Coraz więcej pracowników budżetówki, w tym urzędników, z obawy przed zwolnieniem zapisuje się do związków zawodowych. Ze względu na reformę oświatową podobne decyzje podejmują nauczyciele.
Ciągłe zmiany w zasadach zatrudnienia, likwidacja konkursów na niektóre stanowiska urzędnicze, a także różnego rodzaju reorganizacje oraz łączenie urzędów powodują duże poczucie niepewności w budżetówce. Obawa o zatrudnienie sprawia, że pracownicy szukają pomocy w organizacjach związkowych.
Niepewne czasy
Od lat utarta jest opinia, że praca w administracji państwowej nie należy do bardzo dobrze płatnej, ale za to gwarantuje spokój i stabilność zatrudnienia. Za obecnej ekipy rządowej doszło do wielu zmian, a kolejne są w planach.
Jedną z pierwszych była uchwalona pod koniec 2015 r. nowelizacja ustawy o służbie cywilnej, która sprawiła, że na stanowiska kierownicze nie ogłasza się konkursu, tylko dokonuje powołania w trybie kodeksu pracy. Podobne rozwiązania wprowadzono w agencjach rolniczych, a także instytucjach wojskowych (Agencji Mienia Wojskowego). Roszady nastąpiły też w skarbówce w związku z utworzeniem Krajowej Administracji Skarbowej, a pracownicy sądów szykują się do zmian wynikających ze zmiany prawa o ustroju sądów powszechnych. Nowi prezesi powołani przez ministra sprawiedliwości mają tam dokonać przeglądu kadr.
– Jeszcze przed wetem prezydenta wielu pracowników, nawet Sądu Najwyższego, było zainteresowanych przystąpieniem do naszej organizacji i składali deklaracje. Wcześniej nikt z tego organu nie myślał o wstępowaniu do związków – przyznaje Marcin Puźniak, zastępca przewodniczącego NSZZ „Solidarność” Pracowników Sądownictwa. Dodaje, że zainteresowani wstąpieniem do organizacji są pracownicy sądów administracyjnych, a wkrótce podobny trend może dotrzeć do sądów powszechnych.
– Trzeba przyznać, że ich decyzje wynikają najczęściej z obawy przed utratą pracy – stwierdza Puźniak. Otrzymuje on też sygnały, że od pewnego czasu w poszczególnych sądach zakładane są małe organizacje związkowe.
Związki zawodowe w Polsce / Dziennik Gazeta Prawna
Na horyzoncie widać zbliżającą się ustawę o służbie publicznej, którą zapowiada minister Beata Kempa z kancelarii premiera. Urzędnicy obawiają się, że będzie to pretekstem do kolejnych przeglądów kadr.
Centrale związkowe korzystają na tzw. dobrej zmianie. Nowym członkom oferują pomoc prawną, a w wielu przypadkach także ochronę przed zwolnieniem, wyznaczając im funkcje działaczy.
Sześć razy więcej
Jak przekłada się to na liczbę członków?
– W 2014 r. do Sekcji Krajowej Pracowników Administracji Rządowej i Samorządowej NSZZ „Solidarność” należało zaledwie tysiąc członków, a obecnie ich liczba sięga prawie 6 tys. Szacuję, że w kolejnych latach może ich być ponad 10 tys. – przekonuje Robert Barabasz, przewodniczący związku zawodowego w Łódzkim Urzędzie Wojewódzkim i były szef wspomnianej sekcji NSZZ.
Podkreśla, że uzwiązkowienie wśród urzędników wciąż jest bardzo niskie, ale jego zdaniem ze względu na poczucie niepewności będzie rosło. – Dodatkowo wielu urzędników chce walczyć o odmrożenie kwoty bazowej. Nie była ona podwyższana od 2009 r. – mówi związkowiec.
Jak podkreśla, im więcej urzędników będzie należało do organizacji związkowych, tym łatwiej będzie im wysuwać postulaty wobec rządzących.
Zdaniem ekspertów związkowcy powinni wykorzystać tę sytuację.
– Do urzędników powinni kierować swoje zaproszenie z informacją, co daje im przynależność związkowa – mówi prof. Bogumił Szmulik, ekspert ds. administracji publicznej. – Oczywiste jest, że urzędnicy się wahają, dlatego informacja i spotkanie z przedstawicielami związków z pewnością byłyby tu pomocne. To jest najlepszy moment, aby uzwiązkowienie w administracji wzrosło – przekonuje Szmulik.
Nie wszędzie uzwiązkowienie rośnie w tym samym tempie.
– Problem może być w małych gminach, w których niektórzy dyrektorzy traktują nas jako zło konieczne. A przecież my oferujemy także pracodawcy pomoc w sprawnym zarządzaniu urzędem w zakresie szkolenia i przestrzegania warunków bhp itp. – zauważa Lucyna Walczykowska, przewodnicząca Sekcji Krajowej Pracowników Administracji Rządowej i Samorządowej NSZZ „Solidarność”, która na co dzień pracuje w urzędzie miasta w Krakowie.
Reforma napędza chętnych
Podobna sytuacja jest wśród nauczycieli. Tu też reformy działają na korzyść związków. Największym zainteresowaniem cieszy się Związek Nauczycielstwa Polskiego, który liczy 246 tys. członków.
– Od marca do maja podległe nam jednostki odnotowywały znaczący wzrost liczby pracowników oświaty, którzy zapisywali się do naszej organizacji. Co roku przyjmujemy ok. 10 tys. członków, ale w tym roku spodziewamy się znacznie większej liczby – mówi Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.
– Nie jestem entuzjastą tego, że zła i szkodliwa dla nauczycieli i pozostałych pracowników oświaty reforma MEN napędza nam większą liczbę członków. Wolałbym, aby zapisywały się osoby z własnej nieprzymuszonej woli, a nie z obawy przed utratą pracy. Staramy się jednak wszystkim pomagać, nawet tym, którzy dopiero zastanawiają się nad przystąpieniem do naszego związku – dodaje Broniarz.
Z uwagi na to, że wygaszanie gimnazjów będzie trwało przez trzy lata, a największe zwolnienia zapowiadają się w przyszłym roku szkolnym, dobra passa dla oświatowych związków będzie trwała w kolejnych latach.