W tym samym czasie, gdy polskie służby pobierały dane z telefonu Janusza Palikota, TSUE orzekł, że prawo unijne wymaga w takich sytuacjach uprzedniej kontroli niezależnego organu.

Koincydencja tych dwóch zdarzeń jest oczywiście tylko symboliczna. Niemniej jednak właśnie w piątek, 4 października, gdy polskie organy uzyskiwały dostęp do danych z telefonu zatrzymanego Janusza Palikota, Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej orzekł, że tak duża ingerencja w prywatność wymaga uzyskania wcześniejszej zgody sądu. W praktyce już dzisiaj można powiedzieć, że polska procedura jest niezgodna z prawem UE i powinna zostać zmieniona.

– Oczywiście w pełni się zgadzam, że dostęp do danych ze smartfona powinien być możliwy tylko po uzyskaniu zgody sądu. W smartfonach mamy całe życie, najbardziej intymne jego aspekty, które powinny podlegać szczególnej ochronie. Dziś jednak smartfon, zabezpieczony podczas zatrzymania, jest traktowany jak zwykły dowód rzeczowy – mówi Zbigniew Krüger, adwokat z kancelarii Krügerlegal.

Uprzednia kontrola

Pytania prejudycjalne w tej sprawie zadał austriacki sąd. Rozpoznaje on sprawę mężczyzny, któremu zabrano telefon po tym, jak odebrał przesyłkę zawierającą marihuanę. Policja bezskutecznie próbowała odblokować jego aparat. Mężczyzna kwestionuje te czynności przed sądem. Tym bardziej że czyn, który mu zarzucono, w Austrii jest traktowany jak występek zagrożony karą do jednego roku więzienia.

TSUE podkreślił, że dostęp do danych z telefonu komórkowego jest możliwy wyłącznie za zgodą sądu lub niezależnego organu (tylko w wyjątkowych sytuacjach, niecierpiących zwłoki – bez takiej zgody). Wiadomości, zdjęcia czy historia przeglądarki internetowej bardzo dużo mówią o człowieku, często zawierają też dane szczególnie chronione, odnoszące się chociażby do zdrowia, preferencji politycznych czy seksualnych. Organy ścigania nie mogą mieć nieograniczonego dostępu do tych danych, wymaga to kontroli uprzedniej.

„Owa uprzednia kontrola zakłada, że sąd lub niezależny organ administracyjny, któremu powierzono to zadanie, dysponuje wszelkimi uprawnieniami i gwarancjami niezbędnymi do pogodzenia różnych uzasadnionych interesów i praw. W przypadku dochodzeń w sprawach karnych taka kontrola wymaga, aby sąd lub organ był w stanie znaleźć właściwą równowagę między uzasadnionymi interesami wynikającymi z wymogów dochodzenia w kontekście walki z przestępczością a prawami podstawowymi do poszanowania życia prywatnego i ochrony danych osobowych” – można przeczytać w uzasadnieniu wyroku.

Zdaniem TSUE kontrola sądowa na późniejszym etapie nie pozwoliłaby na osiągnięcie głównego celu, jakim jest zapobieganie niekontrolowanemu dostępowi poza to, co jest ściśle konieczne.

„W szczególności sądy (…) powinny być uprawnione do odmowy lub ograniczenia tego dostępu, jeżeli uznają, że wynikająca z niego ingerencja w prawa podstawowe byłaby nieproporcjonalna w świetle wszystkich istotnych okoliczności” – podkreślono w uzasadnieniu wyroku.

Dodatkowo TSUE uznał, że właściciel telefonu musi zostać poinformowany o powodach udzielenia zgody na dostęp do jego danych niezwłocznie po ustaleniu, że przekazanie tych informacji nie zagrozi dobru prowadzonego dochodzenia. Takie informacje powinny też obejmować powody, dla których sąd udzielił zgody na przetwarzanie danych z telefonu komórkowego.

Lepiej zabezpieczyć kodem

Co ciekawe, rzecznik generalny w wydanej wcześniej opinii rekomendował TSUE, by ten odmówił wydania orzeczenia w tej sprawie, uznając, że prawo unijne nie ma zastosowania w rozstrzyganej sprawie. TSUE doszedł jednak do odmiennych wniosków i uznał, że przepisy krajowe muszą być zgodne z dyrektywą 2016/680 w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych przez właściwe organy do celów zapobiegania przestępczości, prowadzenia postępowań przygotowawczych, wykrywania i ścigania czynów zabronionych i wykonywania kar. Choć wyrok dotyczy prób uzyskania dostępu do danych z telefonu przez policję, można go odnieść również do takich działań podejmowanych przez prokuraturę. W orzeczeniu stwierdzono bowiem wprost, że takie działanie wymaga zgody sądu (lub niezależnego organu).

– TSUE stwierdził, że dostęp organów publicznych do danych osobowych przechowywanych w telefonie komórkowym w celu ich przetwarzania w ramach postępowania przygotowawczego nie jest ograniczony do przypadków zwalczania poważnej przestępczości. Taki dostęp musi być jednak w każdym przypadku uzasadniony i ograniczony do tego, co ściśle niezbędne i proporcjonalne w zależności od charakteru ściganych czynów zabronionych oraz danych osobowych, do których ma zostać uzyskany dostęp – komentuje dr Paweł Litwiński, adwokat, partner w kancelarii Barta Litwiński.

Polskie prawo nie spełnia wymagań, które TSUE uznał w najnowszym orzeczeniu. Choć ze smartfona można wyciągnąć nawet najbardziej intymne szczegóły z życia zatrzymanego, to policja i inne służby czy prokuratura mają do nich w zasadzie nieograniczony dostęp. Zazwyczaj bez potrzeby łamania zabezpieczeń.

– Wszystkim doradzam, żeby zrezygnowali z autoryzacji twarzą – podpowiada Zbigniew Krüger. – Jest regułą, że policja lub prokuratura podtyka telefon pod twarz zatrzymanego i w ten sposób otrzymuje dostęp do danych. I, niestety, jest to zgodne z przepisami, które pozwalają pozyskiwać dane biometryczne – jak choćby wymaz z jamy ustnej. Natomiast nikt nie może zmusić zatrzymanego, by podał kod do swego telefonu – tłumaczy adwokat.

Wartość dowodowa

Czy dane pozyskane z telefonu Janusza Palikota niezgodnie z wytycznymi TSUE będą mogły zostać wykorzystane jako materiał dowodowy w procesie?

– Obawiam się, że nawet po wyroku TSUE podważenie dowodów zebranych ze smartfona będzie trudne. Dziś jest to zgodne z polskim prawem, chociaż oczywiście powinno ono zostać zmienione – zauważa Zbigniew Krüger.

Inną sprawą natomiast jest to, że toczy się dyskusja, czy pozyskanie tych danych nie naruszało tajemnicy obrończej. Postępowanie sprawdzające w tej sprawie wszczęła z urzędu Prokuratura Krajowa.

– Dane, które organy ścigania pozyskały z telefonu Janusza Palikota z naruszeniem tajemnicy obrończej, już teraz nie mogą być wykorzystywane jako dowody. Wszystkie SMS-y i wiadomości, które wymieniał z prawnikami i które dotyczyły postępowania karnego, skierowanego ostatecznie przeciwko niemu, stanowiły formę korzystania przez niego z prawa do obrony – uważa Krzysztof Witek, adwokat z kancelarii Schoenherr Halwa Okoń Chyb.

– Te dane są objęte tajemnicą obrończą, a prokuratura ani policja nie mogą mieć do nich dostępu. Wykorzystywanie takich danych zostało objęte zakazem określonym w art. 168a kodeksu postępowania karnego. Prawo zakazuje ich wykorzystywania jako dowodu ze względu na pozyskanie ich przez funkcjonariusza publicznego w związku z wykonywaniem jego obowiązków służbowych, ale z naruszeniem przepisów postępowania – przekonuje adwokat.©℗

ikona lupy />
Co mówi prawo unijne / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe

orzecznictwo