- Przepisy projektu kodeksu pracy dotyczące podstaw zatrudniania wymagają dalszych konsultacji rządu i partnerów społecznych. Konieczne jest m.in. zdefiniowanie pojęcia „przedsiębiorca” oraz określenie zasad oskładkowania umów i opłacania chorobowego. Problemy może wywoływać domniemanie stosunku pracy - mówi Jacek Męcina.
Prof. Jacek Męcina, członek Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Pracy, przewodniczący zespołu prawa pracy RDS, ekspert Konfederacji Lewiatan / Dziennik Gazeta Prawna
Po 1,5-rocznym okresie prac komisja kodyfikacyjna przedstawiła projekty nowego k.p. Jak pan ocenia efekt jej działań?
Nie trzeba przekonywać, że 18-miesięczny okres pracy nad projektami indywidualnego i zbiorowego prawa pracy jest zbyt krótki, aby można było przedstawić do końca przemyślane i gotowe do uchwalenia propozycje. W tym czasie udało się wypracować ekspercką propozycję, która wymaga jeszcze dużego wysiłku nie tylko Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, ale i całego rządu oraz partnerów społecznych. Tylko wówczas może zyskać status wyważonego projektu legislacyjnego. Myślę jednak, że mamy wreszcie konkretną materię, która może być podstawą do zmian prawa pracy.
Jaki powinien być następny etap prac nad projektami kodeksów? W szczególności czy powinny trafić do konsultacji w Radzie Dialogu Społecznego?
Projekty, zwłaszcza ten regulujący indywidualne prawa pracy, są dobrym punktem wyjścia do dyskusji o docelowym kształcie prawa pracy. Zbiorowy kodeks wymaga – moim zdaniem – większej ingerencji, w szczególności uproszczenia przepisów dotyczących przedstawicielstwa związkowego. Z kolei regulacje dotyczące układów zbiorowych powinny jeszcze bardziej zachęcać do ich zawierania, m.in. poprzez wprowadzenie tzw. układów wzorcowych, które można negocjować w RDS. Byłyby one dedykowane tym pracodawcom, którzy nie mają związków zawodowych, a na określonych warunkach chcieliby skorzystać np. z dłuższych okresów zatrudnienia na czas określony, elastycznego czasu pracy lub kont wynagrodzeń. Wierzę, że projekty poddane rzetelnej analizie i „obróbce” partnerów społecznych i rządu mogą zyskać więcej zwolenników niż przeciwników. Możemy pracować nad nimi w RDS nawet przez rok. To lepsze rozwiązanie niż przedstawianie wybiórczych ocen poszczególnych regulacji. Sądzę, że po dopracowaniu projekty będą odpowiadać na wyzwania i problemy przyszłości.
Jedną z głównych bolączek obecnego rynku pracy jest niestabilność zatrudnienia. Co czwarty Polak pracuje na umowie czasowej lub cywilnoprawnej. Jednym z założeń komisji było przeciwdziałanie nadużyciom takich kontraktów. Udało się?
Projekt minimalizuje zjawisko zatrudniania na podstawie umów-zleceń w zamian za wprowadzenie elastycznych typów umów o pracę dotyczących prac krótkoterminowych. Niestety może to budzić kontrowersje w zakresie elastyczności stosunków pracy. Z tej perspektywy interesującym rozwiązaniem są nowe formy zatrudnienia – praca dorywcza, sezonowa, nieetatowa – oraz znaczące wydłużenie umowy na okres próbny – do sześciu, a w niektórych przypadkach nawet do dziewięciu miesięcy. Ale z drugiej strony projekt skraca i ogranicza możliwość stosowania umów na czas określony. Przy jednoczesnym braku mocniejszego zróżnicowania ochrony pracowników przed zwolnieniem – może być to ryzykowne. W szczególności w warunkach ewentualnego pogarszania się sytuacji na rynku pracy. W takim przypadku może się okazać, że jest zbyt mało form i zasad zatrudnienia, które zachęcałyby do niego w trudnych ekonomicznie czasach. A przecież np. długość okresu wypowiedzenia, obowiązek uzasadniania zwolnień, prawo do odprawy można by powiązać ze stażem pracy, również w przypadku umów na czas określony. Projekt nowego k.p. dopuszcza taką możliwość, ale tylko w układzie zbiorowym. A to zbyt zachowawcze rozwiązanie.
Związki zawodowe krytykują wprowadzenie umowy nieetatowej, czyli de facto pracy jedynie na wezwanie szefa. Można byłoby ją zawierać ze studentami i osobami po 60. roku życia, czyli miałyby one aktywizować grupy z problemami na rynku pracy. Związkowcy twierdzą, że takie kontrakty niczym nie różnią się jednak od zleceń. Pracodawcy będą ich bronić?
Twierdzenia, że lepszą jakość pracy można osiągnąć tylko poprzez zagwarantowanie wszystkim umowy na czas nieokreślony, są mylne. Taka regulacja oznaczałaby wzrost segmentacji na rynku pracy, a już na pewno wzrost szarej strefy. Projekt proponuje wyraźne wzmocnienie zatrudnienia pracowniczego, dając jednocześnie szansę rozwoju samozatrudnienia jako formy świadczenia usług. Praca nieetatowa ma być zatrudnieniem w ramach stosunku pracy, a nie cywilnoprawnego. Jej cel – podejmowanie pracy przez osoby uczące się oraz emerytów – tłumaczy kształt tej formy zatrudnienia. Strony umawiają się na pracę, ale konkretne harmonogramy godzin lub dni (limitowane przepisami) ustalają między sobą z tygodniowym wyprzedzeniem. Chroni to interesy obydwu stron i daje im pewną elastyczność, której potrzebują i na którą mogą sobie pozwolić. Ta forma, jeśli udałoby się ograniczyć niektóre koszty ubezpieczenia, mogłaby odegrać ogromną rolę na rynku pracy i istotnie zwiększyć wskaźnik zatrudnienia w grupach najmniej aktywnych zawodowo.
Zgodnie z projektem praca zarobkowa ma być wykonywana na podstawie umowy o pracę, zatrudnienia niepracowniczego – w bardzo ograniczonych przypadkach, lub samozatrudnienia. Jakie skutki to wywoła?
Komisja zaproponowała wprowadzenie pojęcia samozatrudnionego, czyli osoby zarobkującej poprzez pracę wykonywaną bez podporządkowania. Jednak zapis ten nie oznacza, że samozatrudniony musi prowadzić działalność gospodarczą. Na pewno konieczne będzie zdefiniowanie przedsiębiorcy w przepisach prawa gospodarczego. Bo skoro praca zarobkowa w zdecydowanej większości przypadków ma być wykonywana albo przez pracowników, albo samozatrudnionych, to należy wprowadzić racjonalne regulacje, które wskażą, kto z obecnych zleceniobiorców będzie przedsiębiorcą, a kto nie, oraz kto będzie przedsiębiorcą zarejestrowanym, a kto nie. Zapowiedzi prac nad tzw. działalnością gospodarczą nierejestrowaną przedstawił już resort przedsiębiorczości. W omawianym zakresie istotne jest także to, że projekt kodeksu pracy zawiera dyrektywę interpretacyjną, zgodnie z którą przy wykładni przepisów prawa pracy należy stosować w szczególności zasadę proporcjonalności, uwzględniając przede wszystkim prawo do pracy, wolność prowadzenia działalności gospodarczej, a także potrzebę realizacji celów społecznych. Oznacza to, że w rozumieniu nowego k.p. prawo pracy nie byłoby prawem służącym jedynie ochronie interesów jednej z grup społecznych, czyli pracowników, ale dziedziną polegającą na ważeniu praw i wolności zatrudnionych i zatrudniających. Nie ma powodu do twierdzeń, że prawa pracownicze są z założenia ważniejsze niż prawa przedsiębiorców. W procesie wykładni prawa sądy będą więc miały obowiązek stosowania wskazanych powyżej reguł interpretacyjnych. Rynek pracy potrzebuje pracowników, ale w przyszłości – w jeszcze w większym stopniu niż obecnie – będzie rozwijać się samodzielna działalność gospodarcza. Prawo pracy musi dostrzegać to zjawisko.
Znaczna część obecnych samozatrudnionych to jednak osoby, które współpracują tylko z jedną firmą i są jej de facto podporządkowane. Komisja to dostrzegła?
W projekcie zaproponowano uregulowanie podstawowych praw samozatrudnionych wykonujących pracę w ścisłym związku z określonym kontrahentem. Osobom takim – czyli samozatrudnionym ekonomicznie zależnym – proponuje się m.in. podstawową ochronę zatrudnienia, minimalne stawki godzinowe, ograniczenie czasu świadczenia usług oraz ustalenie okresów ich niewykonywania z zachowaniem prawa do wynagrodzenia. Trzeba jednak pamiętać, że nie w każdym przypadku miarą działalności jest czas świadczenia zadań.
Jeśli tego nie dostrzeżemy, to omawiane przepisy nie będą dopasowane do działalności opłacanej prowizyjnie, np. przy sprzedaży bezpośredniej lub dystrybucji. Nie bez powodu taka działalność już teraz nie jest objęta minimalną stawką godzinową. W przypadku takich zatrudnionych o zarobku, uzależnionym od liczby sprzedanych usług lub produktów, nie decyduje czas poświęcony na pracę, lecz przede wszystkim skuteczność danego sprzedawcy. To tylko przykładowy wątek, który powinien być przedyskutowany w trakcie konsultacji przepisów dotyczących podstaw zatrudnienia zawartych w projekcie nowego k.p.
Często wskazuje się, że to nie forma zatrudnienia, ale sposób oskładkowania decyduje o tym, jaką umowę proponuje się kandydatom do pracy. Komisja to analizowała?
Przygotowany projekt nie był tworzony w ramach rządowego procesu legislacyjnego, więc nie określa skutków finansowych proponowanych zmian. Komisja nie ma narzędzi do tego typu oceny. W trakcie dalszych prac nad projektem konieczne byłoby jednak ustalenie, czy zmieni się sposób oskładkowania samozatrudnienia, oraz określenie zasad oskładkowania pracy nieetatowej, która jest przecież dedykowana uczącej się młodzieży oraz emerytom. W przypadku tych ostatnich grup trudno sobie wyobrazić objęcie ich powszechnymi zasadami ubezpieczenia, skoro umowy nieetatowe mają zapewniać elastyczność zatrudnienia tych osób, a przez to zwiększać ich aktywność zawodową. Powinny dotyczyć ich szczególne, bardziej preferencyjne reguły oskładkowania. Ważnym wątkiem jest też zmiana modelu wypłaty wynagrodzenia z tytułu choroby. Zakłada ona zmniejszenie kosztów pracodawcy. Otwarte pozostaje jednak pytanie, czy zobowiązania te przejmie państwo i w jakim zakresie.
Tuż przed ostatecznym głosowaniem nad projektami komisja wprowadziła ograniczoną możliwość zatrudniania na zleceniu. Stosowanie tych umów byłoby możliwe w przypadku kadry menedżerskiej i specjalistów (pod warunkiem zapewnienia wysokiej płacy) oraz w celu okazjonalnego dorabiania (maksymalnie 32 godz. w miesiącu). To dobry pomysł?
Myślę, że to głosowanie miało stonować dyskusję na temat modelu zatrudnienia. Zgłaszano bowiem uwagę, że proste zastąpienie umów cywilnoprawnych stosunkiem pracy nie jest możliwe. Ja także uważam, że różnorodność form świadczenia pracy jest potrzebna. Propozycje zawarte w projekcie oznaczałyby gruntowną przebudowę stosunków pracy w Polsce. Moim zdaniem jest ona potrzebna, ale można ją wdrożyć tylko pod warunkiem dobrego przygotowania się na zmiany i przeprowadzania ich ewaluacyjnie.
Projekt zakłada też domniemanie stosunku pracy. Czy jest to rozwiązanie do przyjęcia dla pracodawców?

Mechanizm ten polega na przerzuceniu ciężaru dowodu na pracodawcę w sprawach o ustalenie istnienia stosunku pracy oraz na domniemaniu zatrudnienia pracowniczego, w przypadku wątpliwości co do tego, czy osoba świadczy usługi, czy też jest zatrudniona, czyli jest pracownikiem. Oceniam taką propozycję jako radykalną. Przepis przesądzający o tym, że praca w strukturach jednostki organizacyjnej zatrudniającego jest wykonywana na podstawie umowy o pracę, prowadzi do likwidacji przypadków zatrudnienia w innych formułach. W projekcie podkreśla się, że w przypadkach spornych ocena należy do sądu, ale pojawiają się postulaty, aby uprawnienia w tym zakresie zyskała też Państwowa Inspekcja Pracy. A to – przy restryktywnej wykładni PIP dotyczącej istnienia stosunku pracy – może spowodować tylko problemy. Dlatego regulacje te wymagają jeszcze dyskusji z partnerami społecznymi.