W tym tygodniu mija okrągły rok, odkąd swoją misję w TSUE powinien zakończyć Marek Safjan. Niedługo ów „wynik” wyrówna Krzysztof Wojtyczek, wciąż orzekający w ETPC. Eksperci UE i Rady Europy nie akceptują kandydatur na ich następców, a rząd nie kwapi się do dzielenia się informacjami o ich losach

Kadencja prof. Marka Safjana w TSUE skończyła się 6 października 2021 r. Ogłoszony przez rząd konkurs wygrał dr hab. Rafał Wojciechowski, prof. Uniwersytetu Wrocławskiego i od 2020 r. sędzia Trybunału Konstytucyjnego.
Zgodnie z unijnymi traktatami sędziów TSUE wybierają rządy członków UE po konsultacji ze specjalnym komitetem doradczym złożonym z prawników z państw członkowskich. Właśnie ten komitet stanął na przeszkodzie temu, by nowym sędzią TSUE został Rafał Wojciechowski. W lutym, co potwierdza KPRM, unijne gremium przedstawiło swoją ocenę kandydatury Polaka i, jak wszystko wskazuje, opinia ta była negatywna. Mimo że cała procedura opiniowania pozostaje poufna i jej wyniku rząd do tej pory nie ujawnił, to komitet przedstawia okresowe raporty ze swojej działalności. Zgodnie z ostatnim takim dokumentem w pierwszych dwóch miesiącach bieżącego roku został oceniony tylko jeden kandydat na urząd sędziego TSUE - negatywnie. Uzasadnienia opinii komitetu nie są jawne, więc nie wiadomo, co dokładnie stało za taką oceną.
Zarządzenie premiera z ubiegłego roku (M.P. z 2021 r. poz. 592) przewiduje, że w razie nieprzychylnej oceny ekspertów UE Rada Ministrów ma zatwierdzić jednego z pozostałych kandydatów wyłonionych wcześniej przez międzyresortowy zespół albo zdecydować o ponownym uruchomieniu procedury wyboru. Od lutego polski rząd nie poinformował jednak o żadnych dalszych działaniach. Na pytanie DGP kancelaria premiera odpowiedziała tylko, że „aktualnie opracowywane są rekomendacje dotyczące dalszych kroków w związku z etapami procesu wyboru sędziego TSUE z ramienia Polski”.
Zastrzeżenia do sposobu wybierania polskich kandydatów na sędziów zarówno do TSUE, jak i do ETPC od dawna zgłaszały organizacji pozarządowe.

Procedury do poprawy

- Kompozycja obydwu podmiotów wyłaniających kandydatury z ramienia Polski jest, delikatnie mówiąc, jednostronna. Zespół ds. wyłonienia kandydatów na urząd sędziego ETPC, obradujący pod przewodnictwem posła partii rządzącej - dr. hab. Piotra Wawrzyka - jest w całości obsadzany przez egzekutywę bądź podmioty od niej zależne. Zespół zajmujący się kandydaturami do TSUE stanowi jeszcze bardziej jaskrawy przykład tego problemu. Spośród jego siedmiu członków aż czterech należy do partii tworzących koalicję rządzącą, kolejny w przeszłości bezskutecznie kandydował do parlamentu z list PiS, a obecnie jest podsekretarzem stanu w MSZ - zwraca uwagę dr Piotr Kładoczny, wiceprezes Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Także jesienią 2021 r. sprawowanie swojej funkcji miał zakończyć prof. Krzysztof Wojtyczek, zasiadający z ramienia Polski w Europejskim Trybunale Praw Człowieka od 2012 r. W przypadku ETPC procedura przewiduje przedstawienie przez państwa - strony europejskiej konwencji praw człowieka trzech kandydatów, którzy także najpierw są opiniowani przez panel ekspertów. Następnie, po przedstawieniu rekomendacji przez kolejny komitet, tym razem złożony z parlamentarzystów państw członkowskich RE, wyboru jednej osoby spośród tej trójki dokonuje Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy (ZPRE).
Przekazana przez Polskę lista trzech kandydatów została dwukrotnie odrzucona przez zgromadzenie: za pierwszym razem głównym powodem wymienionym przez komitet ZPRE ds. wyboru sędziów było niespełnianie europejskich standardów przez krajową procedurę wyboru kandydatów. MSZ bronił się, wskazując, że polskie przepisy nie odbiegały od stosowanych w innych europejskich krajach, a do tego nie zmieniły się od czasu wyboru sędziego Wojtyczka, kiedy ZPRE nie zgłaszało zastrzeżeń. Za drugim razem wymogów, zdaniem parlamentarzystów RE, nie spełniali już sami kandydaci. Przy obydwu podejściach były to te same osoby: dr hab. Elżbieta Karska, prof. UKSW, dr hab. Aleksander Stępkowski, prof. UW, sędzia i rzecznik prasowy Sądu Najwyższego, oraz dr Agnieszka Szklanna, pracowniczka Rady Europy.
- Jeszcze w 2020 r. jako HFPC proponowaliśmy, żeby przeprowadzić cały proces jak najbardziej przejrzyście, np. żeby były organizowane wysłuchania publiczne. To jest wybór jednego człowieka, który będzie reprezentował całą Polskę, czy naprawdę nie można by zaprezentować kandydatów na to miejsce obywatelom? Tymczasem nawet nazwiska kandydujących nie były jawne. Mogli co najwyżej sami zdecydować się na upublicznienie informacji o kandydowaniu, ale nie wszyscy to zrobili - przypomina dr Kładoczny.

Jeszcze trochę poczekamy

Kogo wyłoniono za trzecim razem, w czerwcu br.? O tym żadnych oficjalnych informacji jak na razie nie ma. Wiadomo tylko, że kandydatury miały być przedstawione Zgromadzeniu Parlamentarnemu RE do 25 sierpnia, ale 13 września ministerstwo w lakonicznym komunikacie poinformowało, że „z uwagi na toczące się konsultacje z doradczym panelem ekspertów” termin przekazania listy kandydatów uległ zmianie. Na jaki? Tego również dotychczas nie wiemy.
- Rząd powinien zapewnić zapełnienie tych stanowisk przez nowych sędziów jak najszybciej. To jest w interesie zarówno naszym, jak i wymiaru sprawiedliwości całej UE. To także jeden z obowiązków państw członkowskich. To nie jest tak, że mamy prawo do nominowania sędziego, ale możemy z niego nie skorzystać. Musimy zapewnić odpowiednich kandydatów. Rząd musi działać - podkreśla prof. Artur Nowak-Far z SGH, specjalizujący się w prawie europejskim, w przeszłości wiceminister spraw zagranicznych.
Jak powinien działać rząd, żeby nowi sędziowie z Polski wreszcie mogli zasiąść w europejskich sądach? Profesor Nowak-Far zwraca uwagę, że rolę grają tu zarówno kształt krajowej procedury wyboru, jak i jakość kandydatów.
- Kluczową kwestią jest to, jak można skłonić osoby o odpowiednich kompetencjach do zgłoszenia kandydatur i jak zapewnić rzetelność procedury krajowej. Przy odpowiedniej procedurze jest większa szansa na to, że pojawiliby się też odpowiedni kandydaci. Obecnie nie jest o to łatwo, bo skoro do ETPC dwukrotnie zaproponowano te same osoby, to znamy już scenariusz działania rządu i on nie zachęca do kandydowania - mówi profesor.
- Przede wszystkim kandydaci powinni być wyłonieni przez inaczej skomponowany zespół: zbilansowany pod względem płci, z udziałem przedstawicieli innych środowisk poza władzą wykonawczą, np. parlamentarzystów, prezydenta, sędziów, organizacji pozarządowych czy przedstawicieli nauki. Cały proces powinien też być transparentny, tak żeby każdy mógł ocenić jego przebieg. Wtedy trudniej byłoby Zgromadzeniu Parlamentarnemu RE odrzucać kandydatury, pod warunkiem że nie będą one jawnie absurdalne - odpowiada z kolei Piotr Kładoczny.

Ukraińska rekordzistka

Tymczasem zarówno prof. Safjan, jak i prof. Wojtyczek nadal pełnią swoje funkcje i zgodnie ze statutem TSUE oraz Europejską konwencją praw człowieka będą to robić, dopóki nie pojawią się następcy. Taka sytuacja teoretycznie może trwać jeszcze długo, a dr Kładoczny zwraca uwagę, że podobne przypadki występowały już w innych państwach.
- Ukraińska sędzia ETPC sprawowała swoją funkcję jeszcze dłużej (ponad trzy lata - red.) ponad standardowy okres i dopiero niedawno został wybrany jej następca. Możemy więc kolejnych tur selekcji kandydatów robić jeszcze więcej, ale przecież nie o to chodzi, by tę procedurę ośmieszać - kwituje prawnik. ©℗
ikona lupy />
Co mówią przepisy / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe