Gdy Rosjanie przeprowadzają egzekucje ludności cywilnej tylko dlatego, że w zajmowanych miastach mieszkają Ukraińcy, raczej nie mamy już wątpliwości co do tego, że chodzi o wyniszczenie całego narodu.
Mieliśmy już nigdy nie oglądać takich obrazów. Nie w Europie, nie w XXI wieku. Nie w czasie, gdy istnieją Organizacja Narodów Zjednoczonych, Unia Europejska, międzynarodowe sądownictwo. Gdy mamy nowoczesną technologię, która pozwala nam więcej widzieć i przewidzieć. Tymczasem skali okrucieństwa, które odsłoniło się przed nami w momencie, gdy Ukraińcy powrócili do miejsc wyzwolonych spod rosyjskiej okupacji, nie przewidział chyba nikt. Dowiedzieliśmy się, co stało się w Buczy, choć słyszymy już, że to nie jest jedyne miejsce, w którym Rosjanie masowo mordowali ukraińską ludność cywilną.
Dwa tygodnie temu napisałam komentarz, w którym apelowałam, by nie nadużywać pojęcia ludobójstwa w momencie, gdy nie możemy mówić o nim w ścisłym – prawnym – sensie („Nie szafujmy pojęciem ludobójstwa”, DGP nr 60/2022). Po to, by nie sięgać za wcześnie po pojęcia o dużym ciężarze gatunkowym, które użyte ponad miarę nas odwrażliwiają. I absolutnie nie pisałam tego, by relatywizować zbrodnie Rosjan. Wyraziłam też nadzieję, że nigdy nie będziemy musieli mówić o ludobójstwie w Ukrainie właśnie w tym konwencyjnym sensie. Kiedy zobaczyłam zdjęcia z Buczy, pomyślałam, że chyba po raz pierwszy coś, co napisałam, tak szybko stało się nieaktualne.
Pozostało
82%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama