rodzaju, płatne w stałych odstępach czasu i mające na celu zapewnienie dłużnikowi środków utrzymania. W przeciwnym przypadku szerokie rozumienie tego przepisu prowadziłoby do objęcia ochroną wszelkich świadczeń, bo każde z nich służy zapewnieniu utrzymania – uważa Monika Janus. Jej zdaniem umowa o dzieło spełnia ten warunek. Ale już np. samozatrudnienie nie, ponieważ odnosi się do przypadku prowadzenia działalności gospodarczej na własny rachunek i na własną odpowiedzialność. A zatem wydaje się – zdaniem Janus – że objęcie samozatrudnienia ochroną analogiczną do tego, jak pracownika pobierającego wynagrodzenie za pracę u kogoś na etacie, byłoby zbyt daleko idące. – Nie wynika to wprost z uzasadnienia projektu ustawy, a wyjątków nie interpretuje się rozszerzająco – podkreśla Monika Janus.
Sęk w tym, że zdaniem niektórych ochronie nie podlegają też osoby wykonujące dzieło.
Piotr Czerkawski, sędzia Sądu Rejonowego w Płocku delegowany do Sądu Okręgowego w Płocku w Wydziale VI Pracy i Ubezpieczeń Społecznych, zwraca uwagę, że nowa regulacja odnosi się wyłącznie do świadczeń powtarzających się. – Wyklucza to moim zdaniem objęcie ograniczeniem egzekucji świadczeń z tytułu umowy o dzieło, której wynagrodzenie z istoty rzeczy nie ma charakteru świadczenia powtarzającego się, lecz płaconego za wykonanie dzieła lub określonego etapu prac, czyli inaczej mówiąc po realizacji umówionego dzieła lub jego części za osiągnięty efekt – zauważa Piotr Czerkawski. I dodaje, że świadczenie powtarzające się jest przecież świadczeniem płaconym w ustalonych terminach w trakcie obowiązywania umowy za sam fakt jej wykonywania. Nie jest istotny skutek w postaci osiągnięcia określonego rezultatu.
– Gdyby wolą ustawodawcy było objęcie ograniczeniem egzekucji także umów o dzieło, to wówczas inaczej sformułowałby przepis. Wskazałby mianowicie, że przepis dotyczy wszystkich świadczeń, które są powtarzające się lub/albo takich, które stanowią jedyne źródło dochodu – wyjaśnia sędzia Czerkawski. A zatem jego zdaniem z regulacji wykluczone zostały należności pochodzące z umów o dzieło, które nadal mogą być egzekwowane w pełnej wysokości.
Ogień z wodą połączyć próbuje sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie specjalizujący się w prawie pracy (występuje anonimowo; w tamtejszym sądzie niemile widziane są wypowiedzi sędziów dla prasy). Podziela on bowiem pogląd, że przy obecnej konstrukcji przepisów nie należałoby odnosić ich do umów o dzieło. Zarazem jednak jest przekonany, że intencją ustawodawcy było, ażeby wykonujących dzieło objąć ochroną.
– Źle się dzieje, gdy nowy przepis wywołuje takie kontrowersje. Skłaniam się ku przyjęciu, by komornicy i sądy stosowali tu wykładnię celowościową. Niechlujność ustawodawcy nie powinna służyć wypaczeniu celu ustawy. Tym zaś byłoby możliwie szerokie ograniczenie w egzekucji – uważa nasz rozmówca.
Kłopot z najmem
Nie budzi natomiast większych wątpliwości, że art. 833 par. 21 k.p.c. znajdzie zastosowanie np. przy umowach najmu. Oczywiście pod warunkiem, że świadczenia te będą służyć zapewnieniu utrzymania, a nie gromadzeniu oszczędności. I choć większych wątpliwości nie ma, to jednak przepis ten też okazuje się kłopotliwy. – Pojawia się problem, jak ustalić, jaki cel mają poszczególne świadczenia i kto miałby to zrobić. Wydaje się, że komornik nie ma najmniejszych podstaw do dokonywania takich zabiegów interpretacyjnych ani narzędzi, by weryfikować cel otrzymywania przez dłużnika danego świadczenia. Z kolei w interesie dłużnika jest twierdzenie, że wszystkie świadczenia mają na celu zapewnienie utrzymania, by objąć je ograniczeniem – zauważa sędzia Piotr Czerkawski. Jego zdaniem problem w szczególności będzie dotyczyć sytuacji, gdy dłużnik osiąga dochody w postaci świadczeń powtarzających się z kilku tytułów (zlecenie, najem) i zarazem twierdzi, że wszystkie one mają na celu zapewnienie utrzymania na poziomie przez niego oczekiwanym. W ocenie sędziego do rozstrzygnięcia wówczas pozostaje kwestia, czy komornik powinien w tej sytuacji opierać się tylko na twierdzeniu dłużnika i ograniczyć egzekucję co do wszystkich wskazanych przez zainteresowanego świadczeń, czy też nie zważając na to, zająć wszystkie wierzytelności bez ograniczenia lub tylko te, które – według dokonanych przez niego ustaleń – są wystarczające do utrzymania, a tym samym zmusić dłużnika do ewentualnego wytoczenia powództwa przeciwegzekucyjnego o zwolnienie zajętego przedmiotu spod egzekucji.
Wyboista praktyka
Monika Janus przyznaje, że praktyka egzekucyjna może nie być prosta. Komornicy będą bowiem musieli liczyć na współdziałanie zarówno „pracodawcy”, samego dłużnika, jak i innych uczestników postępowania, jako że sami komornicy mają ograniczone instrumentarium.
– W zdecydowanej większości przypadków dłużnicy sami są zainteresowani wykazaniem, że otrzymywane świadczenie korzysta z ochrony – zauważa Monika Janus. I uzupełnia, że komornik będzie mógł to próbować ustalić np. za pomocą zapytań w trybie art. 761 k.p.c. Przykładowo, z ustaleń dokonanych w trybie zapytania z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych wynika, czy dłużnik otrzymuje świadczenia z jednego czy z kilku źródeł. Wówczas do oceny pozostaje już tylko to, czy służą one jedynie zapewnieniu utrzymania, czy wystarczają na więcej. Inna rzecz, że – na co zwraca uwagę Piotr Czerkawski – zastosowane przez ustawodawcę kryterium jest nieostre. Bądź co bądź komornicy nie powinni dokonywać ocen, co służy zapewnieniu utrzymania, a co już np. odkładaniu pieniędzy.
– W chwili obecnej trudno udzielić jednoznacznej odpowiedzi, jak ten przepis winien być stosowany. Wydaje się słusznym przyjęcie tezy, że cel polegający na zapewnieniu utrzymania zostaje spełniony, gdy dłużnikowi po zajęciu pozostanie kwota wolna w myśl art. 87 i 871 k.p. Dłużnik zaś mógłby w drodze powództwa przeciwegzekucyjnego dowodzić, że w jego szczególnej sytuacji do utrzymania konieczna jest wyższa kwota – uważa płocki sędzia.
I najprawdopodobniej tak właśnie będzie. Eksperci przyznają, że istnienie w systemie art. 833 par. 21 k.p.c. nie zmniejszy drastycznie liczby zajęć. Natomiast wprowadza istotny oręż dla dłużników, którzy mogą uwolnić się od części komorniczego zajęcia, jeśli tylko będą aktywni w trakcie postępowania,.
– Komornik, zajmując wierzytelności, nakłada na dłużnika zajętej wierzytelności obowiązki działania zgodnie z przepisami. Poucza również o treści art. 833 par. 21 k.p.c. – zaznacza Monika Janus.
Krakowski sędzia, z którym rozmawiamy, uważa jednak, że jakkolwiek wiedza prawnicza w narodzie pozostawia wiele do życzenia, to akurat znajomość przepisu umożliwiającego choćby częściowe uwolnienie się spod egzekucji szybko się rozprzestrzeni. Ma jednak obawy o jednolitą wykładnię prawa wśród samych komorników oraz sądów.
– Prawo dla obywateli powinno być równe. A obawiam się, że np. w Mazowieckiem wykonujący dzieło skorzysta na nowelizacji, podczas gdy wykonujący dzieło w Łódzkiem już nie. W Opolskiem jeden komornik będzie uznawał, że ustawowe „zapewnienie utrzymania” to także wizyty w kinie i na basenie, inny zaś, że to tylko czarny chleb i czarna kawa – suponuje sędzia.