Lex Kaczyński obowiązuje od 15 kwietnia 2023 r. Art. 1050 par. 4 został wprowadzony do kodeksu postępowania cywilnego po wyroku nakazującym Jarosławowi Kaczyńskiemu przeproszenie na portalu Onet Radosława Sikorskiego. Koszt takiej publikacji miał wynieść ponad 700 tys. zł, co wywołało dyskusję na temat efektu mrożącego, jaki mogą wywoływać wyroki w sprawach o ochronę dóbr osobistych. Ostatecznie Kaczyński skorzystał z propozycji Sikorskiego i wpłacił 50 tys. zł na wskazany przez niego cel, co zakończyło sprawę. K.p.c. jednak zmieniono, dodając przepis, zgodnie z którym, jeśli dłużnik sam nie składa oświadczenia, sąd wymierza mu 15 tys. zł grzywny i nakazuje zamieszczenie przeprosin w Monitorze Sądowym i Gospodarczym (patrz: grafika).
Regulacja ta od początku była krytykowana przez wielu prawników jako furtka do uniknięcia odpowiedzialności cywilnej niskim kosztem. Niektórzy wieszczyli, że w MSiG publikowane będą tysiące przeprosin, których nikt nie będzie czytał. Sprawdziliśmy – w ciągu dwóch lat obowiązywania lex Kaczyński ukazało się ich tylko 11. Przy czym warto pamiętać, że ten przepis działał wstecz, także do przeprosin zasądzonych przed jego wejściem w życie.
Wśród opublikowanych w MSiG przeprosin nie ma spraw głośnych medialnie. Dominują głównie oświadczenia dotyczące sfery życia codziennego i zawodowego. Możemy wśród nich znaleźć pokłosie konfliktów towarzyskich i sąsiedzkich, niesnasek pomiędzy prawnikiem a jego klientem, a także braku porozumienia między dłużnikiem a wierzycielem czy byłym pracownikiem a jego szefem.
– Poza tym, że statystyki potwierdzają niską przydatność ogłaszania przeprosin w MSiG, to nie daje ona należytej ochrony osobom, których dobra osobiste zostały naruszone, a to ze względu na znikomą poczytność monitora i iluzoryczny charakter takich przeprosin – uważa Agata Jóźwiak, radczyni prawna z kancelarii Wardyński i Wspólnicy.
Komisja rekomenduje uchylenie
Niewykluczone, że niebawem lex Kaczyński przestanie obowiązywać. W połowie kwietnia Komisja Kodyfikacyjna Prawa Cywilnego przedstawiła bowiem projekt nowelizacji k.p.c., w którym przewidziano uchylenie kontrowersyjnej regulacji. Prawnicy, których poprosiliśmy o opinię, popierają tę propozycję.
– Uważam, że to najlepszy wybór. Miejsce publikacji jest bowiem istotnym elementem wyroku – ocenia prof. Jan Błeszyński, radca prawny z kancelarii Błeszyński i Partnerzy.
– Wprowadzona zmiana unicestwia jeden z istotnych elementów rozstrzygnięcia o sposobie usunięcia skutków naruszenia dóbr osobistych zawarty w wydanym wyroku, jakim jest wskazane w nim miejsce, w którym publikacja oświadczenia powinna nastąpić. Jego zmiana stanowi zatem pozbawienie wykonalności w tym zakresie treści zapadłego prawomocnego wyroku w sytuacji, gdy obowiązany do złożenia oświadczenia przez sąd obowiązku tego nie wykonuje. Jest to szczególnie istotne w dzisiejszych czasach, gdy obserwujemy narastanie brutalizacji stosunków społecznych – dodaje prawnik.
Profesor Michał Romanowski, adwokat z kancelarii Romanowski & Wspólnicy i wykładowca UW, podkreśla, że już sama motywacja stworzenia komentowanego przepisu była daleka od właściwej.
– Metoda tworzenia prawa ukierunkowana na ograniczenie jego skutków dla konkretnej osoby publicznej jest wysoce nieodpowiednia. Jednak jeszcze poważniejszym problemem są jego aktualne konsekwencje, promujące unikanie przeprosin, które nie są publikowane zgodnie z wyrokiem sądowym. To sprawia, że dochodzi do sytuacji, w której przepisy ustawy mogą podważyć wyrok sądowy – argumentuje.
Miliony za publikację
Po uchyleniu art. 1050 par. k.p.c. może jednak powrócić problem horrendalnych kosztów publikacji oświadczeń w niektórych mediach. Rekordowa miała być cena przeprosin nakazanych przez sąd raperowi Mieszkowi za naruszenie dóbr osobistych piosenkarki Dody. Szacowany koszt ich publikacji na portalu Onet miał wynieść 32 mln zł. Ostatecznie po uchyleniu tego orzeczenia przez Sąd Najwyższy Sąd Apelacyjny w Poznaniu zadecydował, że muzyk może przeprosić artystkę na stronie internetowej swojego zespołu, co uchroniło go przed koniecznością zapłacenia gigantycznej sumy.
– Drakońskie kwoty mogą rzeczywiście zagrażać interesowi publicznemu. Pamiętajmy, że przeprosiny nie służą jedynie wyrównaniu krzywdy, jaką z powodu naruszenia dóbr osobistych odniósł pokrzywdzony – przyznaje prof. Błeszyński.
– W sytuacji gdy do naruszenia doszło publicznie, pełnią istotną funkcję społeczną w usunięciu skutków naruszenia, a więc np. sprostowania krzywdzącej lub nieprawdziwej wypowiedzi przynoszącej ujmę osobie pokrzywdzonej. Społeczeństwo również ma prawo wiedzieć, że zostało wprowadzone w błąd odnośnie danej osoby. Ze względu na ochronę interesu publicznego powinno się zatem unikać stosowania taryf biznesowych – i o to należy apelować. Nie należy zrównywać przeprosin z tekstami komercyjnymi. Kwota powinna być zatem racjonalna – dodaje. Jednocześnie jednak zaznacza, że naruszający cudze dobra osobiste musi się liczyć ze skutkami swojego działania, takimi jak konieczność poniesienia wydatków związanych z usunięciem skutków naruszenia.
Zdaniem prof. Romanowskiego obecna regulacja może wręcz uderzać w prawa człowieka, zwłaszcza do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia swojej sprawy przez sąd i otrzymania wyroku, którego postanowienia zostaną następnie zrealizowane.
– Dobra osobiste to sfera dotycząca poczucia naszej wartości i godności, a więc przymiotów, które są bezcenne. Niewielkie konsekwencje za ich naruszenie, lub wręcz brak takich konsekwencji jest początkiem końca ochrony praw człowieka. A tej szczególnie mocno potrzebujemy w dobie ostrej brutalizacji debaty publicznej – przekonuje prawnik.
– Wolność słowa nie jest prawem do naruszenia czyjejś godności. Nie przekonuje mnie argument, że nie jesteśmy w stanie ocenić, kiedy tę godność i prawa osobiste naruszamy. Dlatego sądzę, że jeśli ktoś to robi, to powinien liczyć się z wszelkimi konsekwencjami swojego zachowania, włącznie z koniecznością uiszczenia bardzo wysokiej kwoty za opublikowanie przeprosin. Zatem w tym kontekście te pieniądze mogą pełnić pożądany efekt prewencyjny – dodaje prof. Michał Romanowski.
Podobną opinię wyraża mec. Agata Jóźwiak.
– Drakońsko wysokie opłaty za publikację przeprosin w mediach mogą zapobiegać naruszaniu dóbr osobistych i powodować większą rozważność w formułowaniu swoich wypowiedzi na temat innych osób. Nie jestem więc przekonana, czy zachodzi potrzeba rozwiązywania przez ustawodawcę tego problemu – mówi.
– Z perspektywy osoby, której dobra osobiste zostały naruszone, dawanie osobie naruszycielowi alternatyw do unikania czy też łagodzenia odpowiedzialności za swoje działanie jest czynnikiem dodatkowo krzywdzącym. Brak publikacji przeprosin powinien skutkować dodatkową karą pieniężną naliczaną za każdy dzień opóźnienia w sposób zryczałtowany – określony przez sąd oceniający możliwości finansowe osoby naruszającej dobra osobiste i skalę naruszenia – konkluduje ekspertka. ©℗