Przepisy pozwalające prezesowi Urzędu Komunikacji Elektronicznejdecydować, które treści można blokować w internecie, byłyby wątpliwe konstytucyjnie

Projektowane zmiany ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną stanowią– według projektodawcy – realizację rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2022/2065 z dnia 19 października 2022 r. w sprawie jednolitego rynku usług cyfrowych.

Rozporządzenie jest – co do zasady – aktem bezpośrednio stosowanym i każde z państw członkowskich jest zobowiązane do zapewnienia jego skutecznego stosowania w swoim porządku prawnym, także poprzez przyjęcie właściwych przepisów wewnętrznych. W rozporządzeniu tym do uregulowania na poziomie krajowym przekazano wyznaczenie organu pełniącego rolę koordynatora ds. usług cyfrowych, tj. regulatora odpowiadającego za przestrzeganie przepisów rozporządzenia 2022/2065 w Polsce, oraz nadanie mu odpowiednich uprawnień z tym związanych.

Co się zmieni w ustawie o świadczeniu usług drogą elektroniczną

W największym uproszczeniu: projekt wprowadza administracyjny tryb wydawania przez prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej nakazów w stosunku do następujących rodzajów nielegalnych treści, które mogą pojawić się w internecie, tj.:

  • bezprawnie naruszających dobro osobiste;
  • których rozpowszechnianie wypełnia znamiona czynu zabronionego;
  • naruszających prawa własności intelektualnej;
  • naruszających prawa ochrony konsumentów.

Działać to będzie również w drugą stronę, co oznacza, że usługobiorca będzie mógł złożyć do prezesa UKE wniosek o wydanie nakazu usunięcia ww. ograniczeń nałożonych na usługobiorcę przez dostawcę usług hostingu, jeżeli zostały one nałożone ze względu na to, że informacje przekazane przez usługobiorcę stanowią potencjalnie nielegalną treść.

W wyniku przeprowadzonego postępowania prezes UKE wyda decyzję, w której we własnym zakresie może stwierdzić, że treści są nielegalne, bądź – w przypadku skargi na ograniczenie dostępu – uznać, że treści te były legalne.

Cenzura w internecie. Co na to konstytucja?

O ile nie da się uciec od obowiązku wprowadzenia rozwiązań pozwalających na skuteczną realizację przepisów rozporządzenia w ramach krajowego porządku prawnego, o tyle sposób, w jaki projektodawca planuje to zrobić, wywołuje istotne wątpliwości natury konstytucyjnej.

Po pierwsze, z punktu widzenia podlegającej ochronie konstytucyjnej swobody wypowiedzi. Na mocy art. 54 ust. 1 ustawy zasadniczej każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. Dodatkowo w grę wchodzą standardy uniwersalności (wolność wypowiedzi przysługuje każdemu, nie tylko obywatelom) i niezbywalności (nie można tej wolności odebrać ani też się jej zrzec).

Po drugie, z powyższą zasadą koresponduje koncepcja domniemania niewinności, która – zgodnie z art. 42 ust. 3 konstytucji – zakłada, że każdego uważa się za niewinnego, dopóki jego wina nie zostanie stwierdzona prawomocnym wyrokiem sądu. Dodatkowo zasada ta wspierana jest postulatami równego traktowania i niedyskryminowania.

Po trzecie, chodzi o konstytucyjny zakaz orzekania o winie i bezprawności czynu zabronionego przez podmiot niebędący sądem. Zgodnie bowiem z art. 177 konstytucji to sądy powszechne sprawują wymiar sprawiedliwości we wszystkich sprawach, z wyjątkiem spraw ustawowo zastrzeżonych dla właściwości innych sądów.

Wychodzi na to, że nowe rozwiązania prowadzą do przyjęcia wątpliwego konstytucyjnie rozwiązania, w którym to organ administracji publicznej – a nie sąd powszechny bądź inny organ wymiaru sprawiedliwości (np. prokurator) – będzie decydował o bezprawności treści zamieszczonych bądź usuniętych przez dostawcę usług. Stoi to w oczywistej sprzeczności z założeniem, zgodnie z którym o bezprawności treści powinien orzekać, co do zasady, sąd, co wynika również z przysługującego każdemu prawa do sądu w każdej sprawie. Uważam, że przyznawanie kompetencji prezesowi UKE w przedmiocie dokonywania wiążącej oceny bezprawności treści w zakresie naruszania dóbr osobistych, wypełniających znamiona czynu zabronionego, naruszających prawa własności intelektualnej oraz naruszających prawa ochrony konsumentów jest niezwykle ryzykowne. Po pierwsze, nie ma on w tym zakresie żadnych kompetencji merytorycznych. Po drugie, nie jest sądem w rozumieniu krajowym (nie orzekają niezależni sędziowie). Po trzecie zaś, wszystko wskazuje na to, że działania prezesa UKE będą mieć formę i charakter prewencyjnej, pozasądowej oceny bezprawności umieszczonych treści. Będą więc realizować zadania cenzury, czego – co do zasady – zabrania art. 54 ust. 2 konstytucji. ©℗

Proponowane rozwiązania prowadzą do przyjęcia wątpliwego konstytucyjnie rozwiązania, w którym to organ administracji publicznej – a nie sąd powszechny bądź inny organ wymiaru sprawiedliwości (np. prokurator) – będzie decydował o bezprawności treści zamieszczonych bądź usuniętych przez dostawcę usług