Orzeczenie o uznaniu aktywisty, który prezentował antyaborcyjne banery ze szczątkami płodów ludzkich, za winnego wykroczenia - jest ostateczne. W czwartek Sąd Najwyższy oddalił kasację Prokuratora Generalnego na korzyść obwinionego. PG wnioskował o wyrok uniewinniający.

"Musimy sobie zadać pytanie, czy billboard znajdujący się w miejscu publicznym, prezentujący zakrwawiony płód, szczątki ludzkie, mieści się w regułach obyczajowych akceptowanych w naszym społeczeństwie? Czy publiczne prezentowanie zwłok człowieka, szczątków ludzkich jest obyczajowo akceptowalne?" - mówił w uzasadnieniu czwartkowego orzeczenia SN sędzia Waldemar Płóciennik.

Jak dodał, "jeśli rozejrzymy się po własnych środowiskach i zobaczymy, w jaki sposób odnosimy się do szczątków, zwłok ludzkich, to z całą pewnością będziemy w stanie skonstruować normę obyczajową, z której będzie wynikało, że należy im się szacunek". "Przecież o taki szacunek zabiegają państwo, którzy takie billboardy umieszczają w miejscach publicznych, o szacunek dla nienarodzonego, a jednocześnie rozmijają się z tym szacunkiem przez taką publiczną prezentację" - uzasadniał sędzia Płóciennik.

Sprawa dotyczyła wrocławskiego aktywisty antyaborcyjnego i dwóch protestów, które odbyły się w tym mieście pod koniec 2020 r. W tej sprawie mężczyznę obwiniono o naruszenie przepisu z Kodeksu wykroczeń mówiącego, że "kto w miejscu publicznym umieszcza nieprzyzwoite ogłoszenie, napis lub rysunek albo używa słów nieprzyzwoitych, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1500 złotych albo karze nagany".

Wrocławski sąd rejonowy uznając winę wymierzył mężczyźnie 1,5 tys. zł grzywny. Wyrok ten częściowo zmienił Sąd Okręgowy we Wrocławiu, który odstąpił od wymierzenia mężczyźnie kary i zwolnił go z kosztów sądowych, pozostawiając jednak formalne uznanie jego winy.

Kasację od prawomocnego wyroku SO złożył Prokurator Generalny, który wnioskował o uniewinnienie aktywisty. Argumentował, że sądy wadliwie zinterpretowały przymiotnik "nieprzyzwoite" z treści przepisu. Prokurator Józef Gemra przyznał przed SN, że "zjawisko wywołuje kontrowersje i emocje w odbiorze społecznym, ale pojawia się pytanie, czy państwo powinno reagować w formie represji karnej w takich przypadkach".

Także obrona wskazywała, że prezentowane zdjęcia nie dotyczyły kwestii nieprzyzwoitych w rozumieniu np. seksualnym, tylko istotnego społecznie tematu, czyli skutków praktyk aborcyjnych.

Jednak - jak wskazał w czwartek SN - pojęciem "nieprzyzwoite treści" już od okresu międzywojennego obejmowane są nie tylko treści seksualne i pornograficzne, ale wszystkie, które naruszają obyczajność publiczną. Dlatego - jak uznał - orzeczenia wrocławskich sądów w tej sprawie mieszczą się w granicach prawa i dopuszczalnych ocen.

Obrońca obwinionego mec. Wawrzyniec Knoblauch powiedział dziennikarzom po orzeczeniu SN, że jest nim zaskoczony. "Mamy już pięć pozytywnych wyroków w analogicznych sprawach, gdzie dokonano uniewinnienia i jeden, gdzie - z powodu braków w uzasadnieniu - sprawa wróciła do ponownego rozpoznania w sądzie okręgowym. Jest to (czwartkowe orzeczenie - PAP) odosobniony pogląd jednego składu SN, (...) wyłom w ugruntowanej linii" - ocenił. (PAP)

autor: Marcin Jabłoński

mja/ mrr/