Uznanie, że sklepy mają obowiązek zwrotu wartości kart podarunkowych w pieniądzu, dawałoby możliwość lokowania środków z nielegalnych źródeł poza systemem bankowym - mówi adwokat Norbert Stachura.
Media
W ubiegłym tygodniu opisaliśmy w DGP sprawę czytelnika, który wygrał z Empikiem spór o kartę podarunkową. Pan miał podobną sprawę w 2014 r., jednak Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów oddalił pana powództwo. Dlaczego skierował pan sprawę akurat do SOKiK?
Moja córka dostała w prezencie taką kartę podarunkową, która znalazła się dopiero po jakimś czasie. Przyjąłem założenie, że w tym stosunku są trzy strony – wystawca karty, osoba, która ją kupiła i zapłaciła pieniądze, oraz obdarowany. W mojej ocenie ten ostatni nie ma roszczenia o zwrot pieniędzy, bo nie on je wpłacił i nie jest nabywcą karty. Ale z drugiej strony, to on podlega regulaminowi. A przecież regulamin akceptuje ten, który kartę kupił. Obdarowany jest nim związany niejako poza swoją wolą. W tym też upatrywałem szansy: wystawca karty ma dużo mocniejszą pozycję, gdyż osoba, która dostała taką kartę, nie ma wpływu na treść regulaminu. Wystąpiłem więc do sądu, podobnie jak w opisanej przez państwa sprawie, na podstawie przepisów o klauzulach abuzywnych. Do dziś wydaje mi się, że jest to niedozwolone postanowienie umowne. Dlatego wystąpiłem do Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów jako właściwego w tych sprawach. Liczyłem też, że spojrzy on na to inaczej, nie jako spór o 100 czy 200 zł, ale jako bardziej ogólny problem. Bo tego typu kart jest mnóstwo. I człowiek za kartę na 100 zł kupi coś za 80 czy 90, zostanie mu reszta i albo ją straci, albo musi dopłacić. Nie bardzo ma więc możliwość wykorzystania całości, a Empik czy inny podmiot, który wydaje takie karty, zarabia za każdym razem. Jest też kwestia podatkowo-księgowa ‒ jaka jest podstawa takiego przychodu, jak on jest księgowany? Jaka jest podstawa prawna, by te pieniądze zostały w kasie Empiku?
Co się pana zdaniem zmieniło przez te sześć lat w podejściu sądów do tej kwestii?
Nie wydaje mi się, żeby nastąpiła poważna zmiana. Dziwi mnie zresztą, że Empik tego mojego wyroku nie wykorzystał w postępowaniu sądowym, pytanie, czy zrobi to w postępowaniu apelacyjnym. SOKiK jest sądem specjalistycznym. Jakby sąd rejonowy dostał informację o takim wyroku, to nie wiem, czy by za nim nie poszedł. Jednak sąd rejonowy okazał się po prostu być bliżej człowieka. I zobaczył właśnie problem ludzki, a nie abstrakcyjne zagadnienie prawne. Bo SOKiK patrzy też z perspektywy Warszawy, w której 200 zł to inna wartość niż np. w Słupsku. Jestem zresztą ciekaw, jaka jest skala przychodów firm z powodu takich niewykorzystanych kart prezentowych. Podobny problem dotyczy też kart telefonicznych typu pre-paid. W internecie ludzie skarżyli się, że jest to bezsensowna skarbonka. Nie byli w stanie wykorzystać tych pieniędzy, ale żeby ich nie stracić, musieli dopłacać nowe. Ponoć ma to być jakoś uregulowane i nie wiem, czy nie powinno się też uregulować kwestii kart prezentowych, bo to orzeczenie daje nadzieję, ale jedna jaskółka wiosny nie czyni.
W pana sprawie sąd stwierdził, że gdyby karty były ważne bezterminowo, to w rzeczywistości stanowiłyby pieniądz elektroniczny, do którego emisji Empik nie jest uprawniony.
Absolutnie nie! Przecież mogę się tą kartą posłużyć tylko wobec jednego usługodawcy, a definicja pieniądza elektronicznego wymaga, aby był on akceptowany przez podmioty inne niż wyłącznie wydawca pieniądza elektronicznego. Bardziej przypomina to weksel, który można uczynić bezterminowym. Karta jest zobowiązaniem do wydania towaru za określoną wartość. O pieniądzu elektronicznym można by mówić, gdyby była możliwość zwrotu wartości karty w gotówce.
Tego przecież domagał się czytelnik w opisanej przez nas sprawie. I to zresztą uzyskał.
Tutaj bym jednak przyjął, że nie powinno tak być. Idea tego bonu jest inna. Trochę jak odwrócona sprzedaż na raty – najpierw zapłaciłeś, a potem wybierzesz towar. Przejście na gotówkę byłoby wręcz niebezpieczne, bo mogłoby służyć np. do prania pieniędzy. Bo dajmy na to można kupić tysiąc kart po 100 zł, rozdać osobom niezidentyfikowanym, które potem dostaną gotówkę. I jak się ich spyta, skąd mają środki, mogą powiedzieć, że dostały prezent albo znalazły kartę na ulicy. I tak można by płacić np. za narkotyki. Także byłbym przeciwny wypłatom w gotówce, bo Empik faktycznie stałby się wtedy bankiem, byłaby to przecież jakaś forma usługi finansowej. Można by w ten sposób lokować gotówkę z nielegalnych źródeł poza systemem bankowym. Argumentacja przeciw wypłacie gotówki jest więc bardzo łatwa do zbudowania. W mojej sprawie domagałem się raczej bezterminowej ważności takiej karty, tak jak nie tracą ważności banknoty. Poza tym zwróćmy uwagę na to, o czym mówiłem na początku. Jeśli mamy trzy strony, to zwrot powinien przysługiwać temu, kto kartę kupił i komuś dał. Jeśli ja panu daję kartę na urodziny, to dlaczego pan ma dostawać za nią gotówkę? Jakbym chciał panu dać pieniądze, to bym je dał. Widziałbym tu bardziej konstrukcję odwróconego świadczenia, przy czym sklep w pewnym momencie może powiedzieć, że swojego świadczenia nie wykona. I tu by wchodziło w grę bezpodstawne wzbogacenie. I tak jak mówiłem, warto zapytać Empik, jak to księgują.