Sędzia Iwaniec miał wątpliwości co do powołania rzecznika „ad hoc”

10 września Sąd Najwyższy odmówił uchylenia immunitetu warszawskiemu sędziemu ws. dotyczącej „ukrywania akt postępowań dyscyplinarnych”. W sprawie sędziego Iwańca chodziło o niewydanie akt rzecznikowi dyscyplinarnemu MS, czyli tzw. rzecznikowi „ad hoc”. SN uznał jednak, że sędzia Iwaniec mógł mieć w tej kwestii uzasadnione wątpliwości, gdyż powołania tego rzecznika „ad hoc” nie podpisał ówczesny szef MS Adam Bodnar, tylko wiceminister Arkadiusz Myrcha.

– Od początku, od pierwszego pisma z 29 stycznia 2024 r., sędzia Iwaniec wskazywał, że decyzja o powołaniu rzecznika do tej sprawy została podpisana nie przez ministra, tylko sekretarza stanu – mówił w uzasadnieniu SN sędzia Paweł Wojciechowski.

Uchwała Izby Odpowiedzialności Zawodowej SN w tej sprawie nie jest prawomocna.

We wtorkowym komunikacie Prokuratura Krajowa poinformowała o złożeniu zażalenia na tę decyzję sądu. „W dniu 22 września 2025 r. prokurator z WSW PK złożył do Izby Odpowiedzialności Zawodowej Sądu Najwyższego zażalenie na powyższą uchwałę, podnosząc zarzuty błędu w ustaleniach faktycznych oraz obrazy przepisów postępowania, które miały wpływ na treść rozstrzygnięcia” – czytamy.

Według prokuratury wiceszef MS Arkadiusz Myrcha miał uprawnienie do podjęcia decyzji o powołaniu rzecznika dyscyplinarnego, co – jak wskazano – „wynika wprost z obowiązujących przepisów”. W komunikacie podkreślono, że powołanie rzecznika jest w gestii szefa MS, ten z kolei „wykonuje swoje zadania przy pomocy sekretarzy i podsekretarzy stanu”,

„Zdaniem prokuratora błędne jest również ustalenie, jakoby sędzia Jakub Iwaniec »nie wiedział« o obowiązku wydania akt oraz o braku uprawnień do dalszego prowadzenia sprawy dyscyplinarnej” – podkreślono.

„Mając na uwadze powyższe okoliczności, prokurator wniósł o zmianę zaskarżonej uchwały poprzez zezwolenie na pociągnięcie Jakuba Iwańca do odpowiedzialności karnej” – czytamy w komunikacie.

Zarzuty Prokuratury Krajowej wobec sędziego Iwańca

Prokuratura Krajowa zarzuca sędziemu Iwańcowi, że od 11 marca do 9 kwietnia 2024 r. jako zastępca rzecznika dyscyplinarnego sędziów przy warszawskim sądzie okręgowym „ukrywał akta postępowania wyjaśniającego”. W tym przypadku chodziło o wszczętą przez niego sprawę dotyczącą sędziów warszawskiego sądu rejonowego, którzy wydawali decyzje w postępowaniu wykonawczym wobec Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Decyzją MS sprawa ta trafiła następnie pod koniec stycznia ub.r. do rzecznika „ad hoc” sędziego Grzegorza Kasickiego.

– Kto mnie zna, to wie, że jestem nieprzejednany. (…) Istotą tego wniosku jest to, że ja postawiłem się ministrowi. Ale to prawo postawiło się bezprawiu – mówił sędzia Iwaniec na początku września przed SN, odnosząc się do zarzutów.

Sprawa miała swój początek, gdy w styczniu i lutym 2024 r. ówczesny szef MS Adam Bodnar zaczął powoływać rzeczników dyscyplinarnych MS, czyli tzw. rzeczników „ad hoc”, do prowadzenia spraw konkretnych sędziów, które wcześniej były prowadzone przez rzeczników dyscyplinarnych mianowanych jeszcze przez Zbigniewa Ziobrę.

Zgodnie bowiem z Prawem o ustroju sądów powszechnych powołanie Rzecznika Dyscyplinarnego Ministra Sprawiedliwości do określonego postępowania „wyłącza innego rzecznika od podejmowania czynności w sprawie”. PK podkreślała wówczas, że dotychczasowi rzecznicy mieli „obowiązek przekazania akt postępowań nowo powołanym rzecznikom dyscyplinarnym MS i powstrzymania się od wykonywania dalszych czynności w sprawach”.

Jak informowała PK, „pomimo wielokrotnych żądań pisemnych ze strony rzeczników dyscyplinarnych MS (ad hoc) sędziowie Michał Lasota, Jakub Iwaniec i Przemysław Radzik akt nie przekazali”, a ponadto „rzecznik Jakub Iwaniec kontynuował realizację czynności wyjaśniających w sprawie”.

W związku z tym, że rzecznicy „ad hoc” nie mogli uzyskać akt postępowań, do których prowadzenia zostali powołani, złożyli do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa, a Wydział Spraw Wewnętrznych PK wszczął śledztwo.

Następnie 9 lipca ub.r. PK skierowała do SN wnioski o uchylenie immunitetu sędziom Radzikowi, Lasocie i Iwańcowi oraz Piotrowi Schabowi. Jak wówczas przekazywała PK, w ocenie prokuratora materiał dowodowy „uzasadnił dostatecznie podejrzenie, iż sędziowie Lasota, Iwaniec i Radzik popełnili czyny wyczerpujące znamiona przestępstw ukrywania dokumentów i niedopełnienia obowiązków”, zaś Schab „nie podjął jakichkolwiek działań zmierzających do wydania akt”.

Dotychczasowe wnioski o uchylenie immunitetu i kontrowersje wokół „afery hejterskiej”

Wobec sędziego Iwańca toczą się już – na różnych etapach – inne sprawy immunitetowe w Izbie Odpowiedzialności Zawodowej SN. Od grudnia zeszłego roku SN rozpoznaje już wniosek o uchylenie immunitetu sędziemu Iwańcowi w związku z tzw. aferą hejterską. To tego wniosku SN ma powrócić na początku października br.

Z kolei w związku z innym z wątków związanych z tzw. aferą hejterską SN już w połowie lutego br. odmówił uchylenia immunitetu Iwańcowi. Wniosek kieleckiej prokuratury w tamtej sprawie miał związek z zawiadomieniem o podejrzeniu popełnienia na przełomie 2018 i 2019 roku przestępstwa „wielokrotnego pomówienia” ówczesnego sędziego Sądu Okręgowego w Krakowie, a obecnie ministra sprawiedliwości, Waldemara Żurka. Lutowa decyzja SN pozostaje nieprawomocna, na rozpoznanie oczekuje zażalenie prokuratury.

„To był stek nieprawd i bzdur wylanych pod moim adresem, jakobym miał się wcielać w rolę anonimowego hejtera” – komentował sędzia Iwaniec, odnosząc się do tamtej sprawy. (PAP)