Przepisy o jawności oświadczeń majątkowych sędziów będą oceniać osoby, które takie oświadczenia utajniły, oraz były poseł, który brał czynny udział w ich uchwaleniu.

Jak wynika z naszych nieoficjalnych ustaleń, w składzie orzekającym, który ma rozpatrywać wniosek I prezes Sądu Najwyższego, znaleźli się m.in. Bartłomiej Sochański, Jarosław Wyrembak oraz Stanisław Piotrowicz. Ich udział w ocenie przepisów wprowadzających obowiązek upubliczniania oświadczeń majątkowych sędziów, w tym sędziów TK, może być problematyczny. Informacje na składu orzekającego podał również portal Konstytucyjny.pl.

Złamanie zasad

Oświadczenia majątkowe sędziów co do zasady powinny być jawne. Zasada ta obowiązuje od 2016 r. i była jedną z pierwszych głośnych zmian, jakie przeprowadziła względem sędziów obecna ekipa rządząca. Tłumaczono wówczas, że obowiązujące przed tą datą rozwiązania, które takiej jawności nie przewidywały, uchybiały zasadom transparentności postępowania „osób pełniących funkcje publiczne”. Mimo to w przepisach pozostawiono furtkę, która pozwala na utajnianie tego typu dokumentów. Tak się dzieje, gdy jawność mogłaby rodzić zagrożenie dla sędziego lub jego bliskich. Dzięki temu oświadczeniom aż pięciu sędziów TK nadano w ubiegłym roku klauzulę tajności „zastrzeżone”. W tej grupie znalazły się dokumenty złożone przez Bartłomieja Sochańskiego oraz Jarosława Wyrembaka.

- W takiej sytuacji nie ma cienia wątpliwości, że osoby te powinny zostać wyłączone z postępowania mającego na celu ocenę konstytucyjności przepisów wprowadzających jawność oświadczeń majątkowych sędziów. W przeciwnym razie będziemy mieli do czynienia ze złamaniem zasady, zgodnie z którą nikt nie może być sędzią we własnej sprawie - uważa dr hab. Mariusz Bidziński, prof. Uniwersytetu SWPS, wspólnik w Kancelarii Chmaj i Wspólnicy.

Co więcej, Jarosław Wyrembak po tym, jak w mediach rozgorzała dyskusja na temat utajniania oświadczeń majątkowych przez sędziów TK, nie krył tego, co myśli. W opublikowanym na stronie sądu konstytucyjnego dokumencie pisał m.in., że „cele, jakim służyć ma praktyka składania oświadczeń majątkowych przez sędziów (także sądów powszechnych), mogą być całkowicie realizowane bez upubliczniania tychże oświadczeń - bez wyzuwania sędziów Trybunału i sądów powszechnych, oraz ich bliskich, z ich prywatności, ich osobistego bezpieczeństwa (...)”.

- W ten sposób pan Wyrembak wyraził już swoje stanowisko co do konstytucyjności przepisów, zanim zapadło w tej kwestii orzeczenie. A skoro tak, to nie powinien brać udziału w wyrokowaniu na temat ich zgodności z ustawą zasadniczą - uważa Wojciech Hermeliński, sędzia TK w stanie spoczynku.

Czynny udział

Kolejne wątpliwości dotyczą Stanisława Piotrowicza. Wcześniej sprawował on mandat posła i brał czynny udział w pracach nad przepisami, których konstytucyjność miałby teraz oceniać w roli sędziego TK. Piotrowicz był posłem sprawozdawcą projektu ustawy, która wprowadziła jawność oświadczeń majątkowych członków sądu konstytucyjnego.

Rola posła PiS Stanisława Piotrowicza nie ograniczyła się jednak jedynie do przedstawienia parlamentarzystom treści i uzasadnienia wskazanego projektu. Piotrowicz był także przewodniczącym sejmowej komisji pracującej nad tymi rozwiązaniami. A tymczasem ustawa o organizacji i trybie postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 2393) stanowi wprost, że jest to podstawa do wyłączenia sędziego z udziału w rozpoznawaniu sprawy (patrz: grafika).

- Trybunał w przeszłości zajmował się już problemem udziału w orzekaniu sędziów, którzy - zanim znaleźli się w TK - zasiadali w ławach poselskich. I zazwyczaj dochodził do wniosku, że sam fakt bycia posłem w czasie, gdy oceniany akt był uchwalany, nie wpływa w takim stopniu na bezstronność takiego sędziego, żeby należało odsuwać go od orzekania - przypomina Wojciech Hermeliński.

Tak było np. w sprawie o sygn. akt SK 53/03, w której zapadł wyrok 2 marca 2004 r. Z treści jego uzasadnienia dowiadujemy się, że skarżący złożył wniosek o wyłączenie od rozpatrywania jego sprawy jednego z członków składu orzekającego. Chodziło o Janusza Niemcewicza, który pełnił funkcję przewodniczącego składu. Zarzutem było to, że sędzia ten brał udział jako poseł w głosowaniu nad ustawą wprowadzającą do porządku prawnego przepis mający podlegać ocenie sądu konstytucyjnego. Mimo to TK postanowił nie uwzględnić wniosku o wyłączenie. Uzasadnieniem było zaś to, że „nie dopatrzył się takich działań sędziego Janusza Niemcewicza, które wiązałyby się z aktywnym oddziaływaniem na treść i kształty ustawy, która wprowadziła zaskarżony przepis”.

- Z inną sytuacją mamy natomiast do czynienia, gdy aktywność sędziego w czasach, gdy był posłem, nie ograniczała się jedynie do wzięcia udziału w głosowaniu nad danym rozwiązaniem. Jeżeli w tym czasie pełnił jakieś funkcje, które pozwalały mu wywierać realny wpływ na kształt uchwalonych przepisów, to powinien on podlegać wyłączeniu - uważa Wojciech Hermeliński. Jego zdaniem do tego typu funkcji z całą pewnością można zaliczyć posła sprawozdawcę oraz przewodniczącego komisji, w której toczyły się prace nad projektem, który ma być poddany ocenie TK.

Warto w tym miejscu zauważyć, że to sam Stanisław Piotrowicz, wówczas jeszcze jako poseł PiS, mówił, że trybunał nie powinien być sędzią we własnej sprawie. Było to pod koniec 2015 r., kiedy to trwał spór między koalicją rządzącą a opozycją na temat wielu przepisów wprowadzających zmiany w TK. Ta ostatnia chciała bowiem ich zbadania przez sąd konstytucyjny.

Buta i arogancja

Zdaniem naszych rozmówców cała trójka powinna wyłączyć się od rozpoznawania wniosku.

- Jeżeli wyrok zapadnie w takim składzie, jaki został przewidziany, to będzie on możliwy do podważenia przez każdego obywatela - ostrzega mec. Bidziński. Jak dodaje, gdyby TK uznał przepisy o jawności oświadczeń majątkowych sędziów za niezgodne z konstytucją, to byłby to przejaw buty i arogancji władzy.

- To byłoby jak powiedzenie obywatelom, że władza nie musi się przed nimi z niczego tłumaczyć, że może robić wszystko, co jej się podoba, i to nie podlega kontroli ze strony społeczeństwa - uważa prawnik. Jego zdaniem ci sędziowie, którzy nie chcą, aby ich majątki były jawne, najwyraźniej czegoś się boją, a skoro tak, to nie powinni wykonywać tego zawodu.

- Każdy z nas ma jakieś lęki, ale nie każdy musi przecież być sędzią - kwituje Mariusz Bidziński. ©℗

Podstawy wyłączenia / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe