Termin konwencyjny w sprawach dotyczących uprowadzenia rodzicielskiego nie jest wiążący, ale państwo nie może przekraczać go kilkakrotnie – uznał trybunał w Strasburgu.
Sprawa dotyczyła sporu o opiekę nad dziećmi między węgierskim mężem i polską żoną, którzy mieszkali w Wielkiej Brytanii. Polka na zmianę pracowała zarówno na Wyspach, jak i nad Wisłą. Syn i córka również na przemian mieszkali w Wielkiej Brytanii i w Polsce, choć często odwiedzali także Węgry. W 2014 r. Polka wniosła zarzuty o stosowanie przez męża przemocy domowej i choć wówczas wycofała je (a prokuratura umorzyła śledztwo), to w kolejnych latach znów szukała pomocy organizacji wspierających ofiary przemocy domowej.
W tym samym roku kobieta zabrała dzieci do Polski – choć mąż nie wyraził na to zgody. Po paru dniach od tego zdarzenia to mężczyzna zabrał dzieci na Węgry, a następnie do Wielkiej Brytanii. Tam został zatrzymany przez policję, jednak po kontroli przeprowadzonej przez opiekę społeczną pozostawiono dzieci przy nim. Matka jednak ponownie je odebrała i zawiozła do Polski. Zainicjowała też krajowe postępowanie o ustalenie miejsca pobytu syna i córki przy niej w ojczyźnie.
Początkowo
sąd uznał, że centrum życia rodzinnego znajduje się w Wielkiej Brytanii i pobyt dzieci w Polsce może być tylko tymczasowy. Kobieta jednak odwołała się od tego rozstrzygnięcia. Sąd odwoławczy (w jednoosobowym składzie) zarządził w ramach środka zabezpieczającego, że stałe miejsce pobytu dzieci ma być przy matce.
Argumentował, że obecnie mieszkają one w Polsce, tu się urodziły i otrzymują opiekę medyczną, a młodsze z rodzeństwa nie zna innego języka niż polski. Ponadto ze względu na swój wiek – syn miał wówczas cztery lata, córka trzy – mają silniejszy związek z matką. Sąd zwrócił też uwagę, że ojciec dzieci wcześniej wywiózł je za granicę bez zgody żony. Następnie stosowanie tego środka zabezpieczającego wydłużono do czasu zakończenia sprawy rozwodowej. Tymczasem ojciec dzieci utrzymywał, że nie był wezwany na żadną rozprawę w sprawie opieki nad dziećmi ani nawet nie doręczono mu rozstrzygnięć.
Jeszcze w 2016 r. mężczyzna wniósł skargę do polskiego sądu na podstawie Konwencji dotyczącej cywilnych aspektów uprowadzenia dziecka za granicę, sporządzonej w Hadze w 1980 r. Matka odpowiedziała, że nie doszło w tym wypadku do uprowadzenia rodzicielskiego, gdyż centrum życia dzieci znajdowało się w Polsce. Sąd przyjął ten argument i oddalił skargę. Wskazał ponadto, że powrót dzieci do Wielkiej Brytanii naraziłby je na psychiczną szkodę i znalezienie się w sytuacji nie do zniesienia – wynikające z dalszego oglądania przemocy stosowanej przez ojca wobec matki.
Sąd zakwestionował też metody wychowawcze skarżącego, jak zostawianie płaczącego dziecka w pokoju czy też dopuszczanie do stosowania przemocy fizycznej wobec dzieci przez ich węgierskiego dziadka. Ponadto skarżący często wyjeżdżał na Węgry, dzieci więc zostawałyby z nianią, w domu ojca, który dużą jego część wynajmował obcym jako hotel. Nie było też zgody sądu na rozdzielenie rodzeństwa, jako że dzieci miały silną więź między sobą, a córka z ojcem – słabą (nie byłaby się w stanie z nim nawet komunikować). Wyrok podtrzymano w drugiej instancji.
Mężczyzna złożył skargę do
ETPC na naruszenie jego prawa do życia prywatnego i rodzinnego. Argumentował, że wyroki polskich sądów były jednostronne i sprzeczne z najlepszym interesem dziecka, a zarzuty o przemoc domową nie zostały nigdy udowodnione. Problemy językowe dzieci nie powinny zaś być przeszkodą, gdyż ze względu na młody wiek szybko uczą się języków. Węgier zwrócił ponadto uwagę, że postępowanie nie było dość szybkie, a w sprawie wniosku o naruszenie konwencji haskiej orzekała ta sama sędzia, która wcześniej orzekała o miejscu zamieszkania dzieci. Rząd RP odpierał te zarzuty, twierdząc, że postępowanie było prowadzone należycie i sprawnie, a sąd właściwie określił najlepszy interes dzieci.
Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał, że ocena sądu krajowego w tej kwestii była właściwa. Nie dopatrzył się też znamion braku bezstronności w postępowaniu (zresztą sam skarżący nie podnosił tego zarzutu przed sądem krajowym). Natomiast uznał, że bezsprzecznie Polska naruszyła wymóg szybkiego rozpatrzenia sprawy, który jest szczególnie ważny w takich przypadkach. Co prawda wskazany we wspomnianej konwencji termin sześciu tygodni nie jest bezwzględnie wiążący, jednak polska przekroczyła go aż o 26 tygodni. Zwłaszcza półroczne postępowanie w II instancji nie znalazło, zdaniem
ETPC, żadnego usprawiedliwienia. Trybunał nakazał Polsce zapłacić za to skarżącemu 9 tys. euro zadośćuczynienia i 5 tys. euro kosztów postępowania.
©℗
orzecznictwo
Wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka z 17 marca 2022 r. w sprawie Moga przeciwko Polsce, skarga nr 80606/17 www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia