Dopiero po trzech tygodniach od wielkiej manifestacji służb mundurowych w Warszawie minister Joachim Brudziński zdecydował się zaprosić związkowców na rozmowy. Spotkanie zostało zaplanowane na wtorek 23 października.
– Do tej pory nie udało się nam spotkać z szefem resortu. Dialog był prowadzony w sposób dość specyficzny, za pośrednictwem środków elektronicznych – wyjaśnia Rafał Jankowski, przewodniczący Federacji Związków Zawodowych Służb Mundurowych.
Związkowcy nie kryją rozgoryczenia, że musieli tak długo czekać na odpowiedź w sprawie rokowań dotyczących poprawy warunków służby. Przy okazji zaproszenia wyszło na jaw, że do tej pory strona związkowa nie dostała żadnego dokumentu mogącego być podstawą do negocjacji z rządem.
– Oczekujemy na przekazanie pisemnej propozycji porozumienia i pisemnego ustosunkowania do naszych postulatów – mówi Rafał Jankowski.
Związkowcy podkreślają, że pozwoli to im na przygotowanie się do negocjacji oraz prowadzenia konstruktywnego dialogu. Będą mogli przyjść na spotkanie z gotowym stanowiskiem, co może doprowadzić do szybkiego podpisania porozumienia.
Czego domagają się funkcjonariusze? Pisemnej gwarancji podwyżek. Pierwszej od stycznia 2019 r. w kwocie 650 zł, drugiej od stycznia 2020 r. – 500 zł. Dodatkowo chcą wzrostu wskaźnika wielokrotności kwoty bazowej kształtującej uposażenie zasadnicze w poszczególnych grupach zaszeregowania. Oczekują także, że plany rządu dotyczące waloryzacji wynagrodzeń w państwowej sferze budżetowej obejmą także policjantów. Dodatkowo chcą zlikwidować zasadę, że osoby przyjęte do służby po 31 grudnia 2012 r. będą mogły przejść na emeryturę po ukończeniu 55 lat (przy jednoczesnym udowodnieniu 25 lat służby). Jednocześnie strona związkowa domaga się, by wszyscy funkcjonariusze, bez względu na datę wstąpienia do formacji siłowych, mieli do służby doliczane okresy składkowe. A także aby wszyscy mundurowi mogli otrzymywać 100 proc. uposażenia przez pierwsze 30 dni choroby.
Co na to resort? Minister Brudziński próbuje przekonać protestujących, żeby ze względu na wieloletnie zaniedbania poprzedników zgodzili się na niższe podwyżki, płatne nadgodziny (ale dopiero od lipca przyszłego roku) i wypłatę pełnego chorobowego tylko tym funkcjonariuszom, którzy patrolują ulice, wyjeżdżają do pożarów czy strzegą granic. Reszta nadal dostanie na zwolnieniu 80 proc. uposażenia.