Polska musi zapłacić 5 tys. euro obywatelowi, który został potraktowany w niewłaściwy sposób na komisariacie.

Sprawa zaczęła się w 2014 r., kiedy idącego wzdłuż drogi i wyraźnie zataczającego się 63-latka zatrzymał patrol policji. Mężczyzna odmówił podania swoich personaliów, a według późniejszych zeznań funkcjonariuszy był agresywny i obrażał ich. Jeden z policjantów skuł mu ręce z tyłu i wepchnął do radiowozu. Skarżący został zabrany na komendę w celu weryfikacji tożsamości.
Na miejscu umieszczono go w celi bez krzesła (istniała obawa, że spadnie z niego i zrobi sobie krzywdę), siłą sadzając przy ścianie. Ponieważ jednak przebywanie w takiej pozycji ze skutymi rękami było bardzo niewygodne, a wręcz bolesne, zatrzymany położył się na podłodze i leżał tak mniej więcej godzinę, po której zdjęto mu kajdanki. Według policyjnego raportu nie odwieziono go do domu, gdyż wciąż zachowywał się agresywnie i istniała obawa, że po powrocie może być niebezpieczny dla członków własnej rodziny.
Dopiero policjanci kolejnej zmiany zawieźli mężczyznę na izbę wytrzeźwień, gdzie odmówił poddania się badaniu alkomatem. Badanie nastąpiło dopiero następnego dnia rano i zatrzymany już jako trzeźwy został zwolniony do domu. Twierdził on później, że został pobity przez pracowników izby wytrzeźwień, a wcześniej także skopany przez policjantów. Nie złożył jednak uwag do protokołu zatrzymania w izbie.
Wkrótce zgłosił sprawę do prokuratury, przedstawiając opinię lekarską wskazującą, iż doznał licznych obrażeń (m.in. miał podbite oko i czerwone ślady na ciele), które „mogły powstać” wskutek pobicia. Prokuratura przesłuchała wielu świadków, w tym m.in. innego zatrzymanego w izbie wytrzeźwień, któremu skarżący miał się żalić, że został pobity przez pracowników izby.
Zbadano także nagrania z komisariatu. Nie było na nich widać, by któryś z funkcjonariuszy wykonywał silne, gwałtowne lub powtarzające się ruchy w kontakcie z zatrzymanym. Co do nagrań z izby wytrzeźwień, to zgodnie z procedurami były one nadpisywane po sześciu tygodniach. Ponieważ prokurator złożył wniosek o ich udostępnienie z opóźnieniem, stało się to niemożliwe, bo nagrania przestały istnieć. W śledztwie oparto się tylko na zeznaniach świadków, którzy widzieli wcześniej te nagrania i opisali, że nie było na nich widać pobicia. Prokuratura umorzyła śledztwo. Braku legalności działań policji nie dopatrzył się sąd, do którego wniesiono skargę na niezasadne zatrzymanie. Także policja nie wszczęła wewnętrznego postępowania dyscyplinarnego.
Mężczyzna wniósł więc skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Zarzucał Polsce naruszenie art. 3 Europejskiej konwencji praw człowieka, zakazującego stosowania tortur i nieludzkiego lub poniżającego traktowania bądź karania, a także art. 5 konwencji (mowa w nim o wolności osobistej, która może być ograniczona tylko w wyjątkowych przypadkach).
Trybunał uznał, że podstawy do zatrzymania mężczyzny zaistniały, a choć faktycznie w kilku przypadkach policjanci użyli wobec niego siły, nie można tego uznać za nieludzkie traktowanie bądź tortury. Także przewiezienie mężczyzny na izbę wytrzeźwień było racjonalną decyzją.
Jednak zdaniem ETPC zmuszenie zatrzymanego do siedzenia na ziemi ze skutymi z tyłu rękami było bezzasadne i poniżające. Znajdował się on wówczas w celi, gdzie już nikomu nie zagrażał.
Co do samego pobicia na izbie wytrzeźwień ETPC nie mógł się wypowiedzieć z powodu braku dowodów. Zwrócił jednak uwagę, że państwo polskie nie dołożyło należytych starań, by wyjaśnić tę sprawę – gdyż dopuściło do tego, by nagrania zostały usunięte przed ich zbadaniem przez prokuraturę.
Z tych powodów trybunał uznał, że doszło do naruszenia art. 3 zarówno w aspekcie materialnym (zmuszenie do leżenia na gołej ziemi), jak i proceduralnym (zaniedbania przy wyjaśnianiu sprawy). Zasądził więc na rzecz skarżącego 5 tys. euro.©℗

orzecznictwo

Wyrok ETPC z 16 czerwca 2022 r., skarga nr 44153/15 www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia