Prezydent podpisał ustawę, która przedłuża kadencję organów jednostek samorządu terytorialnego do 30 kwietnia 2024 r. Ten ruch może okazać się katastrofalny w skutkach dla samorządowców i samych obywateli.

Zasada kadencyjności jednostek samorządu terytorialnego, potwierdzona w orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego, wynika z przepisów konstytucji normujących zasady wyboru organów samorządu (art. 169 ust. 2), prawo obywateli do wybierania swoich przedstawicieli (art. 62 ust. 1) i zasadę państwa prawnego (art. 2). Zastrzeżenia wobec przedłużenia obecnej kadencji zgłosili samorządowcy i eksperci. Za wyjątkiem osób związanych z obozem władzy, prawnicy nie mają wątpliwości co do tego, że ustawa z 29 września 2022 r. o przedłużeniu kadencji organów jednostek samorządu terytorialnego w rażący sposób narusza fundamentalne zasady ustrojowe. I to właśnie ów oczywisty charakter naruszenia prawa może być brzemienny w skutkach dla obywateli.
W obecnej sytuacji polityczno-prawnej treść ewentualnego orzeczenia TK to „oczywista oczywistość”. Tym bardziej za wcześnie jest na spekulacje, jakie rozstrzygnięcie trybunał może podjąć w przyszłości, gdyby zmienił się jego skład. Istotne są natomiast skutki sprzeczności ustawy z konstytucją „tu i teraz”.
Sąd Najwyższy, sądy powszechne i sądy administracyjne są uprawnione do oceny zgodności przepisów prawa z aktami wyższego rzędu w ramach prowadzonych postępowań. Jeżeli – zdaniem sądu – jakiś przepis jest oczywiście niezgodny z aktami wyższego rzędu (a nie: wywołuje wątpliwości co do zgodności), to sąd ma obowiązek odmówić jego zastosowania. Taka rozproszona kontrola przepisów prawa stała się szczególnie istotna (i powszechna) po wybuchu kryzysu wokół TK, który faktycznie zaprzestał odgrywania swojej ustrojowej roli. I to właśnie w ramach tej indywidualnej kontroli sądy są uprawnione do kwestionowania konstytucyjności ustawy o przedłużeniu kadencji samorządów – właśnie z uwagi na sygnalizowaną przez ekspertów oczywistość naruszeń prawa. Sądy mogą uznawać, że skoro przepisy przedłużające kadencję organów samorządu są niekonstytucyjne (a przez to: nie obowiązują), to kadencje konkretnych organów (występujących jako strona w sprawie) upłynęły w terminach przewidzianych w kodeksie wyborczym albo ustawach samorządowych. W konsekwencji wygasły również mandaty osób będących piastunami organów. To z kolei rodzi bardzo poważne konsekwencje dla oceny ważności czynności podejmowanych przez te osoby w okresie pomiędzy zgodnym z Konstytucją terminem upływu kadencji a 30 kwietnia 2024 r.
Orzeczenia sądów mogą otworzyć drogę do kwestionowania legitymacji organów samorządu terytorialnego do prowadzenia postępowań administracyjnych i wydawania orzeczeń kształtujących prawa i obowiązki stron. Ale nie tylko – podpisując ustawę, prezydent sam dał obywatelom możliwość kwestionowania władzy na jej najniższym szczeblu, w praktycznie każdym obszarze funkcjonowania. Wszakże stwierdzenie upływu kadencji i wygaśnięcia mandatów rodzi skutki nie tylko w sferze postępowań administracyjnych. Kruszy ono same podstawy funkcjonowania urzędów w obszarze organizacji wewnętrznej (z uwagi na brak podległości organizacyjnej pracowników osobom, które nie są legitymowane do sprawowania funkcji) oraz relacji pracowniczych. Organy samorządu tracą również możliwość reprezentacji w sferze cywilnoprawnej, co przecież jest niezbędne dla zawierania i wykonywania umów. W perspektywie tego chaosu zagadnieniem prawie że bagatelnym staje się ocena zachowań osób piastujących stanowiska samorządowe w spornym okresie przez pryzmat prawa karnego – np. przestępstwo przywłaszczenia sobie funkcji publicznej (z art. 227 k.k.). Kto będzie się przejmował rozterkami (byłego) burmistrza, gdy w mieście nie będzie prądu albo przestanie funkcjonować przedszkole? ©℗