Organ nie może nie udzielić informacji tylko z tego powodu, że obywatel zamierza ją wykorzystać do prywatnych celów – orzekł Naczelny Sąd Administracyjny.

Bywa, że organy publiczne, nie chcąc udzielać informacji publicznej, powołują się na kryterium interesu, jaki chce osiągnąć wnioskujący o jej udostępnienie. I jeśli interes ten ma charakter subiektywny, indywidualny, to stwierdzają, że żądana informacja nie jest informacją publiczną i jako taka nie podlega udostępnieniu w trybie ustawy o dostępie do informacji publicznej (t.j. Dz.U. z 2022 r. poz. 902; u.d.i.p.).

– Takie rozumowanie nie ma oparcia ani w u.d.i.p., ani tym bardziej w przepisach konstytucji. Żaden z tych aktów prawnych nie wspomina bowiem o celu, w jakim informacja jest pozyskiwana – mówi Krzysztof Izdebski, ekspert forumIdei Fundacji im. Stefana Batorego.

Mimo to tego typu argumentację przyjmowały również sądy administracyjne, w tym Naczelny Sąd Administracyjny, uznając praktykę organów za zgodną z przepisami prawa. Ostatnio jednak NSA wydał orzeczenie, które idzie w zupełnie innym kierunku. Zapadło ono w sprawie, w której bezczynność zarzucono I prezes Sądu Najwyższego.

Dotychczasowe orzecznictwo

Spór dotyczył udostępniania kopii oświadczenia, jakie w 2022 r. na ręce I prezes SN Małgorzaty Manowskiej złożyło 30 tzw. starych sędziów SN. Zawierało ono deklarację, że nie będą oni orzekać wspólnie z sędziami powołanymi do SN z udziałem obecnej, niekonstytucyjnej Krajowej Rady Sądownictwa. Osoba, która zwróciła się o udostępnienie tego oświadczenia w trybie dostępu do informacji publicznej, zaznaczyła, że jest jej ono potrzebne, aby mogła dokument ten przedłożyć w sprawie, która toczy się z jej skargi przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. Profesor Manowska uznała, że wniosek nie może być rozpatrzony w trybie u.d.i.p., gdyż ustawa ta nie może stanowić podstawy do otrzymywania informacji we własnej sprawie. Jak wskazała, w orzecznictwie sądów administracyjnych utrwalił się pogląd, że pisma składane w indywidualnych sprawach przez podmioty, których interesów dotyczą, nie mają waloru informacji publicznej.

W związku z taką odpowiedzią wnioskujący zwrócił się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, zarzucając organowi bezczynność. Skarga została jednak oddalona. Uzasadniając swoje rozstrzygnięcie, WSA odwołał się do dotychczasowego orzecznictwa NSA i przyznał, „że u.d.i.p. nie służy zaspokajaniu indywidualnych (prywatnych) potrzeb w postaci uzyskiwania informacji dotyczących wprawdzie kwestii publicznych, lecz przeznaczonych dla celów handlowych, edukacyjnych, zawodowych czy też na potrzeby toczących się postępowań sądowych”.

Dyskryminujące kryterium

Na wyrok ten starający się o pozyskanie oświadczenia wniósł skargę kasacyjną. Podnosił w niej m.in., że doszło do naruszenia art. 7 konstytucji, który mówi o zasadzie praworządności, poprzez uznanie, że cel, jakim uzasadnił swój wniosek, mógł stanowić podstawę odmowy udzielenia informacji. Wskazywał również, że wcale nie musiał w wystąpieniu do I prezes SN podawać, po co jest mu wnioskowana informacja potrzebna.

NSA uznał skargę za uzasadnioną. Doszedł do wniosku, że WSA niezasadnie zaakceptował stanowisko I prezes SN, że cel, jaki wskazał wnioskodawca, stanowi prawidłową podstawę niezakwalifikowania żądanej informacji jako informacji publicznej. „Wbrew stanowisku Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego i Sądu I instancji kryterium rozróżnienia sprawy publicznej od niepublicznej, a tym samym informacji publicznej od innej informacji nie jest kryterium interesu wnioskodawcy (celu) w uzyskaniu informacji publicznej” – czytamy w niedawno opublikowanym uzasadnieniu wyroku. Zdaniem NSA takie rozumowanie przeczyłoby „istocie prawa dostępu do informacji publicznej (…)”.

NSA rozprawił się również z wypracowanym w orzecznictwie i doktrynie kryterium „sprawy własnej” jako kryterium dyskwalifikującym publiczny charakter informacji objętej żądaniem wnioskodawców. Zgodnie z nim pisma składane w indywidualnych sprawach przez podmioty, których interesów sprawy te dotyczą, nie mają waloru informacji publicznej. Jednak zdaniem NSA w składzie rozpatrującym opisywaną skargę kryterium to jest „nieczytelne i w istocie dyskryminujące wnioskodawcę w stosunku do innych osób”. Jak stwierdza NSA, „jego przyjęcie prowadzi bowiem do konkluzji, zgodnie z którą wbrew normatywnie określonemu zakresowi podmiotowemu publicznego prawa podmiotowego dostępu do informacji publicznej, prawo to nie służy «każdemu»”. Zastosowanie kryterium „sprawy własnej” może również prowadzić do paradoksalnych sytuacji, kiedy to ta sama informacja raz może mieć charakter informacji publicznej (tak będzie, gdy o jej udostępnienie wystąpi podmiot spoza „sprawy własnej”), a innym razem nie (co będzie miało miejsce, gdy o jej udostępnienie wystąpi podmiot w „sprawie własnej”).

– Albo informacja ma charakter informacji publicznej, tzn. dotyczy realizacji zadań publicznych czy też gospodarowania mieniem publicznym, albo nie. A to, kto żąda informacji i w jakim celu, nie ma żadnego znaczenia. Tak więc omawiany wyrok NSA idzie w dobrym kierunku – komentuje Krzysztof Izdebski. Jak bowiem dodaje, gdyby przyjąć zaprezentowany przez I prezes SN i przez WSA tok rozumowania, to mogłoby się okazać, że i dziennikarze nie są w stanie uzyskiwać potrzebnych im do pracy informacji, bo ktoś dojdzie do wniosku, że domagają się ich nie ze względu na interes publiczny, czyli po to, aby informować np. o pewnych patologiach w działaniach organów publicznych, ale po to, aby zarobić na ich sprzedaży w gazecie.

– A to jest przecież prawo do wiedzy. I nie można tego prawa dowolnie zawężać – kwituje Izdebski.

NSA odniósł się również do problemu nadużywania prawa dostępu do informacji publicznej (patrz: infografika), co sygnalizowała w odpowiedzi na skargę kasacyjną I prezes SN. I wskazał, że z takim nadużyciem mamy do czynienia, gdy z prawa tego próbuje się korzystać „dla osiągnięcia celu innego aniżeli troska o dobro publiczne”. Podkreślił jednak przy tym, że jeśli organ stwierdzi, że celem wnioskodawcy nie jest jakakolwiek dbałość o interes publiczny, „to mogą wyjątkowo zajść podstawy do stwierdzenia nadużycia prawa do informacji publicznej, o czym jednak organ obowiązany będzie orzec w drodze decyzji administracyjnej”.

– To trochę niepokojące. Organy bowiem coraz częściej powołują się właśnie na rzekome nadużycie prawa do informacji publicznej, traktując je jako taki wytrych pozwalający im nie udzielać wnioskowanych informacji – zauważa Krzysztof Izdebski.©℗

ikona lupy />
Nadużycie prawa do informacji / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe

orzecznictwo