Nieodpłatna pomoc prawna miała służyć najbardziej potrzebującym, tymczasem zdarza się, że korzystają z niej osoby dobrze sytuowane. Praktycy przestrzegają, że planowana nowelizacja przepisów jeszcze ułatwi nadużycia.

Intencją obowiązującej od 2015 r. ustawy o nieodpłatnej pomocy prawnej, nieodpłatnym poradnictwie obywatelskim oraz edukacji prawnej (t.j. Dz.U z 2021 r. poz. 945; dalej: ustawa o NPP) było, jak czytamy w uzasadnieniu do jej projektu, umożliwienie „uzyskania porady prawnej przez osoby fizyczne, które z uwagi na swój status materialny lub sytuację życiową nie mają możliwości uzyskania profesjonalnej pomocy prawnej”.

Zgodnie z obecnie obowiązującym art. 4 ust. 2 ustawy o NPP osoba uprawniona składa pisemne oświadczenie, że nie jest w stanie ponieść kosztów odpłatnej pomocy prawnej. Wzór takiego oświadczenia określa załącznik do ustawy (patrz: grafika). Nie ma w nim żadnych progów dochodowych określających, kogo stać, a kogo nie stać na odpłatną pomoc, ani też pouczenia o odpowiedzialności za podanie nieprawdy. Prawnik udzielający nieodpłatnej pomocy nie ma więc możliwości sprawdzić, czy ma przed sobą osobę rzeczywiście potrzebującą wsparcia przez państwo.

Bez szans na weryfikację

– Przez trzy lata udzielałem nieodpłatnych porad prawnych i potwierdzam, że nie da się zweryfikować oświadczenia o niemożności poniesienia kosztów odpłatnej pomocy prawnej. Nikogo za rękę nie złapałem, ale w trakcie rozmów z beneficjentami pomocy nieraz dochodziłem do wniosku, że daną osobę stać by było na wydanie 200 czy 250 zł za poradę prawną. Nieodpłatna pomoc rzeczywiście jest nadużywana, co też zabija rynek porad – mówi adwokat Filip Tohl, członek stowarzyszenia Defensor Iuris.

Zjawisko jest szersze, co potwierdza adwokat Mariusz Hassa, przewodniczący zespołu Naczelnej Rady Adwokackiej ds. reformy zasad świadczenia NPP.

– W ankietach przeprowadzonych wśród adwokatów udzielających porad NPP znalazł się przykład osoby znanej w środowisku lokalnym, która prowadziła dużą i znaną w okolicy firmę transportową, zatrudniającą przy tym sporo osób, a która przyszła do punktu i złożyła oświadczenie, że nie stać jej na pomoc prawną. Zdarza się, że z pomocy korzystają rolnik posiadający wielohektarowe gospodarstwo, który inwestuje w nowoczesny sprzęt i nie ma problemów finansowych, lub osoby, które, jak się w toku porady prawnej okazuje, są właścicielami kilku mieszkań na wynajem lub właśnie za dużą gotówkę planują zakup nowego samochodu lub mieszkania u dewelopera – opowiada mec. Hassa. I dodaje, że takie sprawy wywołują u prawników frustrację, bo ci chcą pomagać osobom, które naprawdę tego potrzebują, a zdarza się, że pomagają tym, którzy wykorzystują system, by zaoszczędzić.

Hassa podaje także przykład z własnej praktyki.

– Sam od 2016 r. dyżuruję w NPP i niestety nieraz, podczas swojego dyżuru w punkcie NPP, gdy zaproponowałem napisanie wniosku do sądu o zwolnienie z kosztów oraz ustanowienie pełnomocnika z urzędu, usłyszałem, że beneficjent nie jest tym pismem zainteresowany, ponieważ zdaje sobie sprawę, że gdy poda w składanym do sądu oświadczeniu informację o swoich dochodach, sąd na pewno nie zwolni go z kosztów – mówi prawnik.

Problem zna Ministerstwo Sprawiedliwości. „Funkcjonujące rozwiązanie nie stanowi efektywnego narzędzia weryfikującego, czy o pomoc rzeczywiście ubiega się osoba, której nie stać na uzyskanie komercyjnej pomocy prawnej” – czytamy w sporządzonej przez resort ocenie skutków regulacji do projektu nowelizacji ustawy o NPP.

MS nie zaproponowało jednak uszczelnienia oświadczeń. Przeciwnie – chce, by wymóg ich składania całkowicie znieść. Jak wyjaśnia w ocenie skutków regulacji, „konieczność składania takiego oświadczenia stanowi często trudną do przezwyciężenia barierę psychiczną dla osób, których sytuacja finansowa nie pozwala na korzystanie z odpłatnej pomocy”.

Oświadczenia powinny zostać

Propozycja resortu spotkała się z krytyką w toku konsultacji. Jak stwierdziła Naczelna Rada Adwokacka, „zniesienie tych oświadczeń doprowadzi do tego, że z nieodpłatnej pomocy prawnej będzie mógł skorzystać w praktyce każdy obywatel, w tym także ten, który swobodnie jest w stanie ponieść koszty odpłatnej pomocy prawnej”. Z kolei ośrodek badań, studiów i legislacji Krajowej Rady Radców Prawnych pisze, że „zastanowić należy się więc nad tym, czy rezygnacja z takich oświadczeń, a więc w zasadzie otwarcie możliwości skorzystania z nieodpłatnej pomocy prawnej wszystkim osobom bez względu na ich status materialny, nie zaprzepaści celu Ustawy, którym miało być zapewnienie obywatelom równego dostępu do wymiaru sprawiedliwości, na etapie przedsądowym”. Zwrócił uwagę, że osoby, które stać na odpłatną pomoc, będą blokować dostęp tym, dla których skorzystanie z nieopłatnej pomocy jest jedynym rozwiązaniem.

Propozycję MS skrytykował także wiceprezes Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim Wojciech Rychliński. „Konstatacja, że funkcjonujące rozwiązanie nie stanowi efektywnego narzędzia weryfikującego (…), to nie powód do rezygnacji z tejże weryfikacji, tylko konieczność obarczenia jej odpowiednią sankcją – tj. odpowiedzialnością za złożenie fałszywego oświadczenia” – czytamy w jego stanowisku.

Inne rozwiązanie w rozmowie z DGP proponuje adwokat Filip Tohl.

– NPP powinna być obwarowana jakimś zaświadczeniem od pomocy społecznej lub innej instytucji weryfikującej, czy danej osoby faktycznie nie stać na pomoc odpłatną. Inaczej każdy z ulicy będzie mógł przyjść, powiedzieć, że nie może ponieść tych kosztów, i otrzymać usługę – mówi.

Natomiast adwokat Mariusz Hassa uważa, że, aby dotrzeć do osób, które rzeczywiście potrzebują nieodpłatnej pomocy, nie trzeba znosić obowiązku składania oświadczeń majątkowych, a raczej postawić na edukację prawną. I to edukację osobistą, a nie przez ulotkę.

MS z pomysłu likwidacji oświadczeń majątkowych wycofać się jednak nie zamierza. Jak stwierdziło w odpowiedzi na uwagi, wprowadzanie sankcji za podanie nieprawdy odstraszyłoby potencjalnych beneficjentów NPP, zaś „rezygnacja z oświadczeń to nie rezygnacja z weryfikacji”. Przypomina, że krąg beneficjentów nieodpłatnej pomocy pozostaje bez zmian, a „przepis ustawy powinien być stosowany zarówno przez osoby dokonujące zapisów, jak i wykonawców”. „Jeżeli przykładowo w trakcie porady wykonawca dojdzie do przekonania, że na wizytę stawiła się osoba nieuprawniona, może i powinien ją przerwać” – napisało MS. ©℗

ikona lupy />
Wzór / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe