Ograniczenie terminu na wniesienie pozwu zmierzającego do zaprzeczenia ojcostwa przez domniemanego rodzica jest niezgodne z ustawą zasadniczą – uważa Sejm.
Czy zamknięcie drogi domniemanemu ojcu do wytoczenia powództwa o zaprzeczenie ojcostwa da się pogodzić z ustawą zasadniczą? Na to pytanie odpowie Trybunał Konstytucyjny, do którego złożono skargę na art. 63 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego (dalej: k.r.io.). Przepis ten stanowi, że mąż matki (a więc domniemany ojciec) może się domagać przed sądem stwierdzenia, że nie jest rodzicem dziecka, o ile nie ukończyło ono jeszcze 18. roku życia. W tej sprawie stanowisko zajął już prokurator generalny, a ostatnio także Sejm. Oba organy uważają, że regulacja jest niezgodna z konstytucją.
Dura lex, sed lex
Autor skargi ma dwóch synów z pierwszego małżeństwa. Obaj są już dawno pełnoletni. Kilka lat temu skarżący popadł w poważny konflikt z młodszym mężczyzną. W efekcie postanowił go wydziedziczyć. Przypadkowo dowiedział się jednak od żony, że nie jest ojcem biologicznym jej drugiego dziecka. Mimo że mężczyzna, którego do tej pory uważał za swojego syna, miał wówczas już ponad 30 lat, skarżący postanowił wnieść powództwo o zaprzeczenie ojcostwa.
Sądy w obu instancjach oddaliły jednak pozew, wskazując, że k.r.i.o. wyznacza nieprzekraczalny termin na żądanie zaprzeczenia ojcostwa. I nie przewidziano od tej zasady żadnych wyjątków, gdy dziecko ma już ukończone 18 lat. Sąd II instancji zauważył ponadto, że od momentu uzyskania przez dziecko pełnoletniości powództwo o zaprzeczenie ojcostwa może wnieść jedynie albo ono samo, albo prokurator. Regulacja ma bowiem chronić przede wszystkim interes rodziny, stąd jej rygoryzm. Co ciekawe – sąd okręgowy w uzasadnieniu swego rozstrzygnięcia wskazał, że co prawda „rozumie stanowisko apelującego, jednak nie ma ono przełożenia na obowiązujące przepisy, które sąd jest zobowiązany stosować”.
Dziecko może, rodzic nie
Domniemany ojciec nie poddał się jednak i złożył skargę do TK. Uznał bowiem, że art. 63 k.r.io. ma charakter dyskryminujący. Powołał się na wyrok TK z 2018 r. (sygn. akt SK 18/17). W sprawie tej trybunał także zajmował się zasadami wnoszenia powództwa o zaprzeczenie ojcostwa. Wówczas jednak chodziło o to, że przepisy określały termin do wytoczenia przez pełnoletnie dziecko powództwa o zaprzeczenie ojcostwa niezależnie od tego, kiedy dowiedziało się ono, że nie pochodzi od męża matki. TK doszedł do wniosku, że jest to niezgodne z ustawą zasadniczą. Obecnie k.r.i.o. określa, że potomek ma rok na złożenie powództwa od momentu, gdy uzyskał na ten temat informację.
Autor obecnej skargi zauważa, że w takiej rzeczywistości prawnej trudno mówić o równości. Termin na wniesienie powództwa o zaprzeczenie ojcostwa jest bowiem uregulowany odmiennie w zależności od tego, jaki podmiot próbuje dociec przed sądem prawdy o biologicznym pochodzeniu dziecka. „Takie zróżnicowanie wobec prawa jest niedopuszczalne i stanowi swego rodzaju dyskryminację i niezrozumiały przykład nierówności” – czytamy w uzasadnieniu skargi do TK.
O tym, że zakwestionowany przepis jest niezgodny z wyrażoną w konstytucji zasadą równości wobec prawa, jest przekonany również Sejm. Jak mówił na posiedzeniu komisji ustawodawczej Bartłomiej Oszkinis, ekspert z Biura Analiz Sejmowych, na gruncie polskiej konstytucji można wyprowadzić prawo do ochrony rodzicielstwa, które zawiera w sobie możliwość ustalenia więzów pokrewieństwa pomiędzy poszczególnymi osobami. Nie ma ono jednak charakteru nieograniczonego.
– W związku z powyższym zaskarżony artykuł należało ocenić w kontekście zasady proporcjonalności, czyli ustalić, czy regulacja ta umożliwia osiągnięcie założonego celu – tłumaczył Oszkinis. A celem, jaki w tym przypadku obrał sobie ustawodawca, było zapewnienie autonomii dorosłej osobie w zakresie ustalania więzów pokrewieństwa i swego pochodzenia. Aby jednak to osiągnąć, nie trzeba było wprowadzać dodatkowego ograniczenia temporalnego w postaci osiągnięcia przez domniemane dziecko pełnoletniości. Wystarczy ograniczenie czasowe polegające na tym, że mężczyzna chcący zaprzeczyć swojemu ojcostwu ma na to rok od momentu dowiedzenia się, że dziecko nie pochodzi od niego.
Prokurator nie wystarczy
Oszkinis przypomniał też, że prawo do wniesienia powództwa o zaprzeczenie ojcostwa przysługuje również prokuratorowi, który nie jest w tym względzie co do zasady związany żadnymi terminami. To jednak nie rozwiązuje problemu zamknięcia domniemanemu ojcu drogi do ustalenia prawdy o biologicznym pochodzeniu dziecka. A to dlatego, że prokurator samodzielnie określa zaistnienie przesłanek uzasadniających takie powództwo.
– Nie jest on w tym zakresie w żaden sposób związany wnioskiem osoby występującej do niego o wniesienie takiego powództwa – podkreślał ekspert BAS.
O tym, że omawiany przepis może naruszać konstytucję, jest również przekonana adwokat Katarzyna Łukasiewicz. Dlatego postuluje rozważenie przez ustawodawcę znowelizowania k.r.i.o. w tym zakresie.
– Rozumiem z jednej strony argumenty, które są cały czas przytaczane przez sądy: że konieczne jest zapewnienie dziecku bezpieczeństwa, a nadrzędną rolę pełnią relacje i więzi rodzinne. Ale z drugiej strony wielokrotnie spotykamy się z sytuacjami, w których tych więzi, poczucia bezpieczeństwa tak naprawdę w rodzinie już nie ma. I wtedy nie ma po prostu czego chronić – podkreśla nasza rozmówczyni. Zaznacza przy tym, że w razie ewentualnego przeformułowania przepisu należałoby zadbać o to, by zapobiec sytuacjom, w których zaprzeczanie ojcostwu jest sposobem na uchylenie się od obowiązku alimentacyjnego.©℗