Jeśli przy ponownym wyznaczaniu składu orzekającego doszło do nieprawidłowości, strona powinna mieć możliwość podważenia wyroku wydanego w takim składzie.

Do takich wniosków doszła niedawno Laila Medina, rzeczniczka generalna Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (sprawa C-197/23). Tym samym zakwestionowała prawidłowość jednego z przepisów prawa o ustroju sądów powszechnych (t.j. Dz.U. z 2024 r. poz. 334; dalej: u.s.p.), które zostały wprowadzone w 2020 r. po to, aby uniemożliwić sądom badanie statusu sędziów wskazanych przez obecną Krajową Radę Sądownictwa.

Zakazana kontrola

Sprawa trafiła do TSUE na skutek pytań prejudycjalnych Sądu Apelacyjnego w Warszawie, które zrodziły się przy okazji rozpatrywania apelacji od wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie wydanego w sprawie o zapłatę. Podniesiono w niej zarzut nieważności postępowania (art. 379 pkt 4 kodeksu postępowania cywilnego), a to z uwagi na sprzeczność z przepisami prawa składu orzekającego w I instancji. Jak bowiem twierdziła strona apelująca, naruszono zasadę niezmienności składu, gdyż orzeczenie wydała sędzia, która pierwotnie nie została wylosowana do rozpoznania tej sprawy. Stało się tak dlatego, że ta, którą wskazał system losowania spraw w dniu rozprawy, była nieobecna w pracy z powodu urlopu na żądanie i została zastąpiona przez inną sędzię pełniącą w tym dniu dyżur. Badając ten zarzut, SA doszedł do wniosku, że rzeczywiście zmiana składu orzekającego nastąpiła z rażącym naruszeniem przepisów dotyczących przydziału spraw i zmiany składów sądu.

Zdaniem warszawskiego sądu apelacyjnego nieprawidłowości w tym zakresie mogą stanowić podstawę stwierdzenia nieważności postępowania. Jak bowiem zauważa, takie manipulowanie składami może, w pewnych delikatnych sprawach, prowadzić do celowego ich przekazania do rozstrzygnięcia konkretnym osobom. Tak może się stać, gdy np. sędzia pierwotnie wylosowany wyznacza rozprawę na dzień, w którym będzie przebywał na urlopie na żądanie, a fakt jego nieobecności zostanie wykorzystany w celu zastąpienia go przez orzekającego, który w tym dniu pełni dyżur na podstawie planu dyżurów i którego nazwisko może być znane z góry. Mimo to, jak zauważa SA w swoim wystąpieniu skierowanym do TSUE, od czasu wprowadzenia do polskiego porządku prawnego art. 55 par. 4 prawa o ustroju sądów powszechnych (patrz: infografika) wszelka kontrola w tym zakresie w ramach apelacji jest zakazana. Z tych też powodów sąd postanowił zawiesić postępowanie w tej sprawie i skierować pytania do luksemburskiego trybunału. Chce wiedzieć m.in., czy zapisane w Karcie praw podstawowych Unii Europejskiej prawo do bezstronnego sądu sprzeciwia się stosowaniu przepisów prawa krajowego, które zakazują sądowi II instancji stwierdzania nieważności postępowania z powodu niezgodności składu tego sądu z przepisami, jego nienależytego obsadzenia lub udziału w orzekaniu osoby nieuprawnionej lub niezdolnej do orzekania. A rzeczniczka generalna TSUE, która niedawno przedstawiła swoje stanowisko, nie miała wątpliwości, że sądy polskie powinny takie przepisy po prostu pomijać. „Sąd odsyłający powinien odstąpić od stosowania takiego przepisu prawa krajowego i zastosować art. 379 pkt 4 ustawy Kodeks postępowania cywilnego lub jakikolwiek inny znajdujący zastosowanie przepis prawa krajowego w celu zbadania, w świetle wszystkich istotnych okoliczności, czy nieprawidłowe stosowanie przepisów krajowych dotyczących (ponownego) przydziału spraw sędziom jest takiego rodzaju i takiej wagi, że stanowi naruszenie wymogu zagwarantowania niezawisłego i bezstronnego sądu (…)” – napisała Laila Medina.

Legislacyjny potworek

O tym, że zanegowany przez rzeczniczkę generalną TSUE przepis u.s.p. jest nie do pogodzenia m.in. z zapisanym także w polskiej konstytucji prawem do sądu, jest przekonany dr Kamil Stępniak, prezes Centrum Prawa Konstytucyjnego i Monitorowania Praworządności.

– Sądy powinny mieć możliwość badania, czy w trakcie ponownego wyznaczania składu orzekającego nie doszło przypadkiem do takich nieprawidłowości, których skutkiem mogłoby być stwierdzenie nieważności postępowania. Dlatego też opinię rzeczniczki generalnej TSUE należy uznać za rozsądną – uważa nasz rozmówca.

Co ciekawe, zakwestionowany przepis u.s.p. został wprowadzony nowelizacją (Dz.U. z 2020 r. poz. 190), która była odpowiedzią poprzedniej koalicji rządzącej na podejmowane wówczas przez sądy próby podważania statusu neosędziów. Ustanowiono wówczas zakaz badania legalności powołania sędziów przez prezydenta. Sam art. 55 par. 4 u.s.p. został dorzucony do pierwotnego projektu w trakcie prac sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka. Zgłaszający tę poprawkę poseł Piotr Sak (PiS) nie uzasadnił potrzeby wprowadzenia tego rozwiązania. Dopiero na kolejnym posiedzeniu komisji po uwagach części posłów, że przepis będzie umożliwiać manipulowanie składami sędziowskimi, do problemu odniosła się ówczesna wiceminister sprawiedliwości Anna Dalkowska. Jak mówiła, rozwiązanie reguluje kwestię technicznego wyboru składu sądu, który jest powoływany w trybie losowania, jak również późniejszej jego zmiany wskutek usprawiedliwionej nieobecności sędziego w pracy.

– Przepis dotyczy wyłącznie okoliczności, w których strony próbowałyby kwestionować prawidłowość składu sądu wskutek takiej zmiany. Jeżeli skład sądu jest wybrany w sposób losowy i z przyczyn usprawiedliwionych istnieje konieczność zmiany tego składu, to wtedy jest to zmiana, która jest konieczna i wynika z innych regulacji. Nie może to natomiast stanowić podstawy do nieważności postępowania na podstawie stosownych przepisów procedury cywilnej i karnej – tłumaczyła Dalkowska. I dodawała, że wprowadzenie takiego zakazu wpłynie pozytywnie na szybkość rozpatrywania spraw.

Teraz jednak się okazuje, że również może on wpłynąć – i to w sposób negatywny – na prawo stron do rozpatrzenia sprawy przez bezstronny sąd ustanowiony ustawą.

– Ta sytuacja to doskonały przykład tego, jak nie powinno się pracować nad zmianami w prawie i dlaczego pośpiech w uchwalaniu nowych rozwiązań jest kompletnie niewskazany. Ówcześni rządzący, chcąc rozwiązać kwestię, która dla nich stanowiła problem, stworzyli kolejny, którego negatywne skutki odbiły się z kolei na prawie stron do sądu – ocenia Sławomir Pałka, sędzia Sądu Rejonowego w Oławie, były członek KRS.

A dr Stępniak dodaje, że nie jest to odosobniony przypadek.

– Tak, niestety, zazwyczaj wygląda nasza legislacja. Najlepiej widać to w prawie karnym, gdzie co chwila są wprowadzane nowe przepisy lub zaostrza się te już obowiązujące, jak tylko dojdzie do jakiegoś bulwersującego opinię publiczną zdarzenia. Wskutek takiego procedowania cały system prawny staje się niespójny – kwituje konstytucjonalista. ©℗

ikona lupy />
Co mówi przepis / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe