Gdy lekarz otrzyma niejednoznaczny wynik z urządzenia diagnostycznego takiego jak EKG, powinien skierować pacjenta do szpitala, nawet gdy objawy nie wskazują bezpośrednio na ciężką chorobę lub zagrożenie życia.
Aleksander P. był zatrudniony w pogotowiu. Podczas jednego z dyżurów został wezwany do pacjentki, z podejrzeniem zawału serca albo ostrego ataku choroby wieńcowej. Doktor przyjechał wraz z zespołem i dokonał niezbędnych badań, w tym EKG.
Mimo że wykazało ono nieprawidłową pracę serca, to po przeprowadzeniu wywiadu i obserwacji objawów doszedł do wniosku, że kobieta ma atak nerwicy (była bowiem wcześniej leczona także i na takie schorzenia). W efekcie zdecydował o niezabieraniu jej do szpitala, przepisał leki i nakazał, aby przy kobiecie stale był ktoś z rodziny.
Godzinę później zespół doktora P. został wezwany ponownie. Tym razem lekarz mógł stwierdzić już tylko zgon. Późniejsza sekcja zwłok i badania histopatologiczne wykazały, że przyczyną zgonu nie był zawał, niewydolność serca czy podejrzewany wcześniej (ze względu na wynik EKG) ostry zespół wieńcowy. Mimo to P. został obwiniony o błąd w sztuce lekarskiej, który doprowadził do śmierci pacjentki. Miał on polegać głównie na podjęciu złej decyzji – o rezygnacji z natychmiastowej hospitalizacji Danuty K.
Postępowanie dyscyplinarne w łódzkim Okręgowym Sądzie Lekarskim (OSL) zakończyło się naganą. Ukarany odwołał się do Naczelnego Sądu Lekarskiego (NSL), powołując się na liczne błędy proceduralne. Jego pełnomocnicy twierdzili, że OSL złamał naczelną zasadę procesu karnego, obowiązującą także w postępowaniu dyscyplinarnym, mianowicie zasadę rozstrzygania wątpliwości na korzyść obwinionego oraz domniemanie niewinności. Wskazywali m.in. na opinie biegłych specjalistów z zakresu kardiologii, którzy uznali, że bezpośrednią przyczyną zgonu Danuty K. nie były problemy z sercem i krążeniem. Podkreślali, że z wywiadu lekarskiego, który przeprowadził doktor, wynikało, że pacjentka nie skarżyła się na bóle ani podobne objawy, typowe przy zaburzeniach kardiologicznych. Komputerowa analiza zapisu EKG także nie sugerowała zawału ani ostrego stanu choroby wieńcowej. Diagnoza lekarska nie była więc błędem, i w tym wypadku, w momencie badania nie było wskazań do hospitalizacji.
Te uwagi odrzucił jednak NSL, który odwołanie oddalił i utrzymał w mocy wyrok łódzkiego OSL. Podobne orzeczenie wydał też Sąd Najwyższy, oddalając kasację ukaranego lekarza.
Uzasadniając postanowienie, SN wskazał, że choć do orzeczeń sądów dyscyplinarnych należy podchodzić nieco inaczej, gdyż wydają je specjaliści w określonym zawodzie, a nie prawnicy, to jednak w tym wypadku sądy lekarskie stanęły na wysokości zadania i prawidłowo oceniły materiał dowodowy.
– Słusznie przyjęto, że przewinieniem była decyzja o pozostawieniu pacjentki w domu i braku hospitalizacji, którą to lekarz podjął na podstawie oceny wydruku EKG. Zapis ten, na co także wskazywali biegli, mógł nasuwać podejrzenia, że stan zdrowia pacjentki jest zły. P nie miał zaś ani narzędzi, ani możliwości leczenia na miejscu. Powinien więc skierować chorą do szpitala – powiedział sędzia Piotr Mirek.
Brak decyzji o hospitalizacji był właśnie przewinieniem dyscyplinarnym. To, że przyczyna zgonu mogła być inna i że dolegliwości mogły zostać błędnie zdiagnozowane jako nerwica, jest – zdaniem SN – kwestią drugorzędną. Lekarz, gdy otrzymuje zapis z urządzenia diagnostycznego, który budzi wątpliwości lub wskazuje, nawet hipotetycznie, na poważne zaburzenia zdrowotne, powinien skierować pacjenta do szpitala.
ORZECZNICTWO
Postanowienie Sądu Najwyższego z 19 września 2017 r., sygn. SDI 56/17.