Koniec swobodnego dorabiania w niepublicznych szkołach i przedszkolach. Nakaz zatrudniania na etacie nauczycieli pozbawi ich dodatkowych pieniędzy. Zdaniem MEN nie będzie też możliwe przechodzenie na samozatrudnienie.
Przy okazji prac nad ustawą o finansowaniu zadań oświatowych MEN chce przeprowadzić zmiany w Karcie nauczyciela. Dodano do niej art. 10a, który przewiduje, że we wszystkich szkołach i przedszkolach publicznych i niepublicznych nauczyciele muszą być zatrudniani na podstawie umowy o pracę. Ma się to odbywać zgodnie z ustawą z 26 czerwca 1974 r. – Kodeks pracy (t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 1666, ze zm.).
– Dzięki temu przepisowi chcemy skończyć z umowami śmieciowymi w placówkach prowadzonych przez prywatne podmioty. Nie możemy też zgodzić się na to, że nauczyciele są zatrudniani na zlecenie od września do czerwca, a przez pozostałą część roku nie otrzymują wynagrodzenia, i nie mają prawa do urlopu wypoczynkowego – mówi Marzenna Drab, wiceminister edukacji narodowej.
– Odbieramy tę zmianę jako pozytywny gest w stronę nauczycieli ze strony ministerstwa. Mamy też ogromną nadzieję, że właściciele nie będą szukać kruczków prawnych na obejście tego obowiązku – mówi DGP Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Według niego edukacja nie może być tylko sposobem na dobry biznes, który odbywa się kosztem pedagogów.
Szkoły przeciwne
Takie rozwiązanie nie podoba się przedsiębiorcom. Uważają, że MEN nie powinno tak mocno ingerować w zasady zatrudniania przez nich pracowników.
– MEN powinno przestać mówić, że umowa o dzieło jest umową śmieciową. Przecież odprowadzamy składki na ZUS. Należy pamiętać, że część nauczycieli nie jest zainteresowana etatem, bo np. ich główni pracodawcy podpisują z nimi lojalkę, że nie będą zatrudniać się w innych placówkach. A przecież logopedów, psychologów nie ma aż tak dużo na rynku. Tych specjalistów brakuje – mówi DGP Maciej Godlewski, prezes Stowarzyszenia Przedszkoli Niepublicznych. – Skończy się na tym, że przez takie zmiany nauczyciele nie będą mogli dorabiać, a my nie będziemy mieć dostępu do specjalistów – oburza się Godlewski.
Podobnego zdania są właściciele innych placówek.
– To jakiś absurd. Rzeczywiście zatrudniamy na umowę-zlecenie nauczycieli, którzy uczą dzieci angielskiego i rytmiki od września do czerwca. I nie widzę potrzeby, aby przez okres wakacji płacić wynagrodzenie nauczycielom tylko za ich gotowość – mówi Anita Lachowicz, właściciel przedszkola Szczęśliwe Dzieci w Józefowie.
Kazimierz Stankiewicz, wiceprezes spółki Szkoły Marzeń w Piasecznie oraz jej dyrektor zarządzający, tłumaczy, że czasami sam nauczyciel nie jest zainteresowany umową o pracę. Woli mieć wyższą stawkę godzinową na zleceniu.
– Ostatnio nauczycielka poprosiła mnie o taką formę zatrudnienia. Z takim wynagrodzeniem nie mógłbym jej zatrudnić na etacie, bo zarabiałaby więcej od pozostałych, a to nie jest zgodne z kodeksem pracy – mówi Stankiewicz.
Podkreśla, że często potrzebuje nauczyciela tylko na kilka godzin. Jeśli zaproponuje mu część etatu z niewielkim wynagrodzeniem, nie będzie zainteresowany.
– Na zleceniu pracuje u mnie nauczyciel od etyki od września do czerwca. Zarówno on jak i ja jesteśmy zadowoleni z takiej formy zatrudnienia – zapewnia.
I zwraca uwagę na jeszcze jeden istotny aspekt zmian – wyższe koszty związane z utrzymaniem prywatnej szkoły lub przedszkola. Co może skutkować tym, że właściciele będą musieli zastanowić się nad zwiększeniem czesnego.
Prawnie możliwe
– Do tej pory nie było przeszkód, aby pedagog który miał działalność gospodarczą, mógł wystawiać faktury i uczyć w szkole prowadzonej przez inny podmiot niż jednostki samorządu terytorialnego. Często tak się dzieje, jeśli nauczyciel uczy np. języka chińskiego lub innych języków obcych, z których trudno jest znaleźć odpowiednich specjalistów. Taką możliwość potwierdza orzecznictwo sądowe – mówi DGP Joanna Berdzik, była wiceminister edukacji narodowej.
Jednak zdaniem ministerstwa takie rozwiązanie nie będzie już możliwe.
– W placówkach wymienionych w projekcie nauczyciele będą zatrudniani na podstawie umowy o pracę, zgodnie z ustawą – Kodeks pracy. A to oznacza, że prowadzenie zajęć edukacyjnych nie będzie możliwe w ramach prowadzonej przez nauczyciela własnej działalności – wyjaśnia Anna Ostrowska, rzecznik prasowy MEN.
Zdaniem prawników nie ma żadnych przeszkód, by resort wprowadził zakładane zmiany.
– O ile w szkole publicznej podstawowym aktem prawnym regulującym zasady zatrudniania nauczycieli jest Karta nauczyciela, o tyle w szkole niepublicznej obowiązują tylko niektóre jej przepisy. Pozostałe kwestie rozstrzyga przede wszystkim kodeks pracy. Wydaje się, że nie ma żadnych przeciwwskazań prawnych, by precyzyjniej określić w ustawie szczególnej, na jakich zasadach mogą wykonywać swoje obowiązki nauczyciele w szkołach prywatnych, skoro takie regulacje szczególne obowiązują w przypadku nauczycieli szkół publicznych. Kodeks pracy jest pewnym minimum, poniżej którego ani ustawodawca, ani przede wszystkim pracodawca nie może zejść. Nic nie stoi na przeszkodzie dać więcej – uważa Bartosz Bator, adwokat z kancelarii adwokackiej BBP.
– Pytanie tylko, czy to rzeczywiście jest danie więcej. Mogą się zdarzać sytuacje, w których nauczyciel będzie wolał wykonywać swoją pracę na podstawie umowy cywilnoprawnej, a nie umowy o pracę. Trzeba jednak stwierdzić, że większość z nich wykonuje te zadania w warunkach ewidentnie charakterystycznych dla stosunku pracy, a nie dla zlecenia czy umowy o dzieło, gdzie nie ma konkretnych godzin pracy, miejsca pracy, przełożonego, wydawanych poleceń. Nauczyciel raczej nie świadczy usług ani też efektem jego pracy nie jest konkretny rezultat w postaci dzieła – dodaje.
Zmiana spowoduje wyższe koszty utrzymania prywatnej szkoły czy przedszkola. To może oznaczać wzrost czesnego.