Można i warto rozważyć ograniczenia w zakresie udzielania pełnomocnictwa na walne zgromadzenie spółdzielni mieszkaniowej,ale należy to zrobić w sposób głęboko przemyślany
Opublikowany w DGP artykuł Jolanty Szymczyk-Przewoźnej „Koniec z kupowaniem pełnomocnictw na walne zgromadzenia” wymaga komentarza. Nie byłbym przekonany już co do postawionej w tym tekście głównej tezy, jakoby to dzisiaj najpoważniejszym problemem spółdzielni mieszkaniowych była „patologia z udzielaniem pełnomocnictw na walne zgromadzenia” (taką diagnozę postawić miał Parlamentarny Zespół ds. Spółdzielczości Mieszkaniowej). Moim zdaniem jeszcze bardziej paląca jest choćbykwestia nieuregulowanych tytułów prawnych do gruntów, na których znajdują się spółdzielcze nieruchomości, co ma dla wielu członków spółdzielni negatywne i wymierne konsekwencje. Co do samych pełnomocnictw, przypomnijmy najpierw, że udział pełnomocników w walnych zgromadzeniach był odpowiedzią na liczne głosy środowiska spółdzielczego, w tym przede wszystkim samych członków spółdzielni, którzy domagali się wprowadzenia takiej możliwości, słusznie wskazując, że poprzez pozbawienie możliwości głosowania za pośrednictwem pełnomocnika ich prawa są realnie ograniczane (te głosy były następstwem poprzedniej ustawowej zmiany, w której wyniku najwyższym spółdzielczym organem stało się walne zgromadzenie zamiast zebrania przedstawicieli). Czy zatem dzisiaj znowu planujemy powrót do punktu wyjścia?
Demokracja u podstaw
Możliwie najliczniejsza obecność członków spółdzielni przy podejmowaniu kluczowych decyzji w ramach obrad walnego zgromadzenia jest kluczowa w funkcjonującej demokratycznie organizacji korporacyjnej, jaką jest spółdzielnia. Zdarza się jednak przecież, że członek wbrew swojej woli nie może uczestniczyć w walnym zgromadzeniu. Wówczas, zgodnie z obowiązującymi przepisami, członka spółdzielni mieszkaniowej może reprezentować podczas walnego zgromadzenia wyznaczony przez niego pełnomocnik.
Zagadnienie udziału w walnym zgromadzeniu osobiście albo przez pełnomocnika reguluje bliżej art. 83 ust. 11 ustawy z 15 grudnia 2000 r. o spółdzielniach mieszkaniowych, zgodnie z którym członek spółdzielni może uczestniczyć w walnym zgromadzeniu osobiście albo przez pełnomocnika. Pełnomocnik nie może zastępować więcej niż jednego członka. Członek zarządu spółdzielni nie może być pełnomocnikiem na walnym zgromadzeniu. Pełnomocnictwo powinno być udzielone na piśmie pod rygorem nieważności i dołączone do protokołu walnego zgromadzenia. Lista pełnomocnictw jest odczytywana po rozpoczęciu walnego zgromadzenia.
Udzielenie pełnomocnictwa stanowi jednostronną czynność prawną reprezentowanego o charakterze upoważniającym. Jest to możliwie najbardziej oczywiste i w pełni zrozumiałe rozwiązanie legislacyjne, a taka sama możliwość działania za pośrednictwem pełnomocnika dotyczy też członków wszelkich innych organizacji typu korporacyjnego. Akurat w przypadku spółdzielni mieszkaniowych jest to tym bardziej uzasadnione, że praktyka uczy, iż wśród osób najbardziej zaangażowanych w sprawy spółdzielcze ciągle zdecydowanie przeważają osoby starsze, mniej już aktywne zawodowo. Bywa, że są to zarazem osoby schorowane, dla których nierzadko osobiste uczestnictwo w wielodniowych czasem obradach może być zwyczajnie niemożliwe albo choćby nadto utrudnione. Dotyczy to w szczególności dużej części osób niepełnosprawnych.
Możliwość brania udziału w walnym zgromadzeniu spółdzielni przez pełnomocnika nie jest zatem żadnym luksusem ani spółdzielczą fanaberią. Ma pozwalać na udział w podejmowaniu najistotniejszych decyzji w sprawach spółdzielni przez osoby, które z przyczyn faktycznych (choroby, ale też odległości miejsca zamieszkania od siedziby spółdzielni) nie mogą brać udziału w walnym zgromadzeniu osobiście.
Karać sprawców, nie ogół
Zaznaczmy od razu, że takie czy inne patologie związane z udzielaniem pełnomocnictw na walne zgromadzenia, które rzeczywiście są zgłaszane, powinny być z całą surowością zwalczane i karane. To na pewno. Nie jest jednak tak, jak czytamy w komentowanym artykule, jakoby często na walnym zgromadzeniu spółdzielni, gdzie zapadają najważniejsze dla spółdzielni decyzje, było więcej pełnomocników niż członków. Takie sytuacje, jeśli się zdarzają, to jest to absolutny wyjątek, a nie norma.
Faktem jest natomiast, że pojawiają się liczne głosy co do nadużywania tego elementu przez najbardziej przedsiębiorczych członków, względnie przez spółdzielcze organy, co w efekcie może wypaczać wewnątrzspółdzielczą demokrację. W żadnym jednak wypadku okoliczność wykorzystania instytucji pełnomocnictw w tej czy innej konkretnej spółdzielni nie powinna być powodem wyeliminowania możliwości udzielania pełnomocnictw przez członków spółdzielni w ogóle. To przecież oczywista i nieuprawniona ingerencja ustawodawcy w podstawowe prawa członków spółdzielni do ich spółdzielczej współ własności. Nie należy leczyć kataru, amputując nos.
Spółdzielnie powinny się cieszyć jak największą autonomią. Jeśli faktycznie członkowie chcieliby wyłączyć możliwość udzielania pełnomocnictw, to być może należałoby rozważyć możliwość uregulowania tego w statucie. Wówczas byłby to w końcu akt wewnątrzspółdzielczej demokracji. Nowelizacja ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych z 2017 r. (t.j. Dz.U. z 2024 r. poz. 558 ze zm.) uniemożliwiła jednak ograniczanie w ten sposób uczestniczenia w obradach walnego zgromadzenia poprzez pełnomocnika.
„Osoby, które chcą uzyskać intratne kontrakty ze spółdzielni, namawiają mieszkańców, którymi często są starsze osoby, by udzieliły pełnomocnictw ich pracownikom, aby na walnym doprowadzić do podjęcia korzystnych dla siebie decyzji” – czytamy w tekście. Skoro tak, to problem jest przecież nie w pełnomocnictwach, tylko w patologicznym zachowaniu konkretnych osób, które powinny ponieść z tego tytułu odpowiedzialność.
Teza artykułu, że pełnomocnictwa są korzystne dla zarządów spółdzielni, jest zbyt jednostronna – owszem są doniesienia o takich sytuacjach, ale działa to w każdą stronę. Zainteresowani takim czy innym rozwiązaniem rzeczywiście mogą wpływać na członków spółdzielni, wykorzystując różne instytucje i instrumenty, w tym także instrument prawny, jakim jest pełnomocnictwo. Jeśli ktoś rzeczywiście kupował pełnomocnictwa, jak twierdzi autorka artykułu, to może kupić i głos mocodawcy – co najwyżej cena będzie wyższa. Zabranie spółdzielniom możliwości działania za pomocą pełnomocników nie jest lekiem na bolączki spółdzielczej demokracji.
Według komentowanego artykułu zespół parlamentarny ma rozważać zawężenie grona potencjalnych pełnomocników do innych członków spółdzielni. Podobno w grę wchodzi także propozycja, aby członek spółdzielni mógł udzielić pełnomocnictwa tylko najbliższej rodzinie lub innemu członkowi tej spółdzielni. Nie byłbym entuzjastą tego rodzaju rozwiązań. Pełnomocnictwo z istoty swojej ma się zasadzać na realnym zaufaniu, a przypisanie go do więzów krwi to uwstecznienie do czasów sprzed naprawdę już wielu stuleci. W ten sposób realnie wyłączy się ze współdecydowania w najważniejszych sprawach ich własnej spółdzielni starszych jej członków, których rodzice nie żyją, a dzieci nie mieszkają w okolicy.
Pozbawienie współwłaścicieli spółdzielni – a przecież są nimi wszyscy jej członkowie – możliwości wpływu na sprawy organizacji podczas obrad walnego zgromadzenia może być podstawą do unieważnienia każdej podjętej w takich okolicznościach decyzji. Tymczasem proponowane rozwiązania zmierzają faktycznie do tego, aby w świetle prawa pozbawić praw istotną grupę członków spółdzielni. W tym samym artykule zresztą przedstawiona jest też inna propozycja zmian ustawodawczych, tj. wprowadzenia możliwości hybrydowego głosowania. Zgodnie z nią poza tradycyjną formą oddania głosu można by to zrobić online, a zabezpieczeniem byłby wówczas podpis elektroniczny. W ten sposób chce się zachęcić do głosowania młodszych członków spółdzielni. To odrębny temat, ale moim zdaniem młodych osób do aktywności spółdzielczej w ten sposób się nie zachęci, za to skutecznie uniemożliwi się udział tych, którzy realnie są w sprawy spółdzielcze zaangażowani – w ogromnej mierze są to osoby starsze, doprawdy rzadko korzystające z podpisu elektronicznego.
Alternatywne rozwiązania
By jednak nie poprzestać na łatwej krytyce, powiedzmy, że niewątpliwie można i warto rozważyć ograniczenia w zakresie udzielania pełnomocnictwa na walne zgromadzenie, ale należy to zrobić w sposób głęboko przemyślany. Skutecznym rozwiązaniem na opisywane bolączki byłoby po prostu przywrócenie jako spółdzielczego organu zebrań przedstawicieli, które byłyby właściwe dla określonej grupy spraw z pozostawieniem walnemu zgromadzeniu tylko najistotniejszych decyzji. Wtedy kwestia pełnomocnictwa na walne zgromadzenia z istoty rzeczy miałaby zgoła inny kontekst i wymiar.
Ewentualnie, działając bardziej zachowawczo, można rozważyć alternatywne rozwiązanie w postaci np. dobrze przemyślanych i precyzyjnie opisanych ograniczeń temporalnych i formalnych co do pełnomocnictw na walne zgromadzenie spółdzielni. Niewątpliwie można by wprowadzić np. restrykcyjne zasady uprzedniego rejestrowania każdego pełnomocnictwa przed walnym zgromadzeniem, na jakiś czas przed obradami, wedle określonego wzoru – tak by opisywane patologie przynajmniej ograniczać.
Biorąc pod uwagę̨ niebezpieczeństwa związane z głosowaniem przez pełnomocnika, wypracowany model normatywny takiego mechanizmu powinien być sformalizowany tak, aby realnie traktowano pełnomocnictwo jako wyjątek od zasady osobistego głosowania. Być może należałoby nawet rozważyć rozwiązanie o ograniczonym podmiotowo charakterze. Wówczas z możliwości ustanowienia pełnomocnika mogłyby skorzystać np. tylko osoby o określonym stopniu niepełnosprawności lub takie, które najpóźniej w dniu głosowania kończą np. 75 lat.
Nie po to przecież w spółdzielniach likwidowane są bariery architektoniczne, żeby wprowadzać inne formy wykluczenia. Zamiar, aby niektórych członków spółdzielni realnie odsunąć od realizacji części kluczowych praw członkowskich, to wyraz działania dla zaspokojenia prostej potrzeby i bezrefleksyjnej reakcji na jednostkowe wydarzenia. Tak jednak prawa, które z założenia ma być stabilne, tworzyć się nie powinno.
Instytucja głosowania przez pełnomocnika jest niewątpliwie korzystna z punktu widzenia zasady realnego udziału możliwie największej liczby zainteresowanych w decyzjach co do losu ich wspólnej organizacji i jej majątku. Nie zmieniają tego nagłaśniane patologiczne zachowania – te należy z całą mocą tępić i zwalczać. W świetle proponowanych rozwiązań zgodnie ze starym, ale bardzo złym polskim zwyczajem faktycznie przerzuca się jednak odpowiedzialność na najsłabszych, niepełnosprawnych i starszych członków spółdzielni, bo ci obronić się nie mogą. Otóż wykluczyć realnie części uprawnionych z realizacji ich najważniejszego prawa jako współwłaścicieli spółdzielni nie wolno. ©℗