Od lat, przy niezmiennym stanie prawnym, przy kolejnych zmianach władzy, inicjowane są postępowania prokuratorskie w sprawach gospodarczych, z których wiele nawet nigdy nie trafi do sądu.
Postawione w tytule pytanie można by uznać za prowokacyjne, ale jeżeli przyjrzeć się niektórym postępowaniom karnym, zwłaszcza tym nagłośnionym w mediach, już tak absurdalne nie jest. Stale słychać o zatrzymaniach przedstawicieli szeroko pojętego biznesu, wobec których bardzo często stosowane są tymczasowe aresztowania. Podnoszone są wówczas głosy sprzeciwu i apele skierowane do szeroko pojętego wymiaru sprawiedliwości, aby powstrzymano się od tego typu działań, zwłaszcza że nie ma tu mowy o brutalnych przestępstwach kryminalnych i tradycyjnie pojmowanych grupach przestępczych. Bardzo często słychać też wówczas, że są to zatrzymania o charakterze politycznym. W istocie o tego typu sprawach głośno jest co jakiś czas, niezależnie od tego, kto sprawuje władzę. Na pierwszy rzut oka mogłoby to oznaczać, że po prostu zgodnie z rachunkiem prawdopodobieństwa co jakiś czas pojawiają się poważne afery gospodarcze, na które trzeba reagować. Innymi słowy: „tak po prostu jest”. Czy aby na pewno?
Jeden z najczęstszych zarzutów stawianych w ramach przestępstw gospodarczych sprowadza się do stwierdzenia wadliwego, nienależytego wydawania środków pieniężnych, które zostały przekazane na podstawie umowy, np. przez przedsiębiorcę, który zobowiązał się do realizacji określonego przedsięwzięcia biznesowego, projektu unijnego czy partnerstwa publiczno-prywatnego, choć oczywiście nie tylko. Warto podkreślić, że takie nieprawidłowe wydatkowanie środków może dotyczyć zarówno umów pomiędzy przedsiębiorcami, jak i – przede wszystkim – umów, których przedmiotem są środki publiczne, a które są zawierane pomiędzy podmiotem prywatnym a publicznym.
Nie ulega wątpliwości, że wszelkie nieprawidłowości w rozporządzaniu tymi pieniędzmi powinny być skrupulatnie wyjaśniane, w tym przez prokuraturę. Przekazane środki publiczne mogą być wydatkowane w sposób oczywiście sprzeczny z ich przeznaczeniem, celem umowy i planowanymi rezultatami, a nawet interesem samego beneficjenta. Niewątpliwie takie działania wymagają wkroczenia organów ścigania i wyjaśnienia sprawy, a kształt i rodzaj zawartej umowy będzie determinować przyjętą kwalifikację prawną i kierunek śledztwa, np. w kierunku poszustwa, wyłudzenia dotacyjnego, działania na szkodę spółki, wierzycieli itd.
Sprawa może być stosunkowo oczywista, jednak zdarzają się też sytuacje, w których pieniądze były wydawane zgodnie z umową (jej celem), ale nie osiągnięto planowanych rezultatów. Według śledczych bywają też wydawane na inne cele niż te pierwotnie zakładane w umowie.
W wielu sprawach, w tym tych znanych z przekazów medialnych, taka realizacja umowy jest weryfikowana przez śledczych. Jest wiele przykładów kwestionowania wydatkowania powierzonych środków przez ich beneficjentów. Zarzuca się np., że podmiot zwyczajnie błędnie interpretował cele, na które przekazano pieniądze, zatrudnił niewłaściwe osoby, nie dysponował odpowiednim wkładem własnym, miał braki w dokumentacji itd.
Kwestia interpretacji
Nietrudno się domyślić, że taką hipotezę oskarżycielowi bardzo łatwo postawić – wystarczy, że odmiennie zinterpretuje umowę. To pozwala już na podjęcie wielu opresyjnych działań, przed którymi trudno jest się bronić.
Najczęściej w takich przypadkach, poza przeszukaniami, gromadzeniem dokumentacji i przesłuchaniami świadków, prokurator powołuje biegłego w celu stwierdzenia, czy dana umowa i powierzone na jej podstawie środki publiczne były wydatkowane zgodnie z przeznaczeniem. Taki biegły, działający na zlecenie prokuratora, ma najczęściej ocenić, czy doszło np. do niegospodarnego, wadliwego wydatkowania pieniędzy, co najczęściej jest decydujące dla wydania postanowienia o przedstawieniu zarzutów. Z biegłym, który de facto ocenia zasadność działań biznesowych, rozmawia na tym etapie tylko prokurator. Oskarżony i jego obrońca będą to mogli zrobić dopiero na etapie postępowania sądowego, w którym należałoby wykazać, że biegły jest w błędzie – a najlepiej, jeżeli sam to przyzna. Nietrudno się domyślić, że to mało prawdopodobne.
Znakomita większość głośnych medialnie śledztw odbywa się w ten właśnie sposób. Przypomnieć można choćby głośne obecnie zatrzymania i aresztowania w sprawach związanych z wydatkowaniem środków z Funduszu Sprawiedliwości, w którym rolą prokuratorów i, jak przypuszczam, powołanych przez nich biegłych będzie zweryfikowanie, czy przyznane pieniądze zostały wydane zgodnie z umową (według doniesień medialnych może być weryfikowane też to, czy w ogóle powinny zostać przyznane). Podobnie będzie zapewne w śledztwie w sprawie osób związanych z Konfederacją Lewiatan obejmującym domniemane wyłudzenia z PFRON i ZUS. Postępowanie w tej sprawie będzie wymagać sprawdzenia, czy środki publiczne przyznano zasadnie. Modelowym wręcz przykładem jest głośna sprawa Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, w której wszczęto śledztwo obejmujące weryfikację rzetelności wydatkowania środków Unii Europejskiej. Ostatnio głośno jest o kolejnych śledztwach, np. w sprawie połączenia Orlenu i Lotosu. Jak łatwo się domyślić, weryfikacji zostanie poddana gospodarcza opłacalność tej fuzji. Przykłady takich postępowań można mnożyć, gdyż w okresie zmiany władzy wyrastają jak grzyby po deszczu.
Dopiero przed sądem
Jak wskazałem wyżej, wszczęcie postępowania, przedstawienie zarzutów, a nawet zatrzymania i przeszukania odbywają się na mocy decyzji prokuratora, który w tym zakresie działa autonomicznie. Na niektóre jego działania można dopiero post factum poskarżyć się sądowi, ale czasu nikt nie cofnie, a sprawa już została nagłośniona (i uczciwość publicznie podważona). Trzeba w tym wszystkim pamiętać i o tym, że co do zasady materiały zgromadzone w postępowaniu przygotowawczym nie są jawne ani dla podejrzanego, ani dla jego obrońcy, jeżeli nie zostanie sporządzony wniosek o tymczasowe aresztowanie. Utrudnia to oczywiście polemikę z hipotezami śledczych i próbę oczyszczenia się z zarzutów.
Fakt, że zarzut może się nie utrzymać w toku postępowania sądowego, jest w tym momencie drugorzędny, wszak do przekazania sprawy do sądu droga jeszcze daleka. Jak zresztą pokazuje praktyka prowadzenia postępowań przygotowawczych, wskutek zmiany osób stojących na czele prokuratury wiele z nich nagle ewoluuje – podlega zawieszeniu, przejęciu przez inną jednostkę, a wreszcie umorzeniu. I to pomimo tego, że wcześniej w ich toku stosowano bardzo opresyjne środki ingerujące w wolność osobistą, jak zatrzymania, a nawet tymczasowe aresztowanie. Przy kolejnej zmianie rządzących rozpędu nabierają inne postępowania, a te starsze są wygaszane. Wszystko to odbywa się zazwyczaj przy niezmiennym stanie prawnym. W takim modelu funkcjonujemy od lat i niewiele wskazuje na to, żeby miało to ulec radykalnej zmianie.
Wszczynanie dużych śledztw w sprawach karnych gospodarczych, zwłaszcza dotyczących dużych spółek państwowych (jak Orlen i Lotos), niezmiennie będzie budzić duże społeczne zainteresowanie. Niestety sposób zakończenia tych postępowań o wiele rzadziej przebija się do szerszej publiczności. ©℗
Jeden z najczęstszych zarzutów stawianych w ramach przestępstw gospodarczych sprowadza się do stwierdzenia nienależytego wydawania środków pieniężnych, które zostały przekazane na podstawie umowy. Może to dotyczyć zarówno umów pomiędzy przedsiębiorcami, jak i – przede wszystkim – umów, których przedmiotem są pieniądze publiczne