- Zachęcam ministra sprawiedliwości do odwagi. Najwyższy czas przestać udawać, że stawki za prowadzenie spraw z urzędu są adekwatne do rzeczywistych kosztów. Najwyższy czas, aby minister sprawiedliwości zrozumiał, że adwokaci kredytują system świadczenia pomocy prawnej z urzędu - uważa Przemysław Rosati, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej.

Przemysław Rosati, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej / nieznane
Ostatnio emocje w środowisku prawniczym wzbudził projekt rozporządzenia, w którym resort sprawiedliwości zaproponował stawki minimalne za reprezentację nieletnich (w związku z nową ustawą o wspieraniu i resocjalizacji nieletnich, która wchodzi w życie 1 września br.). Przypomnijmy, że wynoszą one od 120 zł do 480 zł, a w przypadku pełnomocnika z urzędu są o połowę niższe. Skąd takie różnice?
Są one przede wszystkim całkowicie nieuzasadnione, bo zarówno adwokat z wyboru, jak i ten działający z urzędu świadczą pomoc dokładnie tej samej jakości, wykonują też takie same czynności. Robią to z takim samym zaangażowaniem. Stawki zaprezentowane w rozporządzeniu pokazują po prostu, jak resort sprawiedliwości wycenia pomoc prawną dla najmłodszego pokolenia, które także może trafić przed oblicze wymiaru sprawiedliwości. Po prezentacji tych kwot przelała się czara goryczy. Jak można wyceniać walkę o przyszłość dzieci - a często wręcz o ich życie lub wolność - na 60 czy 120 zł? Pamiętajmy, że zgodnie z niedawno przyjętą ustawą o resocjalizacji i wspieraniu nieletnich została zaostrzona odpowiedzialność za wiele czynów popełnianych przez najmłodszych. Z jednej strony mamy więc represyjność, a z drugiej wycenia się pomoc prawną, której beneficjentami będą właśnie dzieci i młodzież, na tak niskie kwoty.
Ministerstwo opublikowało projekty rozporządzeń m.in. w sprawie sposobu wyznaczania pełnomocników z urzędu. Założenie jest optymistyczne - mają powstać dwie listy, z których w pierwszej kolejności będą wybierani prawnicy deklarujący chęć reprezentowania nieletnich. Tylko czy przy takich stawkach w ogóle ktoś się na to zdecyduje?
Takie rozwiązanie jest w zasadzie kopią tego, co już funkcjonuje na gruncie postępowania karnego. Powiem w ten sposób… Ministerstwo Sprawiedliwości nadal nie rozumie, że w tych czasach nie przystoi wymaganie od kogokolwiek pracy przymusowej. Ale my - adwokaci - utożsamiamy się z tymi, którzy mogą trafić przed oblicze sądu. I dlatego wszyscy obywatele, zwłaszcza ci najmłodsi, zawsze mogli, mogą i będą mogli liczyć na naszą pomoc. Nie zmieni się to niezależnie od tego, jak bardzo minister sprawiedliwości będzie starał się deprecjonować prawa podsądnych do obrony, w szczególności w aspekcie finansowym, czyli przez udawanie, że państwo wynagradza świadczenie pomocy prawnej z urzędu na poziomie, który ma jakikolwiek związek z rzeczywistością. Zachęcam ministra sprawiedliwości do odwagi. Najwyższy czas przestać udawać, że stawki za prowadzenie spraw z urzędu są adekwatne do rzeczywistych kosztów. Najwyższy czas, aby minister sprawiedliwości zrozumiał, że adwokaci kredytują system świadczenia pomocy prawnej z urzędu.
Opublikowane projekty rozporządzeń i zawarte w nich stawki mogą dziwić tym bardziej, że mniej więcej miesiąc temu resort sprawiedliwości w odpowiedzi na interwencję rzecznika praw obywatelskich deklarował, że w sprawie stawek prowadzi „prace analityczno-koncepcyjne”.
Widać, że odpowiedź udzielona RPO była mydleniem oczu. Oznaką bezradności ministra. Moim zdaniem w istocie takie prace się nie toczą. Wynika to z prostego powodu: wysokość stawek za udzielanie pomocy prawnej z urzędu niemal nie zmienia się od 2002 r. Tak, nie ma tu pomyłki - od 20 lat stawki w przeważającej mierze się nie zmieniły. Ktoś, kto twierdzi, że prowadzi jakieś analizy, albo nic nie robi, albo nie powinien się tym zajmować, bo jest odklejony od rzeczywistości, w której funkcjonują adwokaci i ludzie trafiający do sądów.
Odbiegając trochę od tematu stawek… Ostatnio w Trybunale Konstytucyjnym znalazły się dwie sprawy dotyczące adwokatów i kompetencji Naczelnej Rady Adwokackiej. Pierwsza została wniesiona przez grupę posłów pod przewodnictwem Piotra Saka i dotyczy kwestii uzależnienia przynależności do izby adwokackiej od miejsca wykonywania zawodu. Druga to skarga konstytucyjna związana z potencjalną niekonstytucyjnością nieobowiązującego już przepisu o zakazie łączenia praktyki adwokackiej i pełnienia funkcji członka zarządu w spółce prawa handlowego. Sądzi pan, że zbieżność czasowa jest przypadkowa?
Od strony formalnej i jurydycznej te sprawy nie mają ze sobą większego związku. W pierwszej mamy do czynienia ze skargą konstytucyjną, ale druga sprawa, czyli wniosek grupy posłów do TK, to już próba zakwestionowania niezależności samorządu adwokackiego. Ewentualna interwencja ustawodawcy w tej drugiej sprawie może być katastrofalna w skutkach przede wszystkim dla obywateli, bo spowoduje, że samorządy prawnicze przestaną być niezależne, co w konsekwencji utrudni wykonywanie zawodu adwokata. Jeśli jednak na te sprawy spojrzymy szerzej i dodamy jeszcze to, co dzieje się w kwestii stawek, odniesiemy się do zmian ustawodawczych w notariacie i weźmiemy pod uwagę brak woli rozwiązywania problemów sygnalizowanych przez środowisko prawnicze, to rzeczywiście można powiedzieć, że to wszystko nie jest przypadkowe.
Niezależnie od tego najwyższy czas, aby ministerstwo pochyliło się nad konieczną i rzeczywistą reformą wymiaru sprawiedliwości. Przypomnę, że czas trwania postępowań się wydłuża. Pojawia się coraz więcej wątpliwości w odniesieniu do powołań sędziowskich. Cierpią na tym zwykli ludzie i przedsiębiorcy. Realnych pomysłów ministerstwa na zatrzymanie tego stanu rzeczy niestety nie dostrzegam. Zapanowała bezradność. Są tematy zastępcze - restrykcyjna nowela prawa karnego i propozycje wynagrodzenia za świadczenie pomocy prawnej z urzędu na rzecz młodego pokolenia na nieakceptowalnym poziomie.
Dlaczego zakaz łączenia funkcji, który jest przedmiotem skargi, został uchylony w 2019 r., czyli rok po tym, kiedy trafiła ona do TK?
Wcześniej zakaz obowiązywał, ponieważ adwokatura wychodziła z założenia, że adwokat nie powinien podejmować takich aktywności. Zmiana miała związek przede wszystkim z sytuacją społeczno-gospodarczą, łączyła się także z koniecznością wychodzenia naprzeciw różnym wyzwaniom związanym ze świadczeniem pomocy prawnej. Dlatego NRA podjęła decyzję o modyfikacji przepisu i obecnie łączenie funkcji nie jest zakazane.
Swoją drogą czas rozpatrywania skargi w TK świadczy też o długotrwałości wszelkich postępowań sądowych. Przepis już nie obowiązuje, zakazu nie ma, a sprawa w dalszym ciągu pozostaje nierozstrzygnięta. NRA stoi na stanowisku, że postępowanie powinno zostać umorzone. Nie dostrzegamy niekonstytucyjności regulacji, na co wskazaliśmy w stanowisku przesłanym w odpowiedzi na skargę. ©℗
Rozmawiała Inga Stawicka