Przy niektórych sądach okręgowych – nawet w miastach wojewódzkich – nie ma ani jednego medyka uprawnionego do stwierdzania zdolności albo niezdolności do stawienia się na rozprawie. Obywatel ze zwykłym zwolnieniem ryzykuje, że sąd go nie uzna.

Aby usprawiedliwić nieobecność w sądzie lub przed organem prowadzącym postępowanie karne z powodu choroby, nie wystarczy zwykłe zwolnienie lekarskie. Z ustawy o lekarzu sądowym (Dz.U. z 2007 r. nr 123, poz. 849 ze zm.) wynika, że strona, jej przedstawiciel ustawowy, pełnomocnik, świadek, oskarżony, obrońca i inny uczestnik postępowania karnego lub cywilnego powinien uzyskać stosowne zaświadczenie od lekarza sądowego. Lekarz jest zobligowany osobiście zbadać uczestnika i zapoznać się z jego dokumentacją medyczną. Te zasady nie dotyczą osób pozbawionych wolności, których sytuację regulują odrębne przepisy.

Lekarz sądowy działa na obszarze właściwości danego sądu okręgowego. Podpisuje umowę z prezesem tego sądu i zostaje wpisany do prowadzonego przez niego wykazu. Na to, że na listach figuruje niewielu medyków, niedawno zwróciła uwagę Naczelna Rada Adwokacka. „Niedostępność lekarzy sądowych stanowi poważny problem w codziennej praktyce wykonywania zawodu adwokata, ale przede wszystkim dotyka obywateli, którzy nie mogąc uzyskać zaświadczenia, narażeni są na negatywne decyzje procesowe organów prowadzących postępowania” – napisał do ministra sprawiedliwości Adama Bodnara prezes NRA Przemysław Rosati.

„Obywatele nie powinni ponosić negatywnych konsekwencji obecnej sytuacji, w której Państwo nie zapewnia im dostępności do lekarza sądowego przy jedno czesnym formułowaniu takiego wymogu w przepisach prawa” – dodał.

Zwrócił też uwagę, że nawet figurowanie lekarza sądowego w wykazie nie musi oznaczać jego fizycznej dostępności przed terminem wyznaczonej czynności procesowej. Osoby, które nie mogą się stawić w sądzie lub innym organie z powodu choroby, starają się więc usprawiedliwiać swoją nieobecność bez wymaganego zaświadczenia i – jak stwierdził prezes NRA – „zdane są na uznaniowość sądu”.

Żadnego lekarza w województwie

Przy Sądzie Okręgowym w Warszawie jest (według stanu na 9 kwietnia br.) 10 lekarzy sądowych. To i tak mało. W biuletynie informacji publicznej tego sądu znajdujemy następujące ogłoszenie: „Mając na uwadze zapewnienie łatwiejszej dostępności do lekarzy sądowych Prezes Sądu Okręgowego w Warszawie jest zainteresowany zawarciem umów o wykonywanie czynności lekarza sądowego z chętnymi lekarzami posiadającymi następujące specjalności: chirurgia ogólna, choroby wewnętrzne, kardiologia, medycyna rodzinna, neurologia, psychiatria, stomatologia, laryngologia, alergologia, ginekologia i położnictwo, okulistyka”. Podobne ogłoszenia znajdujemy na stronach internetowych kilku innych sądów.

Pracę lekarza sądowego bardzo trudno pogodzić z obowiązkami w przychodni czy szpitalu. Nie każdy chce się jej podjąć bez istotnej zachęty finansowej. A takiej nie ma

Skalę problemu pokazują jednak dopiero dane zebrane we wszystkich 47 sądach okręgowych przez NRA. Wynika z nich, że w całym kraju jest 222 lekarzy sądowych. W aż 11 okręgach nie ma ani jednego medyka pełniącego tę funkcję (zobacz: infografika). Dotyczy to nie tylko mniejszych ośrodków, lecz nawet miast wojewódzkich. Przykładowo ani jeden lekarz sądowy nie figuruje w wykazach sądów w Zielonej Górze i Gorzowie Wielko-polskim, a w konsekwencji w całym województwie lubuskim nie ma ani jednej takiej osoby. Potwierdza to sędzia Bogumił Hoszowski, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Zielonej Górze, dodając, że najbliższy lekarz sądowy jest w Wolsztynie (województwo wielkopolskie, okręg poznański).

Żadnego lekarza sądowego nie ma też w województwie opolskim. W całej apelacji rzeszowskiej funkcję tę pełnią zaś tylko dwie osoby – obie figurują w wykazie prezesa Sądu Okręgowego w Krośnie. Medyka sądowego nie ma zaś w pozostałych sądach okręgowych tej apelacji: w Rzeszowie, Przemyślu i Tarnobrzegu.

Rzecznik Sądu Okręgowego w Rzeszowie, sędzia Brygida Gradkowska-Ferenc, zapewnia, że prezes tego sądu podjął czynności zmierzające do zmiany tego stanu rzeczy. Na stronie internetowej umieścił komunikat z prośbą o zgłaszanie swoich kandydatur. Wystosował też pismo do prezesa miejscowej okręgowej rady lekarskiej, w którym zwrócił się o poinformowanie kierowników publicznych i niepublicznych zakładów opieki zdrowotnej o potrzebach wymiaru sprawiedliwości oraz o zasadach i benefitach związanych z wykonywaniem funkcji lekarza sądowego. Działania te nie przyniosły rezultatów.

– Z uwagi na brak lekarzy sądowych do podległych sądów rejonowych i wydziałów tutejszego sądu okręgowego została wystosowana prośba o uwzględnianie zaświadczeń lekarskich jako usprawiedliwionego niestawiennictwa stron przed sądem z powodu choroby. Chodzi o zaświadczenia wydawane przez lekarzy specjalistów – informuje sędzia Gradkowska-Ferenc.

Nieco inaczej problem próbuje rozwiązać Sąd Okręgowy w Zielonej Górze. Jak tłumaczy jego rzecznik prasowy, tamtejsi sędziowie akceptują zwolnienia wystawione lub potwierdzone przez lekarza sądowego z innego okręgu. – Sędziowie honorują też zwolnienia wystawione w nagłych przypadkach, potwierdzające pobyt danej osoby w szpitalu – mówi sędzia Bogumił Hoszowski. – Zdarza się jednak, że uczestnicy postępowań dostarczają zwolnienia wystawiane przez lekarzy różnych specjalizacji. Brak lekarza sądowego powoduje, że jesteśmy zmuszeni zlecać badania komisyjne, co znacznie wydłuża czas postępowań – dodaje.

O możliwe przyczyny braku zainteresowania pełnieniem funkcji lekarza sądowego DGP zapytał Jakuba Kosikowskiego, rzecznika prasowego Naczelnej Izby Lekarskiej.

– Lekarz sądowy ma kontakt m.in. z przestępcami uczestniczącymi w sprawach karnych, co wiąże się z pewnymi zagrożeniami. Dla niego to praca dodatkowa, którą musi wykonać „na już” i trudno ją pogodzić z obowiązkami w przychodni czy szpitalu. Nie każdy chce się jej podjąć bez istotnej zachęty finansowej. A takiej nie ma, podobnie jak w przypadku biegłych sądowych – wskazuje rzecznik NIL.

A może zrezygnować?

Wysokość wynagrodzenia lekarzy sądowych określa rozporządzenie ministra sprawiedliwości (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 467). Wynika z niego, że za wystawienie zaświadczenia potwierdzającego zdolność albo niezdolność do stawienia się na wezwanie lekarzowi sądowemu przysługuje 100 zł plus ewentualne koszty dojazdu. Kwota ta została po raz ostatni zwaloryzowana w 2012 r.

Prezes NRA Przemysław Rosati swoje pismo do Adama Bodnara kończy dwiema propozycjami rozwiązania problemu. Pierwszą jest zapewnienie dostępności lekarzy sądowych: w każdym okręgu sądowym i w odpowiedniej liczbie, co zapewne wymagałoby wspomnianych zachęt finansowych. Drugą – uchylenie przepisów ustawy, „albowiem obecny stan prawny i faktyczny nie pozwala obywatelom na wypełnianie ustawowego obowiązku”.

Z odpowiedzi sekretarza wydziału prasowego Ministerstwa Sprawiedliwości na pytania DGP wynika, że pismo NRA wpłynęło do resortu 6 maja br., zostało zakwalifikowane jako petycja i w tym trybie zostanie rozpoznane – ministerstwo rozpatrzy je „bez zbędnej zwłoki, jednak nie później niż w terminie 3 miesięcy od dnia jej złożenia”,

„Natomiast w związku z sygnalizowanymi we wspomnianej petycji problemami z dostępnością lekarzy sądowych w niektórych okręgach sądowych, Ministerstwo Sprawiedliwości przeprowadzi analizy, które ustalą skalę problemu. Od tego będą zależały prace nad zmianami odpowiednich przepisów prawa” – informuje Joanna Bogiel-Jażdżyk z Ministerstwa Sprawiedliwości.

Ustawa o lekarzu sądowym z 2007 r. miała przeciwdziałać zjawisku nadużywania tradycyjnych zwolnień lekarskich w celu przedłużania postępowań. Jak twierdził w uzasadnieniu do projektu ówczesny rząd, wcześniejsze przepisy nie gwarantowały „odpowiedzialności i rzetelności przy wystawianiu zaświadczeń”.©℗

ikona lupy />
Ilu mamy lekarzy sądowych / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe