Oskarżyciel będzie mógł zwrócić się bezpośrednio do Sądu Najwyższego o przeniesienie sprawy do innego sądu. Zdaniem ekspertów taka zmiana niewiele pomoże, za to może ułatwić ręczne sterowanie procesami karnymi.
Instytucja z art. 37 kodeksu postępowania karnego polegające na przekazaniu sprawy innemu sądowi ze względu na dobro wymiaru sprawiedliwości jest wyjątkowa. Co do zasady właściwym do rozpoznania sprawy jest sąd sprawujący jurysdykcję nad obszarem, na którym zostało popełnione przestępstwo. Natomiast art. 37 pozwala Sądowi Najwyższemu na przekazanie sprawy innemu, równorzędnemu sądowi, ale z inicjatywą musi wyjść ten rozpoznający sprawę. Ministerstwo Sprawiedliwości natomiast chce rozszerzyć krąg podmiotów uprawnionych do występowania z takim wnioskiem do SN o prokuratora. Zmianę przewiduje duża reforma prawa karnego, nad którą trwają prace w Sejmie.
„Racje celowościowe oraz względy pragmatyczne przemawiają za tym, aby z wnioskiem do SN o przekazanie sprawy do rozpoznania innemu sądowi równorzędnemu mógł występować także prokurator, który w tym przypadku nie realizowałby partykularnego interesu związanego z własnym udziałem w postępowaniu sądowym w charakterze strony, lecz sygnalizowałby okoliczność wzbudzającą wątpliwość co do zachowania gwarancji bezstronnego rozpoznania sprawy przez właściwy sąd, a więc działałby w interesie wszystkich uczestników tego etapu postępowania, jak również w interesie publicznym” – czytamy w uzasadnieniu projektu.
Wątpliwości ekspertów
To z pozoru niewinne rozwiązanie budzi olbrzymie wątpliwości ekspertów. Jak zauważa prof. Teresa Gardocka, przyznanie prokuratorowi prawa do skierowania wniosku o zmianę ustawowej właściwości przez SN ze względu na dobro wymiaru sprawiedliwości będzie powodować, że sąd właściwy z mocy ustawy miałby obowiązek przekazania sprawy wraz z aktami Sądowi Najwyższemu.
– To uprawnienie stanowczo naruszające zasadę gwarancji prawa do sądu wskazanego w ustawie. Prokurator ma już prawo uniemożliwienia rozpoznania sprawy karnej przez zastosowanie art. 14 par. 2 k.p.k., co z pewnością narusza prawo do sądu, teraz projekt chce mu dać więcej – wskazuje prof. Gardocka w opinii dla Biura Analiz Sejmowych. Jej zdaniem w postępowaniu sądowym tylko sądy powinny mieć możliwość zabiegania o przyjęcie wyjątkowych rozwiązań.
– Danie takiej możliwości podporządkowanym hierarchicznie prokuratorom znacznie zwiększa niebezpieczeństwo nadużyć. Proponowane w projekcie rozwiązanie proceduralne przy łatwej do zauważenia polityce wymiany składu poszczególnych izb Sądu Najwyższego grozi powstaniem szerokich możliwości manipulacji w zakresie oddziaływania na decyzje o zmianie sądu właściwego – wskazuje prof. Gardocka.
- Oczywiście nie wiemy, jakie naprawdę intencję towarzyszyły twórcom nowelizacji, ale na pewno taka regulacja wzmacnia ryzyko ręcznego sterowania procesami karnymi – dodaje prof. Sławomir Steinborn z Uniwersytetu Gdańskiego, który zauważa, że nie do końca prawdziwe jest stwierdzenie, że prokurator, który występowałbyz wnioskiem do Sądu Najwyższego o przekazanie sprawy do rozpoznania innemu sądowi równorzędnemu nie realizowałby partykularnego interesu związanego z własnym udziałem w postępowaniu.
- Właściwość miejscowa prokuratury nie pokrywa się właściwością miejscową sądu i określonych stanach faktycznych mogłoby się zdarzyć, że pomimo przekazania przez SN sprawy do rozpoznania innemu sądowi równorzędnemu, postępowanie prowadziłaby ta sama prokuratura – zauważa procesualista.
Jak podkreśla dr Paweł Czarnecki z Uniwersytetu Jagiellońskiego instytucję z art. 37 k.p.k. stosuje się tylko wtedy, gdy przemawia za tym dobro wymiaru sprawiedliwości.
– Co to jest? Tego do końca nie wie nikt. Ale na podstawie orzecznictwa można powiedzieć, że są to takie okoliczności, które powodują, że pozostawienie sprawy w sądzie właściwym naruszałoby zasadę obiektywizmu i bezstronności sądów i sędziów. Innymi słowy sprawę trzeba przekazać, gdy istnieje takie przekonanie u postronnych obserwatorów, że nie będzie ona rzetelnie i sprawiedliwie osądzona – tłumaczy dr Czarnecki.
W praktyce oznacza to okoliczności, w których osoba oskarżonego jest w tak istotnym stopniu powiązana z sądem, że wyłączenie sędziów składu orzekającego nie wystarczy. Przykładowo oskarżony jest włodarzem danego miasta, sędzią w stanie spoczynku, którzy orzekał w tym sądzie, prokuratorem, który w nim występował, czy nawet protokolantem. Dodatkową funkcją tego przepisu jest również to, by nie nadwyrężać wizerunku wymiaru sprawiedliwości.
– Ten przepis nie może służyć natomiast do rozwiązywania problemów organizacyjnych sądu, nie wolno sięgać po niego również, gdy sprawa jest głośna medialnie – dodaje dr Czarnecki.
Sukcesywne zwiększanie uprawnień
Eksperci zwracają uwagę, że oceny projektowanej zmiany art. 37 k.p.k. należy dokonywać w kontekście sukcesywnie zwiększających się uprawnień prokuratora w postępowaniu karnym.
Wystarczy wspomnieć choćby wiążący sprzeciw przy zamianie tymczasowego aresztowania na poręczenie majątkowe, który wstrzymuje zwolnienie oskarżonego, wiążący sprzeciw co do wyłączenia jawności, uzależnienie zgody na wydanie listu żelaznego od zgody prokuratora czy cofnięcie wniosku o ściganie. Czy brak możliwości wystąpienia bezpośrednio do SN z wnioskiem o przekazanie sprawy do innego sądu równorzędnego sprawiał jakieś problemy?
– Według moich danych nie. Według orzecznictwa SN również. Czy zatem taka zmiana coś wniesie? Z jednej strony ostateczne zdanie w tej kwestii nadal będzie miał Sąd Najwyższy. Jednak proszę pamiętać, że dobro wymiaru sprawiedliwości jest pojęciem nieostrym, niedookreślonym, a jego interpretacja wynika z orzecznictwa SN. Są takie orzeczenia, w których SN mówi, że jeśli sąd właściwy osądzi np. komornika, to naruszy dobro wymiaru sprawiedliwości, a w innym orzeczeniu jeśli sąd właściwy osądzi notariusza, to tego dobra nie narusza, choć w obydwu przypadkach były to osoby współpracujące z sądem. Druga kwestia dotyczy samego SN. Jeśli ten sąd będzie bardziej dyspozycyjny niż obecnie, to istnieje ryzyko, że przy decyzji o wyborze sądu dojdzie do nadużycia. To niezależny sąd z niezależnymi sędziami powinien mieć uprawnienie do występowania z wnioskiem w trybie art. 37 k.p.k. – uważa dr Czarnecki.
Prawo do właściwego sądu
Zdaniem ekspertów projektowane rozwiązanie narusza konstytucyjne prawo do sądu, ponieważ ustawa zasadnicza gwarantuje każdemu prawo do sprawiedliwego rozpoznania sprawy przez sąd, który jest nie tylko niezależny, bezstronny i niezawisły, a także właściwy.
- Ta właściwość powinna w jak największym stopniu wynikać wprost z ustawy, tak by z góry było wiadomo, że to rodzaj czynu i miejsce jego popełnienia determinują to, który sąd jest właściwy do rozpoznania danej sprawy, nie zaś ingerencje czynnika ludzkiego, czy to po stronie prokuratury, czy po stronie sądów. Wszelkie regulacje, które pozwalają odejść od właściwości miejscowej i rzeczowej sądu wynikającego z kodeksu, powodują obniżenie konstytucyjnego i konwencyjnego standardu zapewaniającego prawo do rozpoznania sprawy przez właściwy sąd – mówi prof. Sławomir Steinborn z Uniwersytetu Gdańskiego.
Jak wskazuje obecne rozwiązanie, w myśl którego tylko sąd, a nie żaden inny organ, może zainicjować przekazanie sprawy do innego sądu, wynika z konstytucyjnego przymiotu niezależności sądownictwa.
- Prokurator, jeśli ma uzasadnione wątpliwości co do bezstronności sądu może zwrócić sią z wnioskiem by ten wystąpił do SN o przeniesienie sprawy. Oczywiście postanowienie o odmowie skierowania takiego wniosku jest niezaskarżalne, ale podlega kontroli instancyjnej w ramach apelacji od orzeczenia. Nie dostrzegam żadnych problemów, które by wynikały z obecnego kształtu przepisów. Natomiast fakt, że podobne rozwiązanie, pozwalające na „pozbawienie" sprawy sądu właściwego, funkcjonowało również w procedurze obowiązującej w okresie PRL, raczej trudno uznać za atut – komentuje prof. Steinborn.
Podejrzenia co do tej zmiany mają niektórzy prokuratorzy. – Niech pan nie traci czasu na szukanie argumentacji prawnej przemawiającej za tym rozwiązaniem, bo jej nie ma. Tu chodzi raczej o danie narzędzia prokuratorom do bardziej ręcznego sterowania sprawami, zgodnie z ostatnio obowiązującą modą. Jak dla mnie każdy taki wniosek prokuratora byłby podejrzany. Może się zdarzyć, że prokurator spojrzy na listę sędziów w danym sądzie, uzna, że wszyscy są niepewni i będzie próbował przenieść sprawę do innego sądu. Wniosek do SN o przekazanie sprawy do innego sądu można czytać jako przyznanie, że sąd właściwy „nie jest nasz”, czyli nie jest odbity. Co tu komentować – słyszymy od jednego ze śledczych, który zastrzega anonimowość.