Masowe mordy w Iziumie, mieście leżącym w obwodzie charkowskim w pobliżu granicy z Rosją, mogą stać się końcem „russkiego miru”, państwowej ideologii lansowanej przez Moskwę dla uzasadnienia jej agresywnej polityki. Sądzę, że Kreml to rozumie. Dlatego zamierza wpłynąć na sytuację w tradycyjny dla siebie sposób.

Szybka kontrofensywa wojsk ukraińskich nie tylko pozwoliła wyzwolić praktycznie cały obwód charkowski i udaremnić plany Władimira Putina związane z okupacją obwodu donieckiego. W oswobodzonych miejscowościach odnaleziono masowe pochówki zabitych jeńców oraz cywilów, którzy zginęli wskutek ostrzałów w trakcie szturmu miasta przez wojska rosyjskie. Izium to kluczowy punkt w ofensywie na Doniecczyznę, więc wojska rosyjskie na początku pełnowymiarowej inwazji na Ukrainę przez miesiąc wyprowadzały na miasto potężne uderzenia ogniowe. Trzy czwarte miejscowości zostało zniszczonych. W najlepszym razie pozostało w niej 20 proc. przedwojennych mieszkańców.
A to nie cała straszna prawda o losie miasta o słodkiej nazwie (słowo „izium”, obecne w języku rosyjskim i niektórych dialektach ukraińskiego, a pochodzące z tureckiego, oznacza rodzynki – red.). Po wypędzeniu okupantów znaleziono tam masowe pochówki – cywilnych mieszkańców, którzy zginęli wskutek ostrzałów, i zamordowanych ukraińskich wojskowych. Chodzi o ponad 400 osób, które zmarły nienaturalną śmiercią. Wszystkich ich zabił „russkij mir” z poczuciem własnej bezkarności. Nietrudno znaleźć słowa Putina o tym, że „podczas specjalnej operacji wojskowej nie ma mowy o żadnej okupacji”. W Iziumie i innych miejscowościach Ukrainy, które dostały się pod rosyjską okupację, scenariusz rozwoju wydarzeń mógł być różny, ale zawsze kończył się masowymi mordami.
Każde medium, które napisze prawdę o zbrodniach Rosjan w Iziumie, musi być gotowe na potężny cyberatak. Ten temat jest dla Kremla nadzwyczaj wrażliwy. Federacja Rosyjska stara się negować mordy we własnych mediach i w środowisku międzynarodowym, odwracając kota ogonem. Izium jest położony bardzo blisko rosyjskiej granicy, jednak rosyjskich okupantów nie powstrzymała perspektywa przedostania się strasznych wieści pocztą pantoflową do mieszkańców rosyjskiego obwodu biełgorodzkiego, sąsiadującego z charkowskim. Najwyraźniej byli pewni skuteczności własnej propagandy. W rezultacie wspólnota międzynarodowa otrzymała na Charkowszczyznie potwierdzenie, że nienawistny stosunek do obywateli Ukrainy jest częścią polityki państwowej Federacji Rosyjskiej. Polityki realizowanej nie pierwszy rok, którą należy powstrzymać.
Wspólnota międzynarodowa, tak jak to zrobiły Narody Zjednoczone pod koniec II wojny światowej, powinna stworzyć specjalny trybunał, który będzie sądzić rosyjskich zbrodniarzy wojennych. Nie uratuje ich milionowa armia ani ogłaszana w poszczególnych regionach „samomobilizacja”, pragnienie wzmocnienia swoich sił za pomocą werbunku więźniów ani potężna machina propagandowa. Wyzwolenie Iziumu i prawda o zbrodniach rosyjskich wojskowych powinna stać się końcem „russkiego miru”. Jego idea powstała jako alternatywa dla „gnijącego Zachodu”. Miał być symbolem przeciwdziałania Stanom Zjednoczonym i ich sojusznikom. Ale przez ostatnie pół roku każdy mógł się przekonać, że Rosja niesie wyłącznie śmierć swoim sąsiadom i zagrożenie dla całego świata. ©℗
Tłum. mwp