UOKiK uważa, że wysokość rabatu powinna być obliczana w odniesieniu do najniższej ceny z 30 dni, a nie tej obowiązującej tuż przed obniżką. Eksperci mają co do tego wątpliwości.
Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów wydał w minionym tygodniu długo wyczekiwane wytyczne, które mają pomóc przedsiębiorcom w interpretacji dyrektywy Omnibus, zwłaszcza wymagań dotyczących cen rabatowych. Chodzi o informowanie o najniższej cenie danego towaru lub usługi, która obowiązywała w okresie 30 dni przed wprowadzeniem obniżki. Przepis obowiązujący od 1 stycznia 2023 r. ma chronić konsumentów przed sztucznymi promocjami, które często towarzyszą akcjom marketingowym typu Black Friday. Został wprowadzony do ustawy o informowaniu o cenach towarów i usług (t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 168) na skutek implementacji dyrektywy 2019/2161 (dyrektywa Omnibus).
Adwokat Tomasz Mankiewicz, legal manager w Kancelarii Adwokackiej Russell Bedford Dmowski i Wspólnicy, zwraca uwagę, że w czasie wysokiej inflacji obniżone ceny mogą odpowiadać cenom regularnym sprzed kilkudziesięciu dni lub nawet być od nich wyższe. Zwykłe promocje nie są więc dla konsumenta atrakcyjne, a sieci handlowe próbują złagodzić skutki wprowadzenia dyrektywy.
– I tak zaczęły się pojawiać obok cen regularnych ceny referencyjne, w miejsce prostego obniżania cen pojawiły się kody rabatowe oraz szereg innych rodzajów promocji – mówi Tomasz Mankiewicz. – Metody te niweczą sens wprowadzenia dyrektywy i niejednokrotnie mogą stanowić nieuczciwe praktyki rynkowe skierowane przeciwko konsumentom. Wyjaśnienia prezesa UOKiK nie powstały więc w próżni, ale są słuszną reakcją na aktualną sytuację rynkową i powinny doprowadzić do ujednolicenia metod komunikacji przedsiębiorców z konsumentami.
Punkt odniesienia
Krzysztof Witek, adwokat z kancelarii Traple Konarski Podrecki i Wspólnicy, również uważa wyjaśnienia za potrzebne, ma jednak wątpliwości co do ich treści. Najpoważniejsze dotyczą metodologii wyliczania wysokości rabatu. Zgodnie ze stanowiskiem prezesa UOKiK, wysokość obniżki (np. „taniej o 20%”) należy podawać w odniesieniu do najniższej ceny z 30 dni, a nie w odniesieniu do ceny obowiązującej tuż przed obniżką.
– Problem polega na tym, że nie ma przepisu, który by to nakazywał. Ustawa o informowaniu o cenach towarów i usług przewiduje co do zasady obowiązek podawania najniższej ceny z 30 dni przed wprowadzeniem obniżki, ale jej przepisy w żaden sposób nie określają, w jaki sposób obliczać rabat – mówi Krzysztof Witek.
– To niedopuszczalne, by nakładać na przedsiębiorcę wymóg, który wprost nie wynika z przepisów. Jest to ograniczenie swobody działalności gospodarczej, które można wprowadzać tylko w drodze ustawy, a nie poprzez interpretację prezesa UOKiK. Jest ona niekorzystna dla przedsiębiorców, a moim zdaniem również nie do końca dobra dla konsumentów, którzy mogą się w tym pogubić – dodaje prawnik.
Wyjaśnienia prezesa UOKiK w tym punkcie są jednak spójne z wytycznymi Komisji Europejskiej dotyczącymi wykładni i stosowania art. 6a dyrektywy 98/6/WE w sprawie podawania cen (zmienionej dyrektywą Omnibus). Znajdujemy w nich następujący przykład: „jeżeli ogłoszenie o obniżce ceny brzmi «50 proc. taniej», a najniższa cena w ciągu 30 poprzednich dni wynosiła 100 EUR, sprzedawca będzie musiał przedstawić 100 EUR jako «wcześniejszą» cenę, od której oblicza się 50-procentową obniżkę, pomimo faktu, że ostatnia cena sprzedaży towaru wynosiła 160 EUR”.
Zdaniem Krzysztofa Witka również interpretacja KE jest zbyt daleko idąca, bo obowiązek podawania rabatu w taki sposób nie wynika z dyrektywy. Tomasz Mankiewicz potwierdza, że ani ustawa, ani dyrektywa nie nakazują wprost liczenia wysokości upustu od najniższej ceny z 30 dni, choć jego zdaniem tylko w ten sposób możliwe jest poinformowanie konsumenta o realnej obniżce ceny.
– Inna interpretacja przepisów w mojej ocenie wtórnie legalizowałaby tzw. żonglerkę cenami, czyli sytuację, w której ceny byłyby sztucznie podnoszone przed wprowadzeniem obniżki, ażeby móc zaprezentować wyższy procentowy rabat niż w rzeczywistości – mówi.
Wyjaśnienia prezesa UOKiK opisują bardziej złożone sytuacje, w których również za punkt odniesienia należy uznać najniższą cenę z 30 dni (zwanej „ceną Omnibus”, chociaż zdaniem prezesa UOKiK to określenie nie powinno być używane w relacjach z konsumentami, jako że może być niezrozumiałe). Przykładowo, informując o tzw. promocjach kroczących (np. najpierw rabat 20 proc., potem rabat 50 proc.), „przedsiębiorca ma obowiązek obliczać wielkość każdej obniżki względem najniższej ceny z 30 dni przed obniżką i informować o niej”. Także w promocji wiązanej (np. „kup dwa produkty, trzeci taki sam 50 proc. taniej”) przedsiębiorca powinien liczyć owe 50 proc. nie od ceny aktualnej, ale od ceny Omnibus.
Promocje z komplikacjami
Inna wątpliwość dotyczy sklepów sieciowych, które stosują ceny zróżnicowane geograficznie. W wyjaśnieniach prezesa UOKiK podano przykład sklepu w Poznaniu, który w dniu otwarcia zastosował promocyjne ceny. Będą one punktem odniesienia do obliczania ceny Omnibus dla tego sklepu, ale już nie dla innego sklepu tej samej sieci działającego w Bydgoszczy. Jeśli jednak sieć zdecyduje się promować obniżki cenowe w ogólnopolskiej gazetce, powinna „podać najniższą cenę z 30 dni przed obniżką aktualną dla całej sieci, a zatem z uwzględnieniem nowo otwartych sklepów”.
– Mam wrażenie, że prezes UOKiK idzie tu trochę na przekór wytycznym KE, według których ceny należy podawać odrębnie w stosunku do różnych punktów sprzedaży – uważa Krzysztof Witek. – Po co konsumentowi w Bydgoszczy informacja, że bułka w Poznaniu kosztowała 30 gr taniej niż w sklepie, w którym on kupuje? W skrajnych przypadkach przedsiębiorca, trzymając się tych wytycznych, może narazić się nawet na zarzut wprowadzenia w błąd.
Co więcej, sieć franczyzowa organizująca promocję powinna – zgodnie z wyjaśnieniami –zbierać informacje o cenach stosowanych przez poszczególnych franczyzobiorców w ostatnich 30 dniach i za punkt odniesienia obrać najniższą z nich.
– W mojej ocenie można to uznać nawet za koordynację wymiany informacji o cenach poszczególnych franczyzobiorców przez franczyzodawcę. A to oznaczałoby zawarcie porozumienia niedozwolonego w rozumieniu prawa antymonopolowego – mówi Krzysztof Witek.
Tomasz Mankiewicz uważa jednak, że zasady podawania ceny Omnibus są skomplikowane tylko pozornie. Podaje przykład cen oferowanych dla uczestników programów lojalnościowych.
– Punktem odniesienia dla dalszych promocji w okresie 30 dni będzie cena, która była oferowana uczestnikom programów lojalnościowych, nawet jeżeli nabywcą będzie osoba, która w takim programie nie uczestniczy – mówi Tomasz Mankiewicz. – Jeżeli zatem sprzedający z uwagi na sposób ukształtowania przez siebie zasad promocji nie dysponuje technicznymi możliwościami prezentacji najniższej ceny produktu z okresu 30 dni przed ogłoszeniem obniżki ceny, powinien odstąpić od takiej promocji i w jej miejsce wybrać metodę obniżki ceny, która umożliwi potencjalnemu nabywcy realne zapoznanie się ze zmianami ceny produktu.©℗
Co jeszcze wynika z wyjaśnień prezesa UOKiK
■ Obowiązek informowania o najniższej cenie z 30 dni przed obniżką dla danego towaru lub usługi dotyczy wszystkich miejsc, gdzie obniżki są prezentowane (np. sklepy internetowe i stacjonarne, reklamy).
■ O promocji można informować na różne sposoby – słownie (np. „wyprzedaż”, „promocja”), procentowo (np. „-20 proc.”), przez przekreślenie ceny lub też kolor etykiety.
■ Prezentowanie korzyści względem ceny regularnej jest dopuszczalne jedynie dodatkowo, jeśli przedsiębiorca poda jednocześnie informację o najniższej cenie z 30 dni przed obniżką. Liczba prezentowanych w komunikacji marketingowej cen nie powinna jednak przekraczać dwóch lub trzech.
■ W informacji o obniżce powinien znaleźć się słowny komunikat „najniższa cena z 30 dni przed obniżką”. Nie wystarczy samo przekreślenie ceny odnoszące się do tej wartości. Sprzeczne z przepisami będzie też używanie określeń dla tej ceny, które mogą być niezrozumiałe: „cena referencyjna”, „cena odniesienia”, „cena omnibus”, „najniższa cena z ostatnich 30 dni”, „było”.©℗