Do niemerytorycznych dyskusji wybierana przez Sejm Krajowa Rada Sądownictwa przyzwyczajała nas właściwie od samego początku swojego istnienia. Widać jej członkowie starają się nadążać za tymi, dzięki którym otrzymali stanowiska. Czasami bowiem nie sposób oprzeć się wrażeniu, że ogląda się obrady izby niższej parlamentu, a nie posiedzenie konstytucyjnego organu mającego stać na straży niezawisłości sędziów i niezależności sądów.

Ci, którzy bacznie śledzą dostępne w internecie transmisje z obrad KRS, z pewnością nieraz przecierali oczy ze zdumienia lub nie potrafili powstrzymać gorzkiego uśmiechu. Tak było np. wówczas, gdy podczas jednego z przeprowadzanych w sposób zdalny głosowań słychać było, jak żona jednego z członków KRS pytała go, czy ma oddać głos na tak, czy na nie. Oczywiście sprawa rozeszła się po kościach, nikt nie został ukarany. A (niezbyt zabawnie) całą sprawę można by podsumować – przynajmniej zapytała.

Nic więc dziwnego, że członkowie tego ciała poczynają sobie coraz śmielej i z pewnymi kwestiami, które kiedyś dyskwalifikowałyby podejmowane przez nich decyzje jako nieobiektywne i niemerytoryczne, już się nawet nie kryją. Dowodem na to niech będą chociażby przesłuchania kandydatów do Sądu Najwyższego. Nikogo już nie dziwi, że są oni pytani np. o stosowanie orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej dotyczącego nieprawidłowości przy kształtowaniu składu KRS czy też o skuteczność wyroków Trybunału Konstytucyjnego, w których zasiadają tzw. sędziowie dublerzy.

Podobnie było podczas ostatniego posiedzenia KRS, choć tym razem to nie przesłuchania kandydatów do SN zbulwersowały mnie najbardziej. W największe osłupienie wprawiło mnie bowiem to, co działo się, gdy rada przeszła do rozpatrywania wniosków sędziów apelacyjnych, którzy zaraz osiągną wiek uprawniający do przejścia w stan spoczynku, ale nadal chcą i – co najważniejsze – są w stanie orzekać. Przedstawiający ich sylwetki Zbigniew Łupina (przy okazji: ten, za którego żona miała oddać głos podczas zdalnego posiedzenia) podkreślał, że są to świetni sędziowie, z ogromnym dorobkiem orzeczniczym i doświadczeniem. O ich pozostawienie w zawodzie wnioskowali również prezesi sądów, w których ludzie ci orzekają. Po tej laurce dotyczącej merytorycznych kwestii pan Łupina pozwolił sobie przedstawić pozostałym członkom rady „aktywność pozaorzeczniczą” sędziów. Zwrócił uwagę, że obaj podpisywali stanowiska, w których znalazła się krytyczna ocena tego, co w naszym kraju rządzący robią z wymiarem sprawiedliwości. Dodatkowo – podkreślił Łupina – jeden z sędziów był dawno temu członkiem PZPR.

Pojawia się pytanie: czy naprawdę stać nas jako społeczeństwo na wypychanie z sądów doświadczonych sędziów, którzy są jeszcze w pełni sił i wykazują wolę dalszego służenia społeczeństwu, tylko z tego powodu, że podpisali listy, które są nie w smak rządzącym oraz tej garstce sędziów, którzy od tych rządzących otrzymali synekury? To prawda, jeden z rzeczonych sędziów miał przeszłość partyjną. W tym przypadku jednak warto byłoby – zanim wyda się wyrok – sprawdzić, co tak naprawdę w tej partii ów sędzia robił. No i zastanowić się, czy naprawdę akurat ta procedura jest odpowiednia do tego, aby dokonywać tego typu rozliczeń.

Podczas posiedzenia KRS pojawił się również argument odwołujący się do potrzeby dokonania wymiany pokoleniowej w szeregach orzekających. Na początku pomyślałam, że to zwykła zasłona dymna, próba zamydlenia oczu i odwrócenia uwagi od rzeczywistych powodów odsuwania od orzekania starszych sędziów. Później jednak uznałam, że za tym stwierdzeniem ukryty jest głębszy sens. Tacy starsi wiekiem sędziowie, naznaczeni doświadczeniem nie tylko orzeczniczym, lecz także życiowym, są bowiem znacznie mniej sterowalni niż ci, którzy do zawodu przyszli zaledwie kilka lat temu. Ich odsunięcie od orzekania to po prostu zabezpieczenie interesów tych, którzy idąc ręka pod rękę z obecną władzą, przykładają się do niszczenia wymiaru sprawiedliwości.

Smutne to czasy, kiedy to w tak istotnych zawodach jak sędzia przestają liczyć się doświadczenie i mądrość zdobyte dzięki tysiącom rozstrzygniętych spraw. Tragiczne, że z tego doświadczenia i mądrości nie będzie dane czerpać tym, którzy dopiero zaczynają swoją karierę za stołem sędziowskim. Świat pędzi do przodu, to jasne. Nikt i nic tego nie zmieni. Czasami jednak warto się zastanowić, czy na pewno w każdej dziedzinie naszego życia warto tak desperacko starać się za tymi zmianami nadążać. W przeciwnym wypadku zaraz może się okazać, że sędziowie nie są nam wcale potrzebni, a wyroki równie dobrze może ferować tak modny ostatnio ChatGPT. ©℗