W Sejmie w ostatnich dniach nastąpiło przyspieszenie jeśli chodzi reaktywację Trybunału Stanu – posłowie Koalicji 15 października postanowili ożywić i zatrudnić to de facto martwe od wielu lat ciało do rozliczenia dotychczasowej działalności szefów: NBP Adama Glapińskiego i KRRiT Macieja Świrskiego. Przy tej okazji jednak warto zadać pytanie o sens utrzymywania instytucji, która przez ponad sto lat istnienia przeprowadziła cztery postępowania i skazała dwie osoby.

Stanąć przed Trybunałem Stanu – to brzmi poważnie, bo sugeruje popełnienie ciężkiego przestępstwa przeciwko ojczyźnie. Tak zresztą kategorię rozpatrywanych przed TS spraw definiowała konstytucja marcowa z 1921 roku, gdzie mowa była o odpowiedzialności za „zdradę kraju” czy „pogwałcenie Konstytucji”. W praktyce jednak, zwłaszcza w ostatnich latach, organ ten stał się niezbyt groźnym starszakiem na oponentów politycznych.

W zapowiedziach i składaniu wniosków do TS wyspecjalizowała się Platforma Obywatelska. Zamiary zawsze były ambitne, bo dotyczyły czołowych polityków PiS z prezesem partii na czele. Gorzej jednak gdy przychodziło do ich realizacji, bo wówczas okazywało się, albo jak w przypadku Jarosława Kaczyńskiego, że nie ma wystarczającej woli politycznej i determinacji, by ciągać głównego oponenta politycznego po sądach, albo jak w przypadku Zbigniewa Ziobry – brakowało w Sejmie pięciu głosów, by przegłosować postawienie go przed TS.

To było w czasie poprzednich rządów PO, w latach 2007-2015. Teraz PO (wraz z nią cała Koalicja Obywatelska) poszła jeszcze dalej, bo w swym programie pt. „100 konkretów na pierwsze 100 dni rządów!” zapowiedziała aż sześć takich inicjatyw dotyczących nie tylko szefów NBP i KRRiT, ale i samego prezydenta Andrzeja Dudy. To jednak typowa zagrywka polityczna, nie do zrealizowania w obecnym parlamencie. Zgodnie z konstytucją, do przegłosowania uchwały w tej sprawie potrzeba co najmniej dwóch trzecich głosów Zgromadzenia Narodowego, czyli 374. Jak by nie liczyć, bez poparcia choćby części Prawa i Sprawiedliwości wniosek w sprawie Dudy nie ma żadnych szans.

Kolejna kwestia to tempo prac najpierw sejmowej Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej, która – zanim wniosek trafi do TS – prowadzi własne postępowanie w tej sprawie (ocenia dowody, przesłuchuje świadków), później samego Trybunału. Dobrym przykładem ilustrującym problem jest sprawa b. ministra skarbu Emila Wąsacza, którego TS od 2005 r. sądził za niedopełnienie obowiązków przy prywatyzacji trzech państwowych spółek: Domów Towarowych Centrum, Telekomunikacji Polskiej i Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń. Ostatecznie po 14 latach, w 2019 r. sprawa została umorzona.

Ciekawsze są losy wniosku z 2015 r. o postawienie przed Trybunałem Stanu ówczesnego prezesa NIK Krzysztofa Kwiatkowskiego, któremu prokuratura chciała postawić zarzuty przekroczenia uprawnień w związku z domniemanym ustawianiem konkursów w Najwyższej Izbie Kontroli. Byli koledzy sejmowi Kwiatkowskiego (posłowie PO i poseł niezrzeszony Ryszard Kalisz) byli jednak zdania, że Kwiatkowski powinien odpowiadać przed TS, a nie karnie w sądzie, więc złożyli wniosek. Dla PiS, które jesienią 2015 r. przejęło władzę w Polsce, sprawa prezesa NIK nie była atrakcyjna politycznie, więc ostatecznie porzucili ją w poprzedniej kadencji Sejmu. Co interesujące, niedawno o wniosku przypomniał sobie sam zainteresowany, obecnie senator KO, i po jego interwencji marszałek Sejmu Szymon Hołownia ponownie skierował go do Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej, gdzie prace nad nim mają zostać wznowione.

To samo gremium wkrótce zajmie się także wnioskami w sprawie Glapińskiego i Świrskiego. Niewykluczone, że spraw będzie więcej, bo jak słychać w Koalicji Obywatelskiej, ugrupowanie Donalda Tuska jest tym razem zdeterminowane, by rozliczyć rządy PiS. Niebawem w Sejmie mogą się więc pojawić wnioski o TS dla b. ministra aktywów Jacka Sasina i b. premiera Mateusza Morawieckiego związane z organizacją tzw. wyborów kopertowych (w tym miejscu warto zaznaczyć, że Koalicja 15 października, nawet przy ewentualnym wsparciu Konfederacji, nie ma wymaganych 276 głosów, by sprawę przekazać finalnie do TS). Choć szef Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej Zdzisław Gawlik (KO) zapewnia, że nawet przy dużej ilości pracy, posłowie zdążą przed końcem obecnej kadencji, to warto zauważyć, iż w Platformie co jakiś czas pojawiają się głosy o tym, że TS należałoby zlikwidować. - Powinniśmy się zastanowić, czy konieczne jest dalsze funkcjonowanie Trybunału Stanu – mówił w 2009 roku ówczesny poseł PO Michał Stuligrosz, cytowany przez „Rzeczpospolitą”. W 2016 roku PAP pisała z kolei o pomyśle Platformy, by rolę TS przejął Sąd Najwyższy.

Koncepcja ta wydaje się o tyle sensowna, że obie instytucje i tak są ze sobą powiązane (przewodniczącym TS jest I Prezes Sądu Najwyższego). Do tego utworzenie w SN specjalnej izby, która prowadziłaby sprawy najważniejszych osób w państwie, przynajmniej w jakimś stopniu, pozwoliłoby uniezależnić ten rodzaj postępowań od polityków (skład TS tworzą głównie przedstawiciele klubów parlamentarnych).

O tym, że bieżąca polityka utrudnia funkcjonowanie TS, pokazał także ujawniony niedawno spór I Prezes SN Małgorzaty Manowskiej z członkami Trybunału zasiadającymi tam z rekomendacji obecnej koalicji rządzącej. Sześcioro z nich wystąpiło z wnioskiem do przewodniczącej o zwołanie pełnego składu TS, by uchwalić nowy regulamin tego gremium, wprowadzający jawność posiedzeń i losowanie składów orzekających. Prof. Manowska, dla której nowe przepisy oznaczałyby uszczuplenie kompetencji (to ona, zgodnie z obecnym regulaminem, wyznacza składy do orzekania), posiedzenia jednak nie zwołała, za to dała wnioskodawcom 60 dni na przekazanie jej na piśmie wyjaśnień po co chcą zmienić regulamin TS. Z naszych informacji wynika, że przewodnicząca dostała już odpowiedź ze wskazaniem, iż błędnie interpretuje przepisy prawa dotyczące Trybunału i nie powinna blokować zwołania posiedzenia w pełnym składzie. Po najbliższym weekendzie z kolei wnioskodawcy mają wystąpić z kolejną inicjatywą, by przełamać wreszcie opór prezes Manowskiej.

Czy możliwa jest obecnie likwidacja TS? Raczej nie, skoro PO postanowiła reaktywować to ciało. Jaki będzie skutek obecnych działań parlamentarnych? To okaże się najwcześniej za kilka miesięcy jak na dobre ruszą prace sejmowej Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej. Jedynymi dwoma osobami, które do tej pory skazał TS, byli urzędnicy z czasów PRL.