W USA zapadł wyrok w sprawie, którą na całym świecie śledzili zarówno prawnicy, jak i graficy i fotografowie. Wszyscy oczekiwali jasnych wskazówek w kwestii wyznaczenia granic wolności artysty do zapożyczania w swojej twórczości z innych prac. Wyrok ma również realny wpływ na losy sztucznej inteligencji i możliwe sposoby jej trenowania.

Cisza przed burzą...

Nic nie zapowiadało wielkiego sporu i kontrowersji. Redakcja Vanity Fair miała pomysł na artykuł o artyście o pseudonimie Prince i, co oczywiste, potrzebowała ten artykuł zilustrować zdjęciem muzyka. Odszukano pasującą fotografię, której autorem była Lynn Goldsmith. Autorka portretu zgodziła się na udzielenie jednorazowej licencji, a zdjęcie przekazano pracownikowi redakcji, by ten przygotował je do publikacji. I na tym historia by się pewnie skończyła, gdyby tym pracownikiem redakcji nie okazał się Andy Warhol. Ten zamiast wykorzystać zdjęcie w formie oryginalnej, wykorzystał ją do stworzenia sitodruku. Magazyn grafikę bazującą na wspomnianym zdjęciu opublikował, oznaczył Goldsmith jako twórcę „zdjęcia źródłowego” i zapłacił jej 400 dolarów.

Dla Warhola sprawa jednak nie była zamknięta. Stworzył ze zdjęcia Goldsmith jeszcze 15 dodatkowych prac. Później Andy Warhol Foundation for the Visual Arts, Inc. udzieliła licencji na jedną z nich wydawcy Condé Nast, ponownie w celu zilustrowania historii o Prince. Policzyła sobie za fatygę 10 000 dolarów. Natomiast Goldsmith nie otrzymała nic.

Kiedy autorka oryginalnej fotografii poinformowała Fundację, iż uważa, że wykorzystanie jej zdjęcia narusza jej prawa autorskie, Fundacja pozwał ją do sądu. Sąd Okręgowy wydał wyrok, w którym wskazał, iż dzieło Warhola korzysta z „dozwolonym użytku”, czyli że zgoda Goldsmith na jego publikację była zbędna. Sąd Apelacyjny dla Drugiego Okręgu uchylił to orzeczenie, wskazując, że najważniejszą do oceny kwestią jest charakter użycia, w tym to, czy takie użycie ma charakter komercyjny, czy też służy niekomercyjnym celom edukacyjnym. W końcu sprawą zainteresował się Sąd Najwyższy USA.

Odwieczny problem z fair use

Dozwolony użytek to forma ograniczenia monopolu płynącego z majątkowych praw autorskich, na którego podstawie możliwe jest wkroczenie w sferę wyłączności praw autora, bez narażenia się na zarzut naruszenia jego praw. Co oczywiste, taka sytuacja przełamania monopolu jest wyjątkowa. Kiedy do niej dochodzi?

Co do zasady wtedy, kiedy korzystanie z utworu następuje w celu krytyki, parodii, relacjonowania czy nauczania. Ale oczywiście każdy ustawodawca ma swój autorski pomysł na stosowanie tego wyjątku.

W omawianej sprawie Sąd Najwyższy USA odwołał się do wypracowanego przez lata w systemie common law, czterostopniowego testu, w ramach którego badane są następujące okoliczności:

  • cel i charakter korzystania, w tym to, czy takie korzystanie ma charakter komercyjny, czy też służy niekomercyjnym celom, np. edukacyjnym;
  • charakter dzieła chronionego prawem autorskim;
  • ilość i istotność wykorzystanych części w stosunku do całości utworu chronionego prawem autorskim oraz
  • wpływ wykorzystania na potencjalny rynek lub wartość dzieła chronionego prawem autorskim.

Analiza tej sprawy była o tyle skomplikowana, że procesy twórcze, których dotyczyła, miały miejsce kilkadziesiąt lat wcześniej, a i przepytanie głównych zainteresowanych nie było możliwe. Czy Warhol docenił wkład Goldsmith w serię zdjęć Prince’a? Jak Prince czuł się w związku z wykorzystaniem jego podobizny przez Warhola? Sąd Najwyższy USA musiał zdecydować, czy dzieło Warhola stanowi znaczące przekształcenie fotografii Goldsmitha, a tym samym zostało stworzone w ramach dozwolonego użytku, czy też stanowi naruszenie praw autorskich.

W końcu sąd ten uznał, że doszło do naruszenia praw fotografki. Decyzją tą potwierdził zasadę, zgodnie z którą przy badaniu fair use liczy się sposób wykorzystania nieautoryzowanej kopii, a nie tylko podobieństwa i różnice między nią a oryginałem. Sąd Najwyższy USA stwierdził, że Fundacja Warhola konkurowała z Goldsmith, udzielając licencji na odbitki magazynowi, czyli na tym samym rynku, na którym dostępne było oryginalne zdjęcie Prince’a. Sąd zastrzegł jednak, że gdyby zamiast tego Fundacja wystawiła odbitki na wystawie w organizacji non-profit, analiza dozwolonego użytku mogłaby wyglądać inaczej.

Warhol a AI?

Wielu obserwatorów, słusznie, wypatrywało decyzji Sądu Najwyższego USA w tej sprawie, wskazując, że będzie ona miała spore znaczenie również dla kształtujących się dopiero poglądów na dopuszczalność uczenia się AI na istniejących i objętych ochroną utworach. Tym bardziej, że propagatorzy dzieł kreowanych przez AI, właśnie wskazują na instytucję dozwolonego użytku, jako tą, która dozwala na taki mechanizm tworzenia dzieł sztucznej inteligencji.

Twórcy dostrzegli już ten problem i próbują walczyć o swoje prawa. Trójka artystów pozwała Midjourney, Stable Diffusion, producenta Stability AI i DeviantArt, twierdząc, że narzędzia tej firmy bezprawnie wykorzystują prace artystów, aby trenować modele sztucznej inteligencji. Wszystkie trzy przedsiębiorstwa promujące AI twierdzą natomiast, że obrazy generowane przez sztuczną inteligencję są mało podobne do dzieł, na których są szkolone, a artyści nie określili, które dzieła zostały naruszone. W imieniu artystów został również złożony pozew zbiorowy przeciwko OpenAI, GitHub i firmie macierzystej GitHub – Microsoft, za naruszenie praw autorskich programistów, których praca została wykorzystana do szkolenia programistycznej sztucznej inteligencji Copilot.

Przyszłość „twórczości” AI

Jeśli sądy wezmą pod uwagę sprawę Warhola w swoich rozważaniach nad legalnością dzieł tworzonych przez AI, to zapewne będą przywiązywać mniejszą wagę do tego, czy wygenerowany przez sztuczną inteligencję wynik wygląda podobnie do utworu chronionego prawem autorskim, na którym się wzorowała, a bardziej będą analizowały zasób bazy, na jakiej AI się uczy i wpływ komercjalizacji dzieł AI na rynek dzieł oryginalnych. Ocena nowego wytworu prawdopodobnie skupi się na tym, w jaki sposób dane wyjściowe są wykorzystywane do konkurowania z oryginalnym dziełem.

Wydaje się, że najważniejsza będzie analiza tego, co dana osoba – która przy użyciu sztucznej inteligencji wytworzyła dany twór – z nim zrobi. Jeśli będzie chciała je wykorzystać na tożsamym rynku, na jakim funkcjonuje oryginalny utwór, w świetle omawianej decyzji Sądu Najwyższego USA, może nie wybronić się przy wykorzystaniu doktryny dozwolonego użytku.

Jak widać Andy Warhol nie tylko rewolucjonizował sztukę za swojego życia, ale i ma ogromny wpływ na nią długo po swojej śmierci.

Autorzy:

Aplikant rzecznikowski Katarzyna Jedynak-Gierada

Adwokat Krzysztof Czyżewski

Czyżewscy kancelaria adwokacka