Gdy w sądzie nie da się powołać składu, w którym nie będą orzekać neosędziowie, sprawę należy przenieść do innego sądu – twierdzi Sąd Apelacyjny w Katowicach

Po raz pierwszy w historii sporu o powoływania, w których uczestniczyła obecna Krajowa Rada Sądownictwa, udział tzw. neosędziego w składzie orzekającym został wykorzystany jako argument mający uzasadniać przeniesienie sprawy do innego sądu. „(…) obowiązek dochowania fundamentalnego prawa oskarżonych do rzetelnego procesu sądowego, zwłaszcza procesu karnego, czyli mającego za przedmiot podstawowe prawa obywatelskie, wymaga rozpoznania sprawy przez sąd, któremu nie można by zarzucić, iż nie jest < ustanowionym ustawą>>” – stwierdził Sąd Apelacyjny w Katowicach i zwrócił się do Sądu Najwyższego o przeniesienie toczącego się przed nim postępowania do innego sądu równorzędnego. Powód? W katowickim SA sprawę karną mieliby rozpoznawać sędziowie, którzy nie są karnistami, a co więcej, jeden z nich awansował dzięki poparciu obecnej Krajowej Rady Sądownictwa.

Bez fachowców

Postępowanie, którego przeniesienia domaga się Sąd Apelacyjny w Katowicach, jest skomplikowane i wielowątkowe. Na ławie oskarżonych zasiadło 50 pseudokibiców, którym postawiono ponad 100 zarzutów, w tym m.in. działanie w zorganizowanej grupie przestępczej. W II instancji sprawa znalazła się na skutek apelacji złożonych zarówno przez obrońców oskarżonych, jak i przez prokuratora.

W SA w Katowicach pojawił się jednak problem z obsadzeniem składu orzekającego, który miałby ocenić pierwszoinstancyjny wyrok. Tylko bowiem jeden sędzia orzekający w wydziale karnym tego sądu nie został wyłączony od rozpoznania tej sprawy (sędziów tego wydziału wyłączano z różnych powodów). Aby uzupełnić trzyosobowy skład, dobrano więc – w drodze losowania – dwóch sędziów z innych wydziałów (cywilnego oraz pracy i ubezpieczeń społecznych). Co więcej, jeden z nich uzyskał awans w procedurze budzącej wątpliwości.

To wszystko spowodowało, że Adam Synakiewicz, jedyny karnista w tym składzie, nabrał przekonania, że sprawa powinna zostać przeniesiona do innego sądu równorzędnego. I zwrócił się o to do Sądu Najwyższego.

– Składając ten wniosek, kierowałem się dbałością o prawo obywateli do dostępu do sądu, który będzie po pierwsze należycie obsadzony, a po drugie – będzie sądem fachowym – tłumaczy w rozmowie z DGP sędzia Synakiewicz. Jego zdaniem bowiem sędziowie, którzy nie są specjalistami z zakresu prawa karnego, zwłaszcza na poziomie SA, gdzie sprawy są najpoważniejsze i najtrudniejsze, nie powinni w ogóle rozpoznawać takich spraw.

– Przecież nie życzymy sobie, żeby skomplikowane operacje przeprowadzał np. dermatolog. Dla każdego bowiem jest jasne, że choć jest on lekarzem, to nie ma do tego odpowiednich kompetencji i doświadczenia. Z sędziami jest podobnie – przekonuje katowicki sędzia. I dodaje, że jeżeli ktoś od 25 lat zajmuje się tylko i wyłącznie jednym rodzajem spraw, to nie ma wiedzy i doświadczenia potrzebnych do rozpoznawania innego rodzaju spraw.

„Zdaniem Sądu Apelacyjnego konieczność zapewnienia stronom najwyższego profesjonalizmu – z natury rzeczy wymaganego od apelacyjnego szczebla polskiego sądownictwa powszechnego (…) – przy realizacji zadania polegającego na wszechstronnej kontroli orzeczenia sądu pierwszej instancji, czyni niemożliwym rozpoznanie przedstawianej sprawy przez skład sądu złożony z sędziów, którzy w przeważającej części orzekają, od początku swej wieloletniej drogi zawodowej, w sprawach innych niż sprawy karne” – czytamy w niedawno opublikowanym uzasadnieniu postanowienia SA w Katowicach.

Wskazano w nim również na rozbieżne w tym zakresie orzecznictwo SN. Przywołano postanowienie SN z 27 sierpnia 2024 r. (sygn. akt II KO 100/24), którym uwzględniono wniosek Sądu Apelacyjnego w Warszawie o przekazanie sprawy do rozpoznania innemu sądowi odwoławczemu, właśnie z uwagi na niemożność jej rozpoznania przez skład sądu złożony z sędziów orzekających w wydziale karnym. Z kolei postanowieniem z 20 sierpnia 2024 r. (sygn. akt III KO 92/24) SN odmówił przeniesienia sprawy z Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie, uznając, że konieczność wyznaczenia sędziego z innego wydziału niż z wydziału karnego do rozpoznania określonej sprawy karnej nie może być powodem do przekazania sprawy. Odwołano się w nim do spraw dyscyplinarnych, w składach których są przecież sędziowie także z innych wydziałów niż karne, zaś sprawy te prowadzone są według procedury karnej oraz rozstrzygane według zasad odpowiedzialności określonych w kodeksie karnym.

Neosędzia w składzie

Drugim powodem, dla którego sędzia Synakiewicz zdecydował się zawnioskować o przeniesienie sprawy, był fakt, że w składzie znalazł się sędzia, który otrzymał awans do SA na skutek wniosku obecnej KRS. Jak bowiem podkreślono w uzasadnieniu postanowienia, rozpoznanie sprawy przez skład sądu, w którym zasiadałby taki sędzia, stanowiłoby uchybienie będące bezwzględną przyczyną odwoławczą (nienależyta obsada sądu). I prowadziłoby do uchylenia orzeczenia.

Dr hab. Jacek Zaleśny, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego, podchodzi jednak sceptycznie do tego argumentu.

– Stosując przepisy prawa, które obowiązują, nie dostrzegam przesłanki, która ległaby u podstaw przeniesienia tego typu sprawy do innego sądu – mówi prawnik. Jak bowiem tłumaczy, SN musi rozważyć po pierwsze, czy spełnienie danego wniosku ma umocowanie w systemie prawnym, a po drugie, czy służy realizacji prawa do sądu.

– Jeżeli rzeczywiście jest ryzyko, że w pewnych okolicznościach faktycznych dany sąd nie osiągnie celu w postaci wymierzenia sprawiedliwości, to wówczas może dojść do przeniesienia sprawy do sądu równorzędnego. Jeśli jednak takiego ryzyka nie ma, to nie ma też powodu, aby przenosić sprawę – uważa dr hab. Zaleśny.

Jego zdaniem, dokonując oceny takiego wniosku, przede wszystkim trzeba patrzeć przez pryzmat okoliczności, które zaistniały w danej sprawie.

– Dlatego, jeżeli wystarczy zastosowanie instytucji wyłączenia sędziego, aby osiągnąć efekt w postaci zdolności sądu do rozpoznania sprawy, to tylko ten środek prawny powinien być zastosowany – podkreśla dr hab. Zaleśny. I dodaje, że sąd nie może zastosować środka dalej idącego niż ten, który jest minimalnie wystarczający, aby w danych okolicznościach faktycznych uzyskać efekt w postaci wymierzenia sprawiedliwości.

Tymczasem, zdaniem sędziego Synakiewicza, nawet gdyby pojawiła się możliwość orzeczenia przez sąd o wyłączeniu sędziego, który został powołany w wadliwej procedurze, to i tak nie rozwiązywałoby to problemu.

– Takim wyłączaniem tylko i wyłącznie przesuwamy w czasie rozpoznanie sprawy, która przecież powinna być rozpoznana bez zbędnej zwłoki – twierdzi Adam Synakiewicz. A to z powodu składu osobowego SA w Katowicach.

– Gdyby bowiem nawet wyłączono tego konkretnego sędziego, to po pierwsze i tak trzeba by było zastąpić go sędzią z któregoś z wydziałów cywilnych. Po drugie, w naszym sądzie orzeka już tylu sędziów, którzy przeszli wadliwą procedurę nominacyjną, że jest wysoce prawdopodobne wylosowanie do rozpoznania sprawy kolejnego sędziego, którego również dotykałby ów problem ustrojowy – tłumaczy Adam Synakiewicz. Dlatego też, jego zdaniem, gdyby nie przeniesiono sprawy do innego sądu, to wyrok zostałby wydany zapewne w składzie obarczonym wadą, co mogłoby zaowocować kolejnymi skargami do Europejskiego Trybunału Praw Człowiekana naruszenie przez Polskę mówiącego o prawie do sądu art. 6 Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności.

orzecznictwo

Postanowienie Sądu Apelacyjnego w Katowicach z 30 października 2024 r., sygn. akt II AKa 267/24