- Są grupy potrzebujące podwyższenia zarobków bardziej niż komornicy, których kondycję finansową w ostatnich latach oceniam bardzo dobrze, zwłaszcza na tle innych zawodów prawniczych - mówi Rafał Reiwer, dyrektor departamentu prawa gospodarczego.

Reforma komornicza z 2019 r. zastąpiła wiele opłat wyrażonych procentowo opłatami stałymi. Jednak utrzymująca się od wielu miesięcy inflacja sprawiła, że określone na sztywno kwoty zaczęły odbiegać od realiów rynkowych. To prowadzi do zmniejszenia przychodów kancelarii komorniczych. Pytanie, czy określenie wysokości opłat w sposób kwotowy, a nie stosunkowy, nie było błędem?
ikona lupy />
Dr Rafał Reiwer, dyrektor departamentu prawa gospodarczego / Dziennik Gazeta Prawna / fot. Wojtek Górski

Nie. Zmiany, które zostały wprowadzone ustawą o kosztach komorniczych, wymusiły większą przejrzystość w zakresie ich rozliczeń. W połączeniu z obowiązkiem szczegółowego uzasadnienia – prawnego i faktycznego – naliczanych stawek, dało to możliwość weryfikacji zasadności danej opłaty i jej wysokości. O wiele łatwiej jest to kontrolować, kiedy z przepisów wynika, że za dokonanie konkretnej czynności komornik może pobrać kwotę X, a nie procent kwoty bazowej (tj. kwoty przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego w gospodarce narodowej w roku poprzednim). Dzięki temu rozwiązaniu strony nie muszą już na własną rękę dokonywać wyliczeń, których poprawność mogła budzić wątpliwości. Tak jest po prostu uczciwie.

Przyznaję, rzeczywiście trafiają do nas pisma komorników, którzy uważają, że kwoty zapisane w ustawie powinny zostać zwaloryzowane. Jednak dotyczy to jedynie egzekucji świadczeń niepieniężnych i ma minimalne znaczenie dla obowiązującego systemu opłat.

Zanim zapytam o to, jak się do tych postulatów odnosi Ministerstwo Sprawiedliwości, to chciałbym zaznaczyć, że określenie opłat stosunkowych na racjonalnym poziomie oznacza, że nie trzeba co kilka lat nowelizować przepisów i na nowo przeprowadzać dyskusję na temat tego, ile w danym momencie powinna wynosić dana opłata. A co do przejrzystości – można było zostawić opłaty stosunkowe, ale zobligować komorników do tego, by co roku wraz ze zmianą wskaźników bazowych, np. średniego czy minimalnego wynagrodzenia, podawali na swoich stronach internetowych przeliczenie, ile w danym roku wynosi opłata.

Ależ w ustawie mamy opłaty stosunkowe! To 99 proc. opłat! W ten sposób rozliczane i wyceniane są wszystkie sprawy z egzekucji świadczeń pieniężnych. Pomysł, o którym mówimy, nawiązuje do rozwiązań starej ustawy o komornikach sądowych i egzekucji z 1997 r. Generowała ona jednak liczne problemy dla dłużników i wierzycieli, choćby w zakresie obliczania wielokrotności przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego za dany okres, jako podstawy pobrania maksymalnej opłaty. Zdarzały się przypadki rozbieżności w sposobie jej wyliczania przez komorników. Niekiedy wynikały one z błędu, czasami ze zmieniających się wskaźników, ale były też oczywiste nadużycia. Dlatego zdecydowanie lepszy jest system, w którym z góry wiadomo, jaka opłata może być pobrana w egzekucji świadczeń pieniężnych i jaką kwotę zapłacimy za daną czynność w egzekucji niepieniężnej. Trudno przy tym pominąć to, że przy egzekucji świadczeń pieniężnych zasadniczą opłatą jest 10 proc. wyegzekwowanego świadczenia. Łatwo to policzyć i skontrolować.

Zatem jak się państwo zapatrują na postulaty komorników? Czy jest rozważane podwyższenie opłat?

Mam wrażenie, że są grupy potrzebujące podwyższenia zarobków bardziej niż komornicy, których kondycję finansową w ostatnich latach oceniam bardzo dobrze, zwłaszcza na tle innych zawodów prawniczych. Możemy o tym mówić zupełnie otwarcie, ponieważ oświadczenia majątkowe komorników są jawne. Wprawdzie ci trochę się na to skarżą, bo niektóre lokalne media prowadzą rankingi statusu finansowego komorników. Niemniej jednak, dzięki racjonalizacji pobieranych kosztów oraz likwidacji tzw. hurtowni komorniczych, nie mamy już do czynienia z czymś, co moglibyśmy określić nieuzasadnionym bogaceniem się tej grupy zawodowej.

Natomiast są oczywiście kategorie opłat stałych, co do których będziemy rozważać możliwość rewaloryzacji oraz powiązanie ich wysokości z czasem i nakładem pracy komornika. Na przykład opłata związana z protokołem stanu faktycznego, która dzisiaj wynosi 400 zł, istotnie może zniechęcać do korzystania z tego potrzebnego i pożytecznego narzędzia.

Generalnie wspomniana reforma naliczania opłat komorniczych sprawdziła się. Nie mamy dzięki niej skarg ze strony dłużników ani afer komorniczych, które zdarzały się przed laty. Najważniejsze jednak jest to, że po reformie skuteczność egzekucji osiągnęła najwyższy poziom w historii, i to na wszystkich polach. Sprawy załatwione przez wyegzekwowanie świadczenia w stosunku do ogółu spraw załatwionych stanowią dzisiaj aż 25,66 proc. W 2018 r. był to poziom zaledwie 15,66 proc. Możemy również porównać inne wskaźniki skuteczności. Wśród wszystkich spraw, które wpłynęły, odsetek spraw załatwionych wynosi dziś prawie 24 proc., w 2018 r. było to 18,67 proc., a trzy lata wcześniej zaledwie 16,4 proc. I wreszcie najbardziej kluczowa statystyka określająca, jaki procent dochodzonych sum trafia do rąk wierzycieli. W 2013 r. było 10,52 proc., w 2018 r. – 14,39, a dzisiaj jest to 21,6 proc. Mam świadomość, że jest jeszcze dużo do zrobienia, ale poprawy trudno nie dostrzec.

Oczywiście, pojawiają się oczekiwania komorników związane z inflacją, ale dotyczą one zaledwie jednego procenta opłat. Nie działamy więc w sytuacji podbramkowej i nie ma konieczności podejmowania działań natychmiastowych. Wspomniana przeze mnie rekordowa skuteczność egzekucji wpływa na zarobki komorników, które uzależnione są przecież od efektu ich pracy. Ewentualne zmiany stawek powinna więc poprzedzić spokojna refleksja, uwzględniająca zarówno sytuację stron postępowań egzekucyjnych, które nie zawsze jest stać na ponoszenie wysokich opłat, jak również interesy komorników ponoszących koszty działalności egzekucyjnej.

Komornicy wskazują, wydaje się że nie bez racji, iż opłaty egzekucyjne powinny być tak skalkulowane, by spełniać dwie podstawowe funkcje – po pierwsze, utrzymanie systemu egzekucji komorniczej, który nie jest w żaden sposób finansowany przez państwo, po drugie – by ich wysokość w odpowiedni sposób motywowała dłużnika do jak najszybszego spełnienia świadczenia. Czy obecna wysokość opłat spełnia te dwa elementy?

Z całą pewnością tak. Jeżeli dłużnik płaci w terminie miesiąca od wszczęcia egzekucji, komornik ściąga od niego tylko 3 proc. wartości wyegzekwowanego w ten sposób świadczenia. To przecież jedno z założeń reformy! Oczywiście przywoływane przez komorników argumenty związane z inflacją powinny być brane pod uwagę, ale nie należy przy tym zapominać, że znakomita większość opłat pobieranych przez komorników to nie opłaty stałe, lecz stosunkowe, z opłatą 10 proc. na czele. To głównie z tej taksy finansowane są kancelarie, a w jej przypadku obowiązuje automatyczna waloryzacja. Jeśli inflacja wymusza wzrost płac, to większa ich część trafi do wierzyciela, a co za tym idzie, również do komornika w postaci wynagrodzenia prowizyjnego.

Jeżeli więc chodzi o finansowanie egzekucji oraz ustrojowe problemy z tym związane, mamy dziś zupełnie inną sytuację niż jeszcze pięć lat temu. Zawód komornika zyskuje na znaczeniu i budzi szacunek. Nowoczesna egzekucja kojarzy się dziś bardziej z e-licytacją ruchomości i nieruchomości niż zabieraniem ciągników i ostatnich koszul. Zapewne trudno oczekiwać, że komornik stanie się najbardziej prestiżowym i najchętniej wybieranym zawodem prawniczym, jednak wysokość gratyfikacji finansowej i stabilność tej profesji pozwalają twierdzić, że nie grozi nam brak komorników. Obecnie jest ich 2240, podczas gdy w chwili rozpoczęcia prac nad reformą było ich zaledwie 1400. Powstające nowe kancelarie dowodzą, że prawnicy chętnie decydują się na wykonywanie tego zawodu.

Robią to rzetelnie, nie trafia do nas wiele poważnych skarg, które byłyby powodem istotniejszych postępowań dyscyplinarnych, nie mówiąc o sprawach na miarę dawnych afer komorniczych. Zapisany w nowym prawie nadzór prezesów sądów rejonowych, wyposażonych w szerokie instrumenty kontrolne, okazał się skuteczny. Po reformie lepiej działa też samorząd komorniczy, który błyskawicznie reaguje na ewentualne nieprawidłowości. Stąd też tak mocne zaangażowanie ministra sprawiedliwości w sytuacjach, w których komornicy stają się celem ataków hejterskich, a nawet napaści fizycznych. Przypomnijmy sprawę z 27 listopada ub.r., kiedy ofiarą morderstwa padła pani komornik Ewa Kochańska. Podejmujemy inicjatywy służące zwiększeniu bezpieczeństwa komorników, a w Ministerstwie Sprawiedliwości pracuje prokurator, który zajmuje się przypadkami agresji wobec funkcjonariuszy tej publicznej służby.

Inflacja to jedno, ale mamy jeszcze skutek uboczny wzrostu minimalnego wynagrodzenia, które jest jednocześnie kwotą wolną od egzekucji. Z jednej strony powoduje to, że coraz większa część wynagrodzeń jest chroniona przed egzekucją, a z drugiej – stawia to osoby zarabiające minimalną pensję w uprzywilejowanej pozycji w stosunku choćby do emerytów, w przypadku których zajęciu podlega co do zasady 25 proc. świadczenia.

Ta kwestia była przedmiotem prac parlamentarnych. Ze stanowiska Rady Ministrów wynika, że jest pole do dyskusji o rozwiązaniach, które z jednej strony dadzą możliwość skutecznego prowadzenia egzekucji – zwłaszcza takiej, która eliminuje przypadki cwaniackiego unikania swoich zobowiązań przez uporczywych dłużników – z drugiej zaś pozwolą na zachowanie przez osoby, które poddają się egzekucji, godnego minimum socjalnego. Problem, zgodnie z tym stanowiskiem, nie leży w samej propozycji zmian w egzekucji z minimalnego wynagrodzenia, lecz w tym, jak to zrobić uczciwie, pozwalając na osiągnięcie celu egzekucji, przy jednoczesnym zachowaniu warunków godnej egzystencji dłużnika. ©℗

Rozmawiał Piotr Szymaniak