Referendum październikowe jest ważne, a zadawanie pytań o uczestnictwo w głosowaniu przez członków komisji wyborczych nie jest naruszeniem prawa.

Tak orzekł Sąd Najwyższy w uchwale Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Referendum było więc ważne i prawidłowo przeprowadzone – ale jest niewiążące, gdyż frekwencja była zdecydowanie niższa niż wymagane 50%.

Nie oznacza to jednak, że wyniki referendum władze naszego kraju mogą pominąć lub zignorować.

- W głosowaniu 15 października 2023 r. wzięło udział ponad 12 mln uprawnionych, czyli niemal tyle samo ile uczestniczyło w referendum konstytucyjnym, które odbyło się w 1997 r.Należy też zwrócić uwagę, że ponad 90% udzieliło na pytania referendalne odpowiedzi negatywnej. A to oznacza, że średnio ponad 10 mln osób zajęło stanowisko w sprawach które były przedmiotem pytań referendalnych. Tak więc, chociaż referendum nie ma charakteru wiążącego,to jego wyniki mają znaczenie w demokratycznym państwie prawnym – podkreśliła prezes Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN Joanna Lemańska.

SN odniósł się też do kwestii legalności pytań, kierowanych przez komisje wyborcze do uczestników głosowania, czy chcą wziąć udział w referendum, albo czy wydać kartę referendalną do głosowania. I w tej kwestii uznał, że takie zachowania nie stanowią naruszenia przepisów Kodeksu wyborczego, w szczególności art. 52.

- Z perspektywy oceny, czy doszło do naruszenia art. 52 § 2 w związku z § 1 Kodeksu wyborczego doniosłe znaczenie ma okoliczność czy wyborca, zgodnie ze swoją wolą, otrzymał właściwą kartę do głosowania. A to oznacza, że pytania członków komisji mieściły się w procesie wydawania kart. Pamiętać należy, że uczestnictwo w wyborach i referendum jest prawem obywatela. Zaś przeprowadzanie w tym samym dniu wyborów i referendum nie prowadzi do oczywistego domniemania, że stawienie się wyborcy w lokalu wyborczym stanowi samo przez się wyrażenie woli uczestnictwa tak w wyborach, jak i w referendum. W tej sytuacji za zbyt daleko idącą należy uznać interpretację, iż formułowanie przez członków obwodowych komisji wyborczych pytań zmierzających do ustalenia czy wyborca chce otrzymać daną kartę do głosowania stanowi naruszenie przepisów Kodeksu wyborczego – powiedziała prezes Lemańska.

W ślad za tą wykładnią SN uznał ostatecznie, że sformułowany w przepisach obowiązek wydania kart do głosowania nie oznacza bezwzględnego obowiązku wręczenia wszystkich możliwych kart konkretnej osobie, która przyszła głosować. Argumentem za takim podejściem jest – zdaniem SN – fakt, że prawnie dopuszczalna jest odmowa przyjęcia poszczególnych kart do głosowania. Tym samym zarzut, że zadawanie pytań o zamiar uczestnictwa w referendum, czy o chęć pobrania karty referendalnej nie stanowi zabronionej agitacji w lokalu wyborczym, ani bezprawnego wpływu na głosowanie.

SN podjął uchwałę przy trzech zdaniach odrębnych. Jednak także 3 sędziów zgłosiło zastrzeżenia do uzasadnienia, nie kwestionując jednak zapadłego orzeczenia.

SN podjął uchwałę przy trzech zdaniach odrębnych, które złożyli sędziowie Paweł Czubik, Tomasz Demendecki i Janusz Niczyporuk. W uzasadnieniu votum separatum od uchwały sędzia Czubik wskazał, że nie można zgodzić się z poglądem, iż pytania o uczestnictwo w referendum czy o pobranie kart referendalnych nie jest naruszeniem Kodeksu wyborczego. Wskazał, że rezygnacja z uznania takich działań za bezprawne, spowodowała brak możliwości oceny, czy i w jaki sposób mogły one mieć wpływ na wynik referendum, w tym też na frekwencję – która nie osiągnęła 50% i tym samym uczyniła referendum niewiążącym.

Analogiczną argumentację przedstawił sędzia Aleksander Stępkowski, występując w imieniu trzech sędziów składających zdanie odrębne tylko do uzasadnienia uchwały, nie kwestionując jednak jej sentencji uznającej ważność referendum. Podkreślił, że – w przeciwieństwie do wykładni zaaprobowanej przez większość składu orzekającego – należy zgodzić się z poglądem, że pytania komisji o karty łamały przepisy wyborcze.

- Komisja wyborcza miała obowiązek wydania wszystkich kart do wyborczych osobie, która stawia się do głosowania w komisji. To wyborca może odmówić przyjęcia którejś z kart, a komisja nie ma prawa sondować czy weryfikować zamiarów wyborcy co do wzięcia udziału w głosowaniu. Naruszenia te wykazała w wiążących wytycznych Państwowa Komisja Wyborcza. Zaś biorąc pod uwagę kontekst kampanii referendalnej, gdzie jedna ze stron instruowała jak nie brać udziału w referendum, trudno nie uznać takich działań obwodowych komisji wyborczych za wpisujące się w tą kampanię antyreferendalną. Przez to doszło do naruszenia zasady apolityczności obwodowych komisji wyborczych. Nie można zatem aprobować sytuacji, w której SN autoryzuje takie działania. – powiedział sędzia Stępkowski.

Diametralnie inny pogląd w swoim zdaniu odrębnym złożył z kolei sędzia Adam Redzik.

- SN powinien odnieść się także do kwestii referendum jako realizacji zasad wynikających z istoty demokratycznego państwa prawa. Należy wskazać, że referendum nie może być instrumentalnie wykorzystywane przez czynniki polityczne do uzyskania określonych korzyści. Powinno dotyczyć wyłącznie kwestii istotnych dla funkcjonowania państwa, kwestii o szczególnym znaczenia tak jak mówi o tym art. 125 Konstytucji – stwierdził sędzia Redzik.