Pracownicy budżetówki, którzy liczą, że dzięki oddelegowaniu do wyborów zarobią więcej, mogą się przeliczyć. Niewykluczone, że stracą dodatkowe wynagrodzenie roczne, a także urlop wypoczynkowy.
Wyższa pensja, która miała skusić urzędników do pracy przy organizacji wyborów, może ich drogo kosztować. Stracić bowiem mogą 13. pensję, która w pełnym wymiarze przysługuje tym przedstawicielom budżetówki, którzy przepracowali cały rok kalendarzowy. Proporcjonalnie pomniejszona trzynastka trafia do kieszeni urzędników, którzy przepracowali minimum sześć miesięcy.

Artykuł 2 ustawy o dodatkowym wynagrodzeniu rocznym dla pracowników jednostek sfery budżetowej określa też zamknięty katalog przypadków, kiedy można wypłacać trzynastkę przy jednoczesnym przepracowaniu mniej niż sześciu miesięcy. – Jeśli więc urzędnik przepracuje na rzecz wyborów ponad sześć miesięcy, to nie otrzyma w ogóle trzynastki, bo nie przewidziano w ustawie takiego wyjątku – mówi prof. Jolanta Itrich-Drabarek, dyrektor Centrum Studiów Samorządu Terytorialnego i Rozwoju Lokalnego Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Krajowe Biuro Wyborcze przesunęło termin zgłaszania się kandydatów na urzędników wyborczych. Tym razem z 6 na 16 kwietnia.

Bez bonusów
– Pracujemy razem z mężem w budżetówce. On zarabia miesięcznie mniej, niż proponuje to kodeks wyborczy. Pomyśleliśmy, że mógłby sobie dorobić, ale przy wypełnieniu wniosku dotarło do nas, że przez to straci lub będzie miał w ograniczonym zakresie wypłacaną trzynastkę – mówi nam pani Małgorzata, pracownica budżetówki z Opola.
Jak to możliwe? Urzędnicy wyborczy są oddelegowywani do organizowania plebiscytów. Ten czas może trwać od momentu ogłoszenia wyborów aż do zakończenia rozpatrywania wszystkich protestów (a to może się ciągnąć miesiącami). W tym czasie nie otrzymują wynagrodzenia ze swojego macierzystego miejsca zatrudnienia, bo są zwolnieni ze świadczenia pracy. Przysługuje im specjalnie wyliczana pensja – czyli 4447 zł brutto. Nie są też zatrudniani na etacie, następuje tylko powołanie (nie jest to ani umowa o pracę, ani o dzieło). Nie mają też prawa do nagród, dodatkowego wynagrodzenia rocznego, praca nie wpływa też na staż, który uprawnia m.in. do świadczeń związanych z nagrodą jubileuszową.
– Załóżmy np., że pracowałabym jako urzędnik wyborczy od września do listopada. W tym czasie mogę się umówić z szefem, że dwa dni w miesiącu będę przychodzić do urzędu. I wtedy stracę na nagrodzie jubileuszowej, którą mam mieć wypłaconą w grudniu – tłumaczy DGP jedna z urzędniczek zatrudniona w administracji samorządowej na Mazowszu. – Bo za te dwa dni pracy w każdym miesiącu otrzymałabym po mniej więcej 200 zł wynagrodzenia. W efekcie nagroda jubileuszowa za 20 lat pracy, która wynosi 75 proc. ostatniego wynagrodzenia, wyniosłaby zaledwie 150 zł, a nie np. 3 tys. zł brutto – tłumaczy.
Stracona trzynastka
Podobne problemy pojawią się przy trzynastce (8,5 proc. rocznego wynagrodzenia pracownika budżetówki). Zgodnie z art. 2 ustawy z 12 grudnia 1997 r. o dodatkowym wynagrodzeniu rocznym dla pracowników jednostek sfery budżetowej (t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 2217 ze zm.), pracownik nabywa prawo do wynagrodzenia rocznego w pełnej wysokości po przepracowaniu u pracodawcy całego roku kalendarzowego. W kolejnej części przepisu jest mowa o wyjątku – jeśli ktoś nie przepracował całego roku, nabywa prawo do wynagrodzenia rocznego w wysokości proporcjonalnej do okresu przepracowanego, pod warunkiem, że wynosi on co najmniej sześć miesięcy.
Ustawa określa też zamknięty katalog przypadków, kiedy można wypłacać trzynastkę proporcjonalnie przy jednoczesnym przepracowaniu w urzędzie mniej niż sześć miesięcy (dotyczy to np. sytuacji związanej z powrotem po urlopie macierzyńskim).
– Jeśli więc urzędnik przepracował na rzecz wyborów ponad sześć miesięcy, to nie otrzyma w ogóle trzynastki, bo nie przewidziano w ustawie takiego wyjątku – mówi prof. Jolanta Itrich-Drabarek, dyrektor Centrum Studiów Samorządu Terytorialnego i Rozwoju Lokalnego Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego.
– A jeśli ktoś pracował na rzecz wyborów tylko trzy miesiące, to jego dodatkowe wynagrodzenie roczne będzie proporcjonalnie obniżone o ten okres – dodaje.
Trzeba też wziąć pod uwagę, że urzędnik wyborczy, zajmujący się organizacją i przebiegiem wyborów, straci również na urlopie wypoczynkowym. W macierzystej pracy będzie on bowiem pomniejszony o liczbę miesięcy, w których był oddelegowany do pracy związanej z wyborami.
– A średnio na miesiąc przysługuje pracownikowi dwa dni takiego wypoczynku – mówi dr Stefan Płażek, adiunkt z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Jego zdaniem wszystko można jeszcze naprawić, nowelizując kodeks wyborczy.
Trzeba zmienić
Autorzy zmian tego nie wykluczają. Ale jeszcze nie teraz.
– Korpus urzędników wyborczych dopiero się tworzy i po wyborach samorządowych będziemy oceniać, jak wyglądała ich praca – mówi Łukasz Schreiber, poseł PiS, współautor zmian. – Mogą przecież pracować po godzinach. Ale zobaczymy, jak zachowają się ich pracodawcy i nie wykluczamy nowelizacji, która zagwarantuje im wszystkie dotychczasowe świadczenia przy jednoczesnym zachowaniu statutu urzędnika wyborczego – dodaje.
Łukasz Schreiber zastrzega też, że funkcja urzędnika wyborczego miała być służbą państwu, a nie sposobem na łatwe pieniądze dla młodych pracowników budżetówki.
– Nie interesują nas takie osoby, bo organizacja wyborów i ich przeprowadzenie nie są łatwe i wiążą się z wielką odpowiedzialnością – dodaje.
Jednak zdaniem ekspertów wykonywanie tych dwóch czynności jednocześnie, czyli bycie pracownikiem gminy i urzędnikiem wyborczym, może być trudne.
– Przecież oni co najmniej miesiąc przed wyborami, a także miesiąc po wyborach będą mieć bardzo dużo pracy związanej z ich nadzorem i organizacją. Nie wspomnę już o szkoleniach, które mają prowadzić odpowiednio wcześniej – zauważa dr Stefan Płażek.
Inni eksperci zwracają uwagę, że realizowane zadania przez urzędnika wyborczego siłą rzeczy będą się nakładać na pracę w urzędzie, bo tylko w godzinach funkcjonowania administracji publicznej można wiele zadań zrealizować.
– Jako pracodawca obawiałabym się wypłacać wszystkie świadczenia urzędnikowi za czas, kiedy i tak pracuje przy organizacji wyborów – mówi Jolanta Itrich-Drabarek. Jej zdaniem szefowie urzędów takim działaniem naraziliby się na zarzut naruszenia dyscypliny finansów publicznych. – Nie można przecież płacić i przyznawać urlopu wypoczynkowego za czas, w którym ktoś jest zwolniony ze świadczenia pracy – przekonuje Jolanta Itrich-Drabarek.
W świetle tych wątpliwości nie dziwi, że chętnych do zostania urzędnikiem wyborczym nie ma zbyt wielu. A ponieważ potrzeba ich ok. 6 tys., Krajowe Biuro Wyborcze po raz kolejny przesunęło termin zgłaszania się kandydatów. Tym razem z 6 na 16 kwietnia.
OPINIA
Trzeba znowelizować kodeks wyborczy
Dr Andrzej Pogłódek konstytucjonalista z Wydziału Prawa i Administracji UKSW w Warszawie / Dziennik Gazeta Prawna
Ustawodawca jedynie fragmentarycznie uregulował status urzędników wyborczych. Stąd też kodeks wyborczy nie pozwala na rozstrzygnięcie wszystkich istotnych kwestii związanych z ich uprawnieniami pracowniczymi. Z tego też względu wydaje się, że wiele niedociągnięć odnoszących się do ich statusu ujawni dopiero praktyka. Jednak już teraz można wskazać niektóre. Przykładowo urzędnikom wyborczym nie zagwarantowano zaliczenia okresów, w których będą wykonywać swoje zadania, do stażu pracy w podstawowym miejscu pracy, co ma znaczenie zarówno dla dodatkowego wynagrodzenia rocznego (tzw. trzynastka), jak i otrzymania nagrody jubileuszowej. Te kwestie nie mogą zostać uzupełnione przez Państwową Komisję Wyborczą – wymaga to interwencji ustawodawcy. Budzi też wątpliwości, czy urzędnika wyborczego obowiązuje typowy kodeksowy czas pracy, czy też wymiar czasu pracy jest określony jego zadaniami. Rozróżnienie to jest istotne, bowiem w pierwszym przypadku urzędnik wyborczy miałby prawo do płatnych nadgodziny, jeżeli wymiar zadań przekracza czas pracy, w drugim już nie. Uwzględniając, jakie zadania zostały im powierzone, zasadne byłoby uznanie, że czas pracy jest dla nich określany wymiarem zadań. Jednakże niejasność w tym względzie może być zniechęcająca dla potencjalnych kandydatów. Problemem jest także brak wyrównania utraconego zarobku w przypadku tych urzędników wyborczych, którzy w podstawowym miejscu pracy osiągaliby wyższe wynagrodzenie. Przemyśleć też należy ograniczenie kręgu osób, które mogą nimi zostać. Obecny wymóg wykształcenia wyższego powinien zostać doprecyzowany przez wskazanie, że wymagany jest tytuł magistra. Ze względu na to, że profesjonalizacja urzędników wyborczych jest w Polsce nowością, ustawodawca powinien uważnie śledzić pojawiające się mankamenty i na bieżąco je poprawiać.