Przez najbliższych pięć lat konsumenci będą mogli wytaczać powództwa dotyczące kredytów walutowych tylko przed sąd właściwy dla ich miejsca zamieszkania.

Zmiana, która weszła w życie 15 kwietnia, ma zablokować wpływ nowych spraw do wydziału frankowego (czyli XXVIII Wydziału Cywilnego) Sądu Okręgowego w Warszawie. Zgodnie z art. 18 ustawy o zmianie kodeksu postępowania cywilnego i niektórych innych ustaw (Dz.U. z 2023 r. poz. 614) w ciągu pięciu lat powództwo związane z udzieleniem kredytu walutowego wytacza się wyłącznie przed sąd, w którego okręgu powód ma miejsce zamieszkania. Wcześniej pozew można było złożyć w sądzie właściwym dla miejsca zamieszkania konsumenta lub dla siedziby banku.

Kogo (nie) dotyczy zmiana

Epizodyczny przepis o właściwości miejscowej nie dotyczy spraw, które zostały wniesione do wydziału frankowego do piątku 14 kwietnia. Nawet jeśli nie został im nadany bieg, nie zostaną one przekazane do sądów według właściwości miejscowej powoda.

Przymus złożenia pozwu w sądzie właściwym dla miejsca zamieszkania powoda dotyczy tylko konsumentów. Przedsiębiorca będzie miał nadal możliwość wyboru. Ale uwaga – jak tłumaczy Adrian Goska, radca prawny z kancelarii SubiGo – status konsumenta nie zależy od tego, czy prowadzi działalność w formie jednoosobowej lub w formie spółki, lecz od celu, w jakim osoba ta zaciągała zobowiązanie.

– Jeżeli przedsiębiorca kupował nieruchomość na cele prywatne, jest to kredyt konsumencki. Jeśli natomiast był on udzielony na zakup lokalu użytkowego, jest to kredyt na cele związane z działalnością gospodarczą. Od zbadania tej kwestii zależy to, czy stosujemy przepisy dotyczące konsumentów, a więc właściwość wyłączną według miejsca zamieszkania. Jeżeli tak, to powód nadal może mieć wybór – tłumaczy.

Ekspert zaznacza, że w takich wypadkach często będzie stosowana właściwość umowna, a w umowach banki zwykle zastrzegały, że wyłącznym sądem właściwym do rozpoznania ewentualnego sporu jest sąd według miejsca ich siedziby.

A co, gdy dwoje kredytobiorców mieszka w innych miejscowościach, podlegających kognicji innych sądów? Wówczas zgodnie z art. 43 k.p.c. powodowie będą mogli zdecydować, do którego z nich składają pozew.

Gorzej, gdy kredytobiorcy mieszkają za granicą. Jak tłumaczy Ministerstwo Sprawiedliwości, w przypadku osób mieszkających na terenie Unii znajdzie zastosowanie rozporządzenie nr 1215/2012 w sprawie jurysdykcji i uznawania orzeczeń sądowych oraz ich wykonywania w sprawach cywilnych i handlowych. W stosunku do konsumentów, którzy wyemigrowali do krajów poza Wspólnotą, stosuje się konwencję haską o umowach dotyczących jurysdykcji, konwencję o jurysdykcji i wykonywaniu orzeczeń sądowych w sprawach cywilnych i handlowych sporządzoną w Lugano 16 września 1988 r. lub umowy bilateralne. W takim przypadku pozew nadal trzeba będzie składać w sądzie właściwym dla siedziby banku, choć nawet MS nie wyklucza, że na tym tle może dojść do sporów, które będą wymagać rozstrzygnięcia przez Sąd Najwyższy.

Szansa na szybszy wyrok

Opinie pełnomocników na temat nowych przepisów są skrajne. Nie da się jednak ukryć, że do wydziału frankowego SO w Warszawie tylko w zeszłym roku wpłynęło 26 tys. pozwów (a na biegu jest ich ponad 40 tys.), a na jednego sędziego przypada średnio 1,6 tys. spraw, a inne sądy nie są aż tak obciążone sprawami frankowymi.

Sędzia Piotr Maziarz, przewodniczący I wydziału cywilnego SO w Krakowie, mówi DGP, że pod koniec roku było tam zarejestrowanych niespełna 3,3 tys. spraw. Na jednego sędziego przypada ich 140–150, więc na wyrok czeka się przez około rok. W SO we Wrocławiu na koniec roku na biegu było nieco ponad 5 tys. spraw frankowych. W Gdańsku jest ich nieco więcej i na pierwszą rozprawę trzeba czekać około roku.

– W Warszawie w większości przypadków czas oczekiwania na rozprawę wynosi od dwóch do trzech lat. Doliczając do tego II instancję, która jest niemal pewna, prawomocne rozpoznanie danej sprawy zajmuje od czterech do pięciu lat – mówi mec. Karolina Pilawska z kancelarii Pilawska Zorski Adwokaci.

Jej doświadczenia z innymi sądami w Polsce, szczególnie tymi w mniejszych ośrodkach, pokazują, że tam średni czas rozpoznania sprawy w obu instancjach łącznie wynosi średnio od dwóch do trzech lat.

– Kilka dni temu na rozprawie przed jednym z warmińsko-mazurskich sądów sędzia rozpoznający sprawę moich klientów, których pozew trafił do sądu pół roku temu, przepraszał, że rozpoznanie sprawy trwa dłużej, niż powinno. Z mojego punktu widzenia sprawa została rozpoznana ekspresowo, bo w pół roku od złożenia pozwu, co w warunkach warszawskich jest niemal niemożliwe – opowiada ekspertka. ©℗

Co mówi przepis / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe