Pozew przeciwko Biedronce trafi do sądu jeszcze w czerwcu. Co więcej, szykuje się nie jedna, ale kilka spraw przeciwko sieci. Kancelaria Lech Obara i Współpracownicy zakończyła już prace nad dokumentem.
Zdecydowała również, że pozew nie zostanie złożony, jak pierwotnie planowano, w sądzie w Warszawie, ale w Elblągu. – Zależy nam, by do pierwszej rozprawy doszło jeszcze w tym roku. W przypadku stołecznego sądu istnieje zbyt duże ryzyko, że tak się nie stanie. Prowadzimy wiele spraw w Warszawie i z naszych doświadczeń wynika, że na termin pierwszej rozprawy trzeba czekać około roku. A okresy między kolejnymi są długie. Wynoszą od sześciu do 12 miesięcy – wyjaśnia Olga Malinowska, radca prawny z Kancelarii Lech Obara i Wspólnicy.
Pracownicy największej sieci dyskontowej w kraju chcą walczyć o zadośćuczynienia za naruszanie ich prawa do bezpiecznych i higienicznych warunków pracy. Chodzi m.in. o to, że byli dopuszczani do pracy bez ważnych badań lekarskich zezwalających na wykonywanie czynności, do których byli faktycznie przydzieleni, a nie tych zapisanych w umowie. Nie informowano ich o ryzyku zawodowym oraz zasadach ochrony przed zagrożeniami związanymi z faktycznie wykonywanymi obowiązkami. Sprawa dotyczy sytuacji sprzed kilkunastu lat. Wtedy sieci postawiono zarzuty prokuratorskie m.in. za fałszowanie ewidencji czasu pracy. To oznacza, że nieprawidłowości ujawnione wówczas w dyskoncie nosiły znamiona przestępstwa.
Sąd w Elblągu wybrano dlatego, że pierwsze podpisy zebrano od osób, które pracowały w sklepach Biedronki zlokalizowanych właśnie w woj. warmińsko-mazurskim. Mowa o 10 skarżących, choć chętnych, by wystąpić przeciwko Biedronce, jest już przynajmniej dwa razy tyle. Według prawników systematycznie zgłaszają się kolejni poszkodowani, by dołączyć do sporu. To już nie tylko byli, ale także obecni pracownicy dyskontu.
– O odszkodowanie może ubiegać się co najmniej kilkaset osób. Prawda jest jednak taka, że nie wszystkie wiedzą, że istnieje taka możliwość. A te, które mają tego świadomość, utraciły wiarę, że mogą dochodzić swoich praw i ubiegać się o odszkodowanie. Teraz ważne, by im ją przywrócić – deklaruje przedstawiciel Stowarzyszenia Stop Wyzyskowi – Biedronka (SSWB), które pomaga w kontakcie pracowników z kancelarią.
– Dlatego podjęliśmy decyzję, że będziemy grupować takie osoby ze względu na miejsce zatrudnienia i wytaczać osobne procesy dla każdego województwa – uzupełnia Lech Obara, główny pełnomocnik pracowników Biedronki występujących z pozwem przeciwko sieci.
– Pozytywny wyrok w pierwszej sprawie byłby precedensem dla kolejnych podobnych w całej Polsce. Pracownicy z innych miast byliby mniej narażeni na oddalenie ich powództwa, ułatwiłoby im to też dochodzenie ich roszczeń – podkreśla Olga Malinowska.
Prawnicy nie ukrywają, że czas jest bardzo ważny w tym przypadku.
– Ich roszczenia przedawniają się po 20 latach, a nie po 10 latach, jak ma to miejsce w normalnych warunkach. Ponad połowa przysługującego im okresu jednak już upłynęła. Co oznacza, że pracownikom nie zostało już wiele czasu na dochodzenie swoich roszczeń – wyjaśnia Obara.
Obecnie trwa zbieranie wpisowego, które trzeba uiścić przy składaniu pozwu w sądzie. Opłata wynosi 5 proc. wartości roszczenia, a te są różne w zależności od tego, ile dany pracownik przepracował w sieci i na jakim stanowisku. Najniższe odszkodowanie, o jakie toczy się gra, to 7,5 tys. zł, najwyższe to 48 tys. zł. W sumie składa się to na kilka tysięcy złotych wpisowego do sądu.
Jeronimo Martins, właściciel sieci, nie chce komentować sprawy, dopóki nie zapozna się z treścią dokumentu. – Nie wiemy, czego dokładnie dotyczą roszczenia, jaka jest ich podstawa. Dlatego trudno jest nam zająć stanowisko – słyszymy w biurze prasowym spółki. Podkreśla ono jednocześnie, że firma dba o to, by warunki zatrudnienia w sieci były zgodne z prawem pracy i przepisami bhp.
Pracownicy sieci nie przeczą, że na przestrzeni ostatnich lat pod tym względem zaszły duże zmiany na plus. Zauważają, że między innymi wózki ręczne do transportu towarów zostały zamienione na elektryczne, są przestrzegane normy dotyczące dźwigania ciężarów. Pracownicy przechodzą też wszystkie konieczne badania. Są też informowani o ryzyku związanym z wykonywaniem określonych obowiązków.
– Pozwani nie skarżą się jednak na to, jak jest teraz, a na to, jak było przed laty. Kontrole inspektorów pracy w poprzednich latach ujawniły, że dochodziło do licznych nieprawidłowości na terenie sieci, zwłaszcza w zakresie dźwigania ciężarów – mówi nam przedstawiciel SSWB.