Aresztowanie pozostaje najskuteczniejszym środkiem zapobiegawczym.

Problem przemocy domowej wciąż stanowi istotne zagrożenie dla zdrowia fizycznego i psychicznego kobiet. Dane Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) wskazują, że aż 30 proc. kobiet na świecie doświadcza w życiu przynajmniej raz przemocy fizycznej lub seksualnej ze strony partnera. Przez cały czas toczy się debata dotycząca sposobów walki z nią – zwłaszcza natychmiastowego odizolowania sprawców. Co na ten temat mają do powiedzenia ekonomiści?

Lawrence Sherman (Uniwersytet Cambridge) oraz Richard Berk (Uniwersytet Pensylwański) przeprowadzili jedno z pierwszych badań dotyczących wpływu aresztowań sprawców na rozwój przemocy domowej. Wykorzystali w tym celu eksperyment z udziałem policji z Minneapolis w USA: funkcjonariusze w losowy sposób decydowali, czy aresztują oprawcę, pouczą go, czy nakażą mu opuszczenie miejsca wspólnego przebywania z ofiarą na określoną liczbę godzin. Następnie przez sześć miesięcy po interwencji śledzone było zachowanie sprawcy. Uzyskane wyniki wskazały, że aresztowanie jest najskuteczniejszym środkiem zapobiegawczym: sprawcy poddani takiemu traktowaniu wykazywali się później mniejszą skłonnością do przemocy domowej.

Z kolei Amalia R. Miller (Uniwersytet Wirginii) i Carmit Segal (Uniwersytet Zuryski) skupiły się na wpływie zwiększenia udziału kobiet w policji na przestępstwa przeciwko kobietom, zwłaszcza na przemoc domową. Wykorzystując dane dla USA z lat 1979–1991, Miller i Segal podały, że w tym okresie liczba policjantek w największych jednostkach zwiększyła się z 3,4 proc. do 10,1 proc. Jednocześnie ustaliły, iż wyższy udział kobiet wśród funkcjonariuszy na danym obszarze prowadzi do większej liczby zgłoszeń przemocy wobec kobiet. Za tym zaś idzie ograniczenie tego typu wykroczeń i przestępstw – zwiększenie liczebności kobiet w policji o 6 pkt proc. prowadzi do zmniejszenia się liczby zgonów z rąk partnera wśród kobiet o 0,087 na 100 tys. mieszkańców. Zmalała także liczba mężczyzn ginących z rąk broniących się przed nimi partnerek. Miller i Segal stwierdzają też, że skala innych form przemocy domowej także maleje wraz ze zwiększeniem się udziału kobiet w policji.

Sofia Amaral (Bank Światowy), Gordon B. Dahl (Uniwersytet Kalifornijski w San Diego), Victoria Endl-Geyer (niemiecki Instytut Ifo), Timo Hener (duński Uniwersytet w Aarhus) oraz Helmut Rainer (Uniwersytet Monachijski) wykorzystali w badaniu dane z ponad 120 tys. zgłoszeń dotyczących przemocy domowej dokonanych na policyjny telefon alarmowy w środkowej Anglii. Wyniki wskazują, że aresztowanie sprawcy skutkuje spadkiem o 51 proc. prawdopodobieństwa kolejnego zgłoszenia w ciągu 12 miesięcy. Jak podkreślają naukowcy – nie jest to efektem strachu przed odwetem ze strony oprawcy, ale wynika z ustania przemocy.

Na istotne wyzwanie wskazuje Radha Iyengar (London School of Economics): wymóg aresztowania sprawców przemocy domowej, który w niektórych stanach USA obowiązuje od 1976 r., często nie obniżał liczby ofiar śmiertelnych. Wykorzystując dane z lat 1976–2003, Iyengar pokazuje, iż zmalało prawdopodobieństwo kontaktowania się przez ofiary z policją. Nie zgłaszając oprawców, ofiary próbowały ich chronić przed aresztowaniem. Ich działania zmniejszyły prawdopodobieństwo interwencji, a całkowity brak policji sprzyjał eskalacji przemocy.

Wnioski z badań są jednoznaczne: istnieją skuteczne sposoby ograniczania przemocy domowej, choć – jak często bywa w życiu – akcja rodzi reakcję. Izolowanie sprawcy z jednej strony pozwala uniknąć eskalacji, z drugiej zaś niestety zmniejsza skłonność ofiar do kierowania się po pomoc policji. Nawet jeśli potrzebujemy więcej badań, to skutecznie można działać już dziś. ©Ⓟ

Autor jest ekonomistą GRAPE