Spory między wspólnikami dotyczą wszystkich rodzajów spółek. Obserwujemy je w firmach każdej wielkości. Tych, które świetnie prosperują, i tych, które z różnych powodów przynoszą straty. Przyczyn takich konfliktów między wspólnikami jest wiele. Wiele też jest sposobów ich rozwiązywania. Mediacja jest jednym z nich.
W konflikcie między wspólnikami chodzi nie tylko o pieniądze
Ktoś mógłby powiedzieć, że konflikty między wspólnikami dotyczą pieniędzy. Są one na pewno ważnym elementem, który na gruncie spółek zawsze się pojawia (co odróżnia te spory od pozostałych), ale motyw finansowy nie musi być – i często nie jest – najważniejszy.
Konflikty między wspólnikami dotyczą różnych wartości. Czasem będzie to starcie dwóch charakterów walczących o dominację. Kiedy indziej – walka o wizję przyszłości firmy, która jest pochodną sposobu, w jaki wspólnicy widzą świat i zachodzące w nim zmiany. Przyczyną konfliktu mogą być wartości przez nich wyznawane, jak: bezpieczeństwo, zatrudnianie rodziny, skłonność lub awersja do ryzyka albo podejście do współpracy z firmami z państwa, które nie cieszy się wielką sympatią w danym kraju.
Przyczyną sporów może być odmienna ocena wartości wkładów, pomysłów, starań, sukcesów, wiedzy poszczególnych wspólników i ich wpływu na wartość firmy lub jej strukturę organizacyjną. Wspólnicy mogą się kłócić o to, co zrobić z wypracowanym zyskiem: jeden wspólnik będzie chciał go zostawić w firmie, reinwestować i kupić nową linię produkcyjną, a drugi będzie chciał go wypłacić, żeby pokryć koszty operacji chorej żony. Jeden ze wspólników będzie chciał równolegle rozwijać drugi biznes, a drugi wolałby, by ten pierwszy skupiał się na ich wspólnej firmie i poświęcał jej cały czas i energię.
W każdej z tych sytuacji przewija się oczywiście motyw finansowy, ale nie jest on najważniejszy. Istotne będą procedury podejmowania decyzji, a także wcześniejsze doświadczenia wspólników w rozwiązywaniu konfliktów. Wyjdą przy tym różnice charakterów: który ze wspólników unika konfrontacji, a który do niej dąży. Dla którego z nich wartościami nadrzędnymi są spokój i zgoda, a dla którego liczy się postawienie na swoim za wszelką cenę. Istotne będzie to, czy potrafią się oni skupić na wspólnym problemie, czy też widzą problem w swoim wspólniku, który staje się przeciwnikiem.
Konflikt personalny, gdy wspólnik staje się wrogiem
Jak często podnoszę, mediacja jest skupiona na aktywnym poszukiwaniu najlepszego dla wszystkich rozwiązania ich wspólnego problemu. Obrazowo można to opisać tak, że strony mediacji siedzą obok siebie po jednej stronie stołu, a po drugiej znajduje się problem – ich wspólny przeciwnik. Intuicyjnie chyba wyczuwamy, że taka postawa może przynieść więcej korzyści niż zaciekły spór personalny. Dlaczego tak jest? Przyjrzyjmy się teraz samemu sporowi personalnemu.
Jeśli konflikt między wspólnikami przekształci się w konflikt personalny, to wysiłki każdego z nich będą skupione na poszukiwaniu sposobu pokonania przeciwnika – drugiego wspólnika. W takiej sytuacji firma musi ucierpieć. Konflikt będą odczuwać pracownicy, kontrahenci, a także członkowie rodzin samych wspólników. Rozleje się on, zanieczyści atmosferę i sprawi, że cała organizacja osłabnie. Straty wizerunkowe mogą być trudne do odrobienia. Koszty prowadzenia sporu mogą się wyraźnie odbić na kondycji finansowej wspólników i samej firmy. Może dojść do wyciągania haków, szantaży, do kompromitowania przeciwnika. Każdy ze skonfliktowanych wspólników będzie oczekiwał lojalności lub choćby cichego poparcia od osób trzecich, pracowników lub innych wspólników. Postawi ich w obliczu konfliktu lojalnościowego, który destrukcyjnie wpływa na morale. Łatwo będzie przekroczyć linię, za którą dalsza dobra współpraca jest niemal niemożliwa.
Podejście personalne tworzy również niepotrzebną oś: wygrany–przegrany. Wiadomo, że nikt nie lubi przegrywać, a dla wygranej warto się starać. Później, po zakończeniu sporu, strona, która przegrała, czuje się pokrzywdzona, może szukać okazji do rewanżu. Koniec jednego konfliktu może być zarzewiem następnego.
Co ciekawe, w sporach między wspólnikami bardzo łatwo o eskalację polegającą na inicjowaniu coraz większej liczby spraw sądowych (z czasem coraz większej wagi), z których część ma charakter wyłącznie zastępczy, blokujący lub szantażujący. Wszystkie są kosztowne i destruktywne dla spółki. Choćby z tego względu, że w sądzie należy zacząć od „wymiany uprzejmości”, a więc spisać wszystko, co się wie, twierdzi i zarzuca drugiej stronie. Jest to więc procedura automatycznie nastawiona na eskalację, gdyż strony z ostrożności piszą więcej, niż myślą, przez co napędzają się wzajemnie.
Wejście na drogę sądową, szczególnie w sprawach gospodarczych, utrudnia konstruktywny i przyjazny dialog. Poza tym obok nich są inicjowane – często liczne – sprawy karne. W takiej sytuacji eskalacja konfliktu jest niemal pewna. Swoją drogą zachowania wspólników, które obserwuję w swojej praktyce, są często zatrważająco podobne do opisywanych w literaturze teorii konfliktów schematów rywalizacji, które kończą się tzw. wzajemnym gwarantowanym zniszczeniem.
Wspólnicy oczywiście nie mają takich środków jak mocarstwa nuklearne, ale pokazują swoimi oświadczeniami, wyborami i zachowaniem, że są gotowi sięgnąć po ciężką broń. Jedynym skutkiem jest to, że trudniej się później rozmawia, a bardzo łatwo rozmowy zrywa. Wbrew własnemu interesowi. Wspólnikom bardzo łatwo przychodzi grożenie lub posługiwanie się środkami, które mogą skutkować osłabieniem lub zniszczeniem spółki, a ich samych i ich wspólników doprowadzić do bankructwa lub więzienia. Niewielki z początku konflikt może się przerodzić w niekontrolowaną już wymianę ciosów, której jedynym możliwym rezultatem jest pociągnięcie w dół obu stron, ich rodzin i wspólnie przez lata budowanej firmy. Taka postawa niesie za sobą również to niebezpieczeństwo, że jeśli się użyło pewnej groźby, a ona nie przyniosła oczekiwanego rezultatu, to trzeba ją spełnić, żeby nie stracić twarzy.
Zadania mediacji
Im bliższe i bardziej złożone są relacje, tym łatwiej o powstanie sporu. Nie sam konflikt jest więc problemem, gdyż jest on nieodłączną częścią rzeczywistości. Problemem może być to, jak go rozwiązujemy. Mediacja pozwala zejść z poziomu pierwotnie wygłaszanych żądań (stanowisk) na poziom faktycznych interesów. Często się okazuje, że motywy stron konfliktu, ich faktyczne interesy, których bronią lub które zamierzają realizować, mogą zostać osiągnięte na różne sposoby. Szczególnie przy aktywnej współpracy z drugą stroną.
Wówczas wychodzi na jaw, że ich pierwotne żądania mogły wcale nie odnosić się do tych głębokich interesów. Dlaczego? Na przykład dlatego, że strony nie były gotowe, by je ujawnić (mogło to być dla nich zbyt bolesne, trudne, wstydliwe), i dlatego postanowiły wysunąć żądania zastępcze. Kiedy indziej pierwotnie wysuwane stanowiska mogły być – mimo chęci – źle dobrane do realizacji głębokich interesów. Strona mogła zwyczajnie popełnić błąd i próbować wbić gwóźdź śrubokrętem. Wbrew pozorom zdarza się to bardzo często i ten błąd popełniają strony konfliktów na każdym poziomie, od przedszkolaków po światowe mocarstwa. Kiedy indziej strona mogła czuć frustrację, ale nie uświadomiła sobie nawet, jakie ma interesy. Doprowadziła więc do konfliktu przez wysunięcie postulatów, których nie przemyślała, bo chodziło jej wyłącznie o eskalację, choćby po to, by w ogóle zacząć rozmawiać lub zwrócić na siebie uwagę.
Widzimy więc, że w mediacji nie ma większego sensu rozmawiać o pierwotnych stanowiskach stron. Zadaniem jest otworzenie się i identyfikacja interesów, które naprawdę mają zostać zaspokojone, a następnie wspólne poszukiwanie możliwości pogodzenia tych interesów. Czasami strony targują się o cenę np. płytek podłogowych, bo żadna z nich nie odważyła się powiedzieć, że jednej zależy na terminie dostawy, a drugiej na terminie zapłaty. Dla obu drugorzędne znaczenie ma to, czy te płytki będą kosztować 70 zł/mkw, czy 75 zł/mkw., jednak nie zostały nigdy nauczone mówienia o tym, na czym im naprawdę zależy.
Gdy zaczniemy myśleć o mediacjach i negocjacjach nie jak o linie, którą przeciąga się w prawo lub lewo, a zysk jednej strony jest stratą drugiej, lecz jak o całej pajęczynie możliwości, powiązań i zależności, okaże się, że płaszczyzn, o których można i należy rozmawiać, jest więcej, a poszczególne elementy składowe mają różną wartość dla każdej ze stron. Jednej będzie bardzo zależało, żeby dostać pieniądze jeszcze dzisiaj, bo musi koniecznie za coś zapłacić. Drugiej będzie zależeć na tym, żeby płytki, które kupi, mogły poleżeć w magazynie sprzedawcy do czwartku, bo nie ma ich jak przywieźć. Zamiast tego strony targują się o 5 zł. Tak samo jest w sporach między wspólnikami.
Mediacja pozwala wspólnikom zachować, a czasem wzmocnić i wzbogacić wzajemne relacje. Strony są skupione na poszukiwaniu rozwiązań, które każdą z nich wzmacniają, nie zaś na szukaniu haków osłabiających przeciwnika. Budują w ten sposób szacunek i zaufanie do siebie. Pokazują się od strony konstruktywnej i merytorycznej. Wreszcie w takiej sytuacji spółka nie staje się zakładnikiem jednego ze wspólników.
Czas i koszty mediacji
Mediacja jest szybsza i tańsza niż toczące się latami sprawy sądowe i prokuratorskie. Jej koszty emocjonalne, wizerunkowe i organizacyjne są również znacznie niższe. Przede wszystkim jest jednak nastawiona na poszukiwanie w człowieku tego, co w nim najlepsze, a nie tego, co najgorsze.
Prowadzi ją bezstronny mediator, który nie ocenia stron, nie przyznaje racji żadnej z nich. Pomaga im ustalić zasady komunikacji, zapewnia komfort spotkań w bezpiecznej i poufnej atmosferze. Ma pomóc stronom zidentyfikować problem i sprawić, by zaczęły wspólnie poszukiwać rozwiązań.
Efektem tej wspólnej pracy jest porozumienie będące dziełem stron, rezultatem ich wysiłku. Mogą one być z niego dumne, a nawet bronić tego porozumienia i zapewniać jego realizację wbrew czynnikom zewnętrznym. Jak bardzo różni się to od arbitralnego rozstrzygnięcia, jakim jest wyrok sądowy, wie chyba każdy, kto miał sprawę w sądzie. Ludzie często nie rozumieją, dlaczego sprawę przegrali. Zdarza się, że o treści wyroku decydują elementy całkowicie niemerytoryczne, które nie mają nic wspólnego z istotą sporu (np. przegapienie terminu, przedawnienie, inne kwestie formalne). Taki wyrok, gdy zostaje wydany, nie rozwiązuje sporu, a często staje się od razu punktem wyjścia do następnego konfliktu, połączonego z chęcią rewanżu. Dlatego jestem przekonany, że w większości spraw spornych naprawdę warto podjąć wysiłek i skorzystać z pomocy mediatora. ©℗