Działania Krajowej Rady Sądownictwa poza przyznanymi jej ustawowo kompetencjami stały się już niestety normą.

Kilka tygodni temu na łamach DGP komentowałem stanowisko przewodniczącej KRS Dagmary Pawełczyk-Woickiej, która reagując na wyrok wydany przez Sąd Rejonowy Poznań-Nowe Miasto i Wilda w sprawie wydarzeń mających miejsce w katedrze poznańskiej w październiku 2020 r., zwróciła się do prezesa Sądu Okręgowego w Poznaniu z pismem o skierowanie sędzi referent na szkolenie z zakresu prawa konstytucyjnego, obejmującego w szczególności ochronę kultu religijnego („KRS godzi w niezależność sądów i niezawisłość sędziów”, DGP 55/2023). Przewodniczącej KRS nie spodobał się wyrok uniewinniający aktywistów, dlatego uznała, iż sędzia z udziałem, której zapadł, powinna przejść szkolenie, by na przyszłość takich wpadek unikać i wychodzić naprzeciw oczekiwaniom przewodniczącej rady co do treści rozstrzygnięć. Problem w tym, że ani przewodnicząca KRS, ani prezes jakiegokolwiek sądu nie mają w tym zakresie nawet szczątkowych kompetencji. Aktywność Dagmary Pawełczyk-Woickiej w oczywisty sposób pozbawiona była zatem podstaw prawnych.

Tym razem sprawa wydaje się dalece poważniejsza. Dotyczy bowiem próby bezprawnego wpływu na bieg toczącego się przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym w Warszawie postępowania związanego z funkcjonowaniem kopalni Turów. Chodzi o postanowienie z 31 maja 2023 r., w którym sędzia Jarosław Łuczaj w ramach rozpoznania wniosku o zabezpieczenie postępowania zdecydował o wstrzymaniu realizacji decyzji środowiskowej dotyczącej koncesji na wydobycie węgla w kopalni Turów po 2026 r. (sygn. akt IV SA/Wa 654/23). Trzeba zaznaczyć, że z istoty zabezpieczenia wynika, że jego udzielenie nie determinuje ostatecznego kierunku rozstrzygnięcia skargi głównej. A już na pewno nie ma w nim mowy o zamknięciu kopalni. Postępowanie zatem wciąż trwa. To, że politycy postanowili wykorzystać tę sprawę w przededniu rozpoczynającej się kampanii wyborczej, znając krajowe realia, zdziwienia nie budzi. Gorzej, że wsparła ich KRS.

Rada działała przy tym z bezpośredniej inspiracji politycznej. Bo to właśnie przedstawiciel większości rządzącej, poseł Arkadiusz Mularczyk, złożył wniosek o przeprowadzenie lustracji WSA w Warszawie w sprawie IV SA/Wa 654/23. Poseł argumentował kontrfaktycznie oraz niezgodnie ze stanem prawnym, że wydanie rzeczonego zabezpieczenia skutkuje zaprzestaniem wydobycia węgla, co pociągnie za sobą utratę źródła dochodu wielu pracowników kopalni i kooperantów. Wniosek poddano pod głosowanie, którego skutkiem było podjęcie przez KRS uchwały „o przeprowadzeniu lustracji WSA w Warszawie w sprawie dotyczącej kopalni Turów”.

Trzeba wyraźnie zaznaczyć, że zarówno sama aktywność KRS, jak i treść podjętej uchwały o lustracji sądu w opisywanej konkretnej sprawie nie mają jakichkolwiek podstaw prawnych i stanowią klasyczny przykład uzurpowania kompetencji przez organ poza jego umocowaniem ustawowym.

Zgodnie bowiem z treścią art 5 ust. 1 ustawy z dnia 12 maja 2011 r. o Krajowej Radzie Sądownictwa (t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 269) rada może zarządzić przeprowadzenie:

1) wizytacji sądu albo jego jednostki organizacyjnej,

2) lustracji w sądzie,

3) lustracji pracy sędziego lub asesora sądowego, którego indywidualna sprawa podlega rozpatrzeniu przez radę.

W ramach przyznanych KRS kompetencji kontrolnych treścią art 5 ust. 1 ustawy nie ma zatem kategorii: lustracja sądu w konkretnej sprawie. Takiej prerogatywy nie sposób również doszukać się w art. 3 ust. 1 wzmiankowanej ustawy, który zawiera zamknięty katalog kompetencji rady.

W komunikacie z 15 czerwca 2023 r. zamieszczonym na stronie internetowej KRS doprecyzowano, iż członkowie tego gremium uznali za istotne wyjaśnienie motywów postanowienia WSA w Warszawie i zdobycie dokładnych informacji na temat sprawy. Politycy zasiadający w radzie mogą o tym nie wiedzieć, choć niektórzy z nich są prawnikami, ale sędziowie stanowiący w niej większość z pewnością dobrze zdają sobie sprawę z tego, że lustracja sądu to nie jest narzędzie do pozyskiwania wiedzy na temat motywów orzeczenia sądu. Temu służy jego uzasadnienie, które notabene znajduje się wraz z postanowieniem z 31 maja 2023 r. na internetowej stronie WSA w Warszawie.

Sąd wypowiada się w treści swoich orzeczeń i właśnie one wraz z uzasadnieniami stanowią jedyne źródło wiedzy o kierunku i motywach konkretnych rozstrzygnięć. Czynności lustracyjne mogą być realizowane przez członków rady bądź sędziów delegowanych do jej biura (art 5 ust. 3 ustawy o KRS). Nie wiem, jak wyobrażają sobie autorzy uchwały z 15 czerwca 2023 r. uzyskanie wyjaśnienia motywów postanowienia, poza tymi wskazanymi w jego uzasadnieniu. Może planują przesłuchanie sędziego Jarosława Łuczaja? Próżny trud. I to nie tylko dlatego, że zgodnie z art 5 ust. 2 ustawy o KRS czynności w ramach lustracji nie mogą wkraczać w dziedzinę, w której sędziowie są niezawiśli. Większe jest bowiem prawdopodobieństwo, że aktualny skład KRS uzna swój wybór przez polityków za naruszający konstytucję, niż sędzia da się przesłuchać na okoliczności objęte tajemnicą narady.

Jest jeszcze jeden element omawianej sprawy, być może najistotniejszy. Otóż przeprowadzenie „lustracji sądu w konkretnej sprawie”, która nie zakończyła się prawomocnie, musi być odebrane jako element nacisku na skład analizujący ją w ramach kontroli instancyjnej. Na postanowienie WSA zostało wniesione zażalenie. Prawidłowość rozstrzygnięcia będzie teraz kontrolował Naczelny Sąd Administracyjny. Kontrola ta będzie się odbywała w atmosferze lustracji sądu I instancji, którego orzeczenie nie spodobało się politykom zasiadających w KRS, którzy z prac rady uczynili jedną ze scen rozpoczynającego się teatru kampanii wyborczej, przy pełnej aprobacie pozostałych jej członków, będących przecież sędziami. Już tylko dla porządku oraz by wskazać właściwy punkt odniesienia, należy przytoczyć treść art. 186 ust. 1 konstytucji, zgodnie z którym KRS stoi na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów... ©℗