Sądy regionalne będą ostatecznie rozstrzygać wszystkie sprawy, a być może rozpatrywać także kasacje i skargi kasacyjne. A o tym, kto będzie w nich orzekał, zdecyduje minister.

Minister sprawiedliwości będzie ponadto miał duży wpływ na to, który z sędziów orzekających w sądach regionalnych trafi później do Sądu Najwyższego. A to dodatkowo rodzi ryzyko, że orzeczenia będą podejmowane zgodnie z wolą rządzących. Dlatego też eksperci alarmują, że efektem wejścia w życie nowego prawa o ustroju sądów powszechnych, nad którym trwają obecnie prace w rządzie, może być osłabienie funkcji kontrolnej sądownictwa oraz utrudnienie realizacji praw i wolności obywatelskich.
Ministerstwo Sprawiedliwości, które jest autorem projektu, zaprzecza tym zarzutom, nazywając je całkowicie bezpodstawnymi.

Przeszkoda dla orzeczeń

Procedowane właśnie w rządzie przepisy przewidują m.in. zniesienie sądów apelacyjnych i powołanie sądów regionalnych (patrz: grafika). I to właśnie te sądy będą orzekać w II instancji, przez co będą mieć kluczowy wpływ na wszystkie sprawy rozpoznawane przez sądownictwo powszechne. To one bowiem będą uchylać i zmieniać każde zaskarżone orzeczenie zapadłe w I instancji. Tymczasem o tym, kto trafi do sądów regionalnych, będzie decydować jednoosobowo minister sprawiedliwości. A to z kolei oznacza, że uzyska on pośredni wpływ na wydawane w II instancji orzeczenia.
Na problem ten zwraca uwagę m.in. Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Jej zdaniem można przewidywać, że takie swobodne ukształtowanie kadry sądów regionalnych przez władze wykonawczą stworzy faktyczną barierę dla części rozstrzygnięć podejmowanych przez sądy pierwszoinstancyjne. „Istnieje znaczne ryzyko, że będzie to przeszkoda przede wszystkim dla orzeczeń, które nie będą odpowiadały światopoglądowi reprezentowanemu przez władzę wykonawczą” - pisze organizacja. Ostrzega, że potencjalnie może to dotknąć przede wszystkim te orzeczenia, które będą podejmowane w duchu ochrony praw człowieka, niedyskryminacji, czy też te, które będą się przeciwstawiać „rządowej omnipotencji” i które nie będą przechodzić „do porządku dziennego nad wątpliwościami co do legalności działania egzekutywy”. Jeśli tak się stanie, to - zdaniem fundacji - przyczyni się to do osłabienia funkcji kontrolnej sądownictwa i utrudni realizację praw i wolności obywatelskich. Dlatego też, w ocenie HFPC, proponowana zmiana budzi wątpliwości pod kątem zgodności z przepisami konstytucji.
Zapytane o te zarzuty ministerstwo stwierdza zaś coś zupełnie innego.
„Reforma ustroju sądownictwa w żadnym razie nie spowoduje nadmiernego wpływu czynnika politycznego na linię orzeczniczą. Wręcz przeciwnie - wprowadzone zmiany wzmocnią niezależność sędziów zarówno od korporacji sędziowskiej, jak od Krajowej Rady Sądownictwa i polityków” - twierdzi biuro prasowe MS. Dodaje, że po zmianach każdy sędzia stanie się sędzią sądu powszechnego o jednakowym statusie i z równymi szansami przeniesienia do sądu regionalnego. „Siłą rzeczy w 20 sądach regionalnych znajdzie się znacznie więcej sędziów niż w dzisiejszych 11 sądach apelacyjnych” - podkreśla resort w odpowiedzi na pytania DGP.

Ryzyko arbitralnych decyzji

Jednak nie tylko organizacje pozarządowe są zaniepokojone tym, że to minister sprawiedliwości bez jasnych i obiektywnych kryteriów będzie decydował o przenoszeniu sędziów do sądów wyższego szczebla. Podobnego zdania jest Małgorzata Manowska, I prezes Sądu Najwyższego, która zauważa, że tego typu decyzja ministra nie będzie podlegać kontroli sądowej, która to kontrola mogłaby doprowadzić do ewentualnej weryfikacji praktyki stosowania projektowanej regulacji. „To wszystko przesądza o istotnym ryzyku podejmowania decyzji arbitralnych, które mogą godzić w postrzeganie orzeczeń wydawanych przez sędziów podlegających opisanej procedurze za wydanych przez sąd «właściwy» w rozumieniu art. 45 ust. 1 Konstytucji RP czy też «ustanowiony ustawą» w rozumieniu art. 6 ust. 1 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka” - zauważa prof. Manowska.
Z tymi tezami polemizuje resort. Jak tłumaczy, możliwość przeniesienia sędziego przez ministra sprawiedliwości - za zgodą sędziego - do sądu regionalnego została zaprojektowana z zachowaniem transparentnych procedur. „Nie będą decydowały układy w sędziowskim środowisku, lecz doświadczenie zawodowe, staż, dotychczasowy przebieg służby. Wprowadzono m.in. wymóg co najmniej 5-letniego doświadczenia zawodowego sędziego” - tłumaczy autor projektu. Jak dodaje, przeniesienie sędziego do sądu regionalnego, na konkurencyjnych zasadach, nie będzie wiązało się ze wzrostem wynagrodzenia, gdyż będzie ono uzależnione od stażu pracy sędziego. „Gwarancją bezstronności i niezawisłości sędziowskiej będzie też zasada jednolitego stanowiska sędziego sądu powszechnego” - pisze MS. Podkreśla również, że proponowane przepisy w pełni odpowiadają wymogom przeniesienia sędziego, jakie wynikają z art. 180 ust. 2 konstytucji. „Uprawnienie ministra sprawiedliwości do ingerencji w obszar wymiaru sprawiedliwości w formie podejmowania decyzji o przenoszeniu sędziego na inne stanowisko służbowe (w tym w sądzie II instancji), po spełnieniu ustawowych wymogów, nie przekracza też w żadnej mierze granic wyznaczonych zasadą trójpodziału władz” - twierdzi resort i dodaje, że nie stoi ono również w sprzeczności z prezydencką prerogatywą do powoływania sędziów na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa w trybie art. 179 konstytucji.

Komfort władzy

Tymczasem zdaniem HFPC, oceniając opisywane zmiany, nie można tracić z oczu projektu nowej ustawy o SN złożonego w Sejmie przez posłów Solidarnej Polski (jest po I czytaniu i obecnie pracuje nad nim komisja). Przewiduje on, że do sądów regionalnych będą trafiać także niemal wszystkie kasacje i skargi kasacyjne. A to rodzi kolejne wątpliwości. Na jedną z nich zwrócił uwagę Maciej Strączyński, prezes Sądu Okręgowego w Szczecinie. Jak zauważa, dziś kasacje rozpoznają sędziowie SN, dla których to stanowisko służbowe jest ostateczne, możliwości awansu już nie mają. „Przekazanie rozpoznania kasacji sędziom sądów powszechnych spotka się z dodatkowym zarzutem, że rozpoznając kasację, będą oni orzekać tak, aby za sprawą poparcia prokuratora generalnego móc awansować do Sądu Najwyższego” - uważa prezes SO w Szczecinie. Jak dodaje, obecnie decydująca o powołaniu sędziów SN Krajowa Rada Sądownictwa jest wybierana wyłącznie przez większość sejmową, a więc jej skład ustala faktycznie kierownictwo rządzącej aktualnie partii, w tym zwykle minister sprawiedliwości. Dlatego też zdaniem Strączyńskiego zarzut ten może być przed międzynarodowymi trybunałami skuteczny, zwłaszcza że uznawały one już za słuszne krytyczne argumenty o obecnym sposobie wyłaniania KRS.
Nie inaczej zmianę tę ocenia dr hab. Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego.
- To rozwiązanie ma służyć zwiększeniu kontroli władzy wykonawczej nad władzą sądowniczą. Ono uzależnia karierę sędziego od tego, w jaki sposób on orzeka - ocenia konstytucjonalista. Jego zdaniem w przypadku sędziów SN także jest to teoretycznie możliwe, gdyż można im zaproponować jakieś wysokie stanowisko poza sądownictwem, np. ambasadora. Jednak różnica polega na tym, że w tym drugim przypadku musiałoby to się wiązać z działaniami bardzo ryzykownymi, podczas gdy w tym pierwszym chodzi o proste, stabilne rozwiązanie ustawowe.
- Dzięki niemu władza będzie mogła czuć się bezpiecznie, nie będzie już istniało ryzyko, że jakiś sędzia nie zrozumie intencji rządzących. Bo tacy, którzy nie będą ich rozumieć, nie będą mieli szansy znaleźć się w SN - kwituje dr hab. Piotrowski.
Projektodawcy zaś uzasadniają, że zmiana ma na celu realizację podnoszonych od lat postulatów ukształtowania SN jako elitarnego sądu prawa, który rozpatruje jedynie najbardziej skomplikowane sprawy, odwraca skutki orzeczeń niemogących ostać się w demokratycznym państwie prawa oraz rozwiązuje występujące w orzecznictwie problemy prawne. Tymczasem zdaniem posłów SP obecnie skarga kasacyjna i kasacja stały się dla skarżących de facto kolejną merytoryczną instancją.
Jak zmieni się struktura sądów / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe